Rozdział 8

169 15 1
                                    


Perspektywa Sama


Oglądałem mój ulubiony program gdy nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Lany. Nie często rozmawialiśmy. No dobra. My praktycznie w ogóle nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu, bo po co? Przesunąłem palcem po ekranie i już po chwili do moich uszu dotarł przerażony głos dziewczyny

- Sam, musisz natychmiast do mnie przyjechać- powiedziała

- Wybacz, ale po całym dość męczącym dniu...

- To na prawdę ważne dla nas wszystkich. Wszystkich z ETAP u

- Daj mi 5 minut

- To za dużo- urwała- jedź już- po chwili ciszy rozłączyła się

Byłem strasznie zdenerwowany. Nie podobała mi się ta sytuacja. Nie minęły 4 minuty, a ja byłem pod domem Lany. Usłyszałem jakieś krzyki. Drzwi na szczęście były otwarte. To co zobaczyłem było co najmniej przerażające. Santij niemal dusił jakiegoś chłopaka. Podbiegłem i rozdzieliłem ich bez większych problemów

- Co tu się dzieję?- krzyknąłem

- Albert- wysyczał Santij

- Co do cholery Albert?- powiedziałem, ale nie byłem spokojniejszy

- Może on Ci wytłumaczy- wskazał palcem na człowieka obok

- Czekam, to musi być chyba na prawdę ważne skoro...- niedane mi było skończyć

- Albert kazał znaleźć mi jakiś list od Caine'a Sorena- powiedział na jednym wydechu

- Po co?- nie kryłem swojego zdziwienia

- Powiedział, że chcę podważyć to, co zostało ustalone przez wszystkich urzędników rok temu

- Nie rozumiem- skrzywiła się Lana

- Cholera- powiedziałem- on chcę udowodnić, że wcale nie byłem niewinny. On chcę żebym wylądował w więzieniu. Każdy widział jak strzelałem światłem w to małe niewinne dziecko...

- Dla nich to było małe niewinne dziecko- przerwała mi Lana

- To jest nieważne. Najprawdopodobniej chcę pokazać komuś ten list, by udowodnił, że Caine tak na prawdę wcale nie miał żadnej mocy, która potrafiłaby sprawić iż mógł manipulować ludźmi- przerwałem- udowodni, że to całe zło robiłem z własnej woli, a wtedy dostanę dożywocie- skrzywiłem się. Wcale mi to nie odpowiadało. Na dodatek to co robiłem, ie było robione w złej wierzę. To było robione tylko i wyłącznie z myślą o tym, żeby ratować innych. Jeśli Albert zdobędzie ten list będę musiał swój najbliższy czas spędzić w sądzie na tłumaczeniu się. Na opowiadaniu tego wszystkiego co działo się w tym piekle na nowo. Wszystko będzie od początku, a Diana składając jeszcze raz wszystkie te zeznania może nie wytrzymać psychicznie. Astrid znowu będzie przypominała sobie o bratu i będą ją męczyły kolejne wyrzuty sumienia. Nie będę wspominał już o innych osobach, które przeżyły ETAP. Wszyscy wyszli z niemałym uszczerbkiem za zdrowiu psychicznym. Nie specjalnie uśmiechała mi się perspektywa powrotu wspomnieniami do tego czasu. Jedno jest pewne. Albert nie może dostać tego listu.

- Jutro mija rok...- zacząłem nie pewnie- możemy się spotkać ze wszystkimi i to omówić. Dzisiaj jest już późno

- Myślę, że to dobry pomysł- potwierdził Santij

- A co z nim zrobimy?- Lana wskazała na przerażonego chłopaka siedzącego kilka metrów od nas

- Wracaj do domu- powiedziałem do chłopaka

- Na prawdę?- na jego twarzy pojawił się uśmiech

- Jeśli Albert zapyta się co z listem to powiesz, że...- nie miałem kompletnie pomysłu- przeszukałeś cały dom, ale nie znalazłeś i list mógł zostać zniszczony, albo przeniesiony w inne miejsce- zakończyłem

- Oczywiście- powiedział z kamienną twarzą

- Dowiem się jeśli powiesz inaczej- ostrzegłem go, a on spojrzał w moim kierunku i przytaknął głową, a po chwili wyszedł. Popatrzyłem jeszcze raz na Santija i Lane, którzy stali objęci. Zaśmiałem się. ETAP łączy ludzi.

- To do jutra

- Do jutra- odpowiedzieli


Perspektywa Astrid


Było już późno, a Sama ciągle nie było. Strasznie się martwiłam. Diana siedziała u siebie i najprawdopodobniej płakała. Chciałam do niej wejść i zobaczyć co się dzieję, ale zamknęła drzwi na klucz i powiedziała, że mam ją zostawić teraz samą. Rozumiem to i muszę uszanować jej decyzję. Nie wiem jak zniesie jutrzejszy dzień. Mam nadzieję, że nie będzie chciała sobie zrobić krzywdy. Może stwierdzić, że już dużo wycierpiała i chcę dołączyć do ukochanego. W jakiś specyficzny sposób tęskniłabym za nią, ale teraz nie chcę o tym myśleć. Usłyszała, że drzwi na dole się otwierają, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Bałam się. Usłyszałam kroki, które kierowały się prosto do mojej sypialni. Zastygłam w miejscu. Zobaczyłam, że klamka się porusza i w chwili kiedy drzwi zaczęły się otwierać, krzyknęłam

- Nie wierzę- w drzwiach stał Sam z widocznym rozbawianiem na twarzy. Najwyraźniej sytuacja go bawiła

- Bardzo śmieszne, świetnie się bawię- powiedziałam z sarkazmem, ale z jego twarzy nie schodził uśmiech co mnie po prostu coraz bardziej irytowało


Perspektywa Sama


Stałem na przeciwko najpiękniejszej dziewczyny na świecie i nie potrafiłem ukryć swojego rozbawienia, a patrząc na jej minę chciało mi się śmiać jeszcze bardziej. Podszedłem do niej i pociągnąłem za rękę tak, aby wstała na przeciwko mnie. Zrobiła to patrząc mi cały czas w oczy. Objąłem ją i stanąłem jeszcze bliżej tak, aby nasze czoła się stykały. Uśmiechnęła się zadziornie. Ona wiedziała i ja też jak to się skończy

- Kocham Cię- powiedziałem

- Ja Ciebie bardziej- powiedziała i złączyła nasze usta.Oczywiście, że kochałem ją bardziej, ale teraz nie miałem ochoty się kłócić. Miałem ochotę na zupełnie coś innego. Kiedy brakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Popchnąłem ją delikatnie na łóżko i położyłem się w taki sposób by móc być nad nią. Zacząłem ją całować. Podobało mi się coraz bardziej i jej też. Cały czas obserwowałem jej ciało. To było wspaniałe widząc jaki wielki mam na nią wpływ. Coraz szybciej pozbywaliśmy się ubrań. To był nasz czas. Tylko nasz



Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz