Perspektywa Dekki
- Albercie, chodź do mnie- do moich uszu dotarł okropny i chrapliwy głos. Nie potrafiłam go do niczego porównać. W ostatniej chwili powstrzymałam się przed zasłonięciem uszu. Wydostawał się z jednego z płonących domu.
- Co ty wyprawiasz do cholery!- Krzyknęłam gdy zobaczyłam chłopaka idącego w tamtą stronę. Zresztą nieważne. Zignorował mnie. Szedł prosto w stronę domu osoby należącego do istoty z okropnym głosem.
Szarpnęłam z całej siły Alberta. Sama nie wiem skąd wzięłam w sobie tyle siły.
- Albert!- mój głos był zdesperowany. Chciało mi się płakać. Jednak krzyknęłam. On całkowicie go ignorował.
Ma dziwny gust, jeśli chodzi o głos, skoro właśnie taki go oczarował.
Szedł prosto w ogień. Wiedziałam, że nie było już odwrotu.
Właśnie przekroczył prób płonącego domu.
- Co ja mam zrobić?- pytanie zadane przeze mnie wydobyło się z moich ust.
Pójście za nim wydawało się co najmniej bez sensu. To równało się z samobójstwem. Przyjaciele mówią, że skoczyliby za sobą nawet w ogień. To przenośnie, zbyt przesadzona jak dla mnie. Na dodatek nie jesteśmy tak bliskimi przyjaciółmi.
Gdybym tam poszła...
- Dekko, słonko- znałam ten głos. Znałam nad zbyt dobrze.
-Bryza?- z moich ust wydobył się głos pełen nadziei. Nikłej nadziei.
- Dekko chodź do mnie- kolejne słowa były melodią dla moich uszu.
- Gdzie jesteś?- tak bardzo pragnęłam ją zobaczyć. Pragnienie to, było większe od ryzyka. Za Bryzą mogłabym pójść w ogień...
- Chodź, jestem w tym domku po prawej- nie miałam wątpliwości. Wiedziałam, że muszę do niej iść.
Nie opierałam się tej pokusie.
Już nawet nie szłam w tamtą stronę.
Biegłam, by ją zobaczyć.
Jeszcze tylko kilka metrów...
Perspektywa Quinna
Ogień był wszędzie. Zajmował każdy milimetr ziemi. Pochłaniał wszystko na swojej drodze. Czy czułem strach? Sam nie wiem.
Może gdybym zdecydował się iść razem z Albertem i Dekką. Ale intuicja podpowiadała mi, że mam zostawić tą dwójkę. Chyba chcieli iść sami.
Koło mnie przeleciał kawałek drewna. W ostatniej chwili zrobiłem unik. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy w moją stronę zaczęły przylatywać różne odłamki drewna.
Robienie ciągłych uników było zbyt męczące i praktycznie niemożliwe.
Wystarczyła chwila nieuwagi i już leżałem na ziemi. W mojej głowie szumiało. Nie zemdlałem. Ból mi na to nie pozwolił. Czułem jakby moja czaszka była łamana. Odłamek, którym dostałem nie należał do tych najmniejszych.
Przyłożyłem rękę do łuku brwiowego. Tak jak myślałem. Poczułem na niej lepką substancję. Właśnie w tej chwili czułem strach. Wokół nie było dosłownie nikogo. Mogłem tu umrzeć, a...
- No proszę, proszę. Kogo my tutaj mamy?
Głos docierał do mojego mózgu jak przez mgłę. Identyfikacja głosu to byłaby tortura. Aż tak bardzo nie chciałem przeciążać mojego, już i tak zmasakrowanego mózgu.
- Kim jesteś?
- Gdybym powiedział, że twoim koszmarem, to nie byłoby to zbyt oryginalne, prawda? Tylko, że taka jest prawda.
- Kim?- sam nie poznawałem swojego głosu. Jedynym moim marzeniem było teraz zamknąć oczy i oddalić się z tego świata. Nie czuć bólu. Teraz śmierć wydawała mi się taka słodka.
- To niemożliwe, że zapomniałeś. Takich ludzi jak ja się nie zapomina- teraz już wiedziałem kto jest moim rozmówcą. Rzeczywiście takich ludzi się nie zapomina. Z tym o koszmarze... Zgadzam się śnił mi się w nocy. Był najgorszym ze wszystkich koszmarów. Koszmarów całego ETAP-u. Niedaleko mnie stał Drake Merwin. Merwin w całej swojej okazałości. Panika to jedyne co teraz czułem. Śmierć taka piękna...
- Nie będę tym razem używał przemocy- zrobił przerwę- fizycznej. Psychiczna podobno jest gorsza. W końca sami doprowadzamy do autodestrukcji.
- Czego chcesz?
- Chcę ci tylko przypomnieć kilka rzeczy. Kilka mało istotnych rzeczy. Mało istotnych dla mnie- zaśmiał się- dla ciebie są bardzo...
- Wystarczy- krzyknąłem. I to był mój błąd. Jeśli wcześniejszy ból był nie do wytrzymania to teraz już nikt nie potrafiłby go sobie wyobrazić
- Nie denerwuj się. Pamiętasz co zrobiłeś Samowi. Zdradziłeś go. Zdradziłeś najlepszego przyjaciela, który ufał ci jak nikomu innego. Zawsze mieliście tylko siebie. Jak bracia- zaśmiał się- bo wtedy nie miał brata. Przynajmniej o tym nie wiedział. Może bez tego było mu lepiej? Coś w tobie ma nadzieję, że ci wybaczył. Bzdura. Gdyby ci wybaczył, byłoby tak jak dawniej. Wspólne rozmowy, gry... Teraz wybrał Astrid. Tą dziewczynę, która tak działa mi na nerwy. Ale jeszcze z nią nie skończyłem. Wina Astrid? W większości twoja. Jesteś nikim Gaither. Byłeś nikim. Jesteś nikim. Czy nie zauważyłeś tego, że zostałeś sam? Ludzie robili wszystko by wrócić do życia sprzed ETAP-u. Może tylko porobiły się pary- zaśmiał się ironicznie- Ty zostałeś sam. Czyż nie mam racji?
Miał rację. Miał ją od samego początku. Człowiek obok mnie to potwór, ale teraz mówił prawdę.
- Przyszedłeś tutaj tylko i wyłącznie, żeby mi to powiedzieć?
- Nadzieja matką głupich.
- Twoja matka...- zacząłem.
- Zamknij się! Przyszliśmy porozmawiać o tobie.
- Przyszliśmy?- jeszcze gorzej. On tu nawet nie jest sam.
- Otwórz oczy- krótkie polecenie wydostało się z jego ust.
Miałem wątpliwości. Wątpliwości, które zabijały od środka. Cały rok przesiąknięty był strachem. Strachem przed właśnie tym momentem. Bałem się Drake. Drake i słów, które powiedział.
Powoli otworzyłem oczy. Po kolei. Najpierw prawe, a potem lewe. Po lewym oku spływała mi krew. Starłem ją, by zobaczyć człowieka stojącego obok Dreka.
- Caine- wyszeptałem przerażony- Co ty tutaj robisz? Myślałem, że...
- Myślałeś, że co? Że się zmieniłem?- jego śmiech dobiegł do moich uszu- To niemożliwe, żeby taki człowiek jak ja się zmienił. Znowu jesteśmy tutaj w trójkę? Czu przypomina ci to pewien moment?- mimowolnie się zaśmiałem. Wszystkie chore skojarzenia nie pozwoliły mi się skupić nad faktami- Idiota- syknął Caine- Moment twojej zdrady. Czyżby nieprzyjemne wspomnienia nie trzymały się ciebie?
Trzymały aż nad zbyt dobrze. Myślałem o tym tak często, jak to tylko możliwe. Nie potrafiłem sobie tego wybaczyć.
Rozdział miał być wczoraj, ale...
Zdawałam francuski na 5. ZDAŁAM!
Caine co ty wyprawiasz?
Pozdrawiam wszystkich, którzy czekali <3 (sorki za błędy)
CZYTASZ
Powrót || Gone
FantasyMinął już rok od zakończenia ETAP-u. Nic nie jest już takie jak kiedyś. Chociaż można by powiedzieć, że wszystko małymi krokami wraca do normy. Wyobraź sobie, że przeżyłeś to wszystko i myślisz, że Cię już nic nie zaskoczy. Jesteś w błędzie. Tak jak...