Rozdział 22

92 12 3
                                    

Perspektywa Sama


- Znasz tego chłopaka?- powiedziała do mnie Astrid wskazując na blondyna siedzącego w salonie.

- Nie mam pojęcia kim jest- nie miałem ochoty na rozmowę, a gdybym udzielał dziewczynie krótkich odpowiedzi to zapewne by się obraziła.

- Caine nie ma. Lana z Santijem gdzieś wyszli, a Diana jest zajęta. Może spędzimy ten czas w inny sposób niż nudna rozmowa- Astrid podeszła do mnie od tyłu i pocałowała w policzek. Kochała mnie męczyć. 

Odwróciłem się delikatnie w jej stronę i uśmiechnąłem się. Mimo wszystko nie chciałem pokazywać jak bardzo się z tego powodu cieszę. Przez to całe zamieszanie nie mieliśmy w ogóle dla siebie czasu, a gdy już myśleliśmy, że go będziemy mieć to wybuchała kolejna afera. Teraz będzie inaczej. Złapałem Astrid w ramiona i przytuliłem.

- Zabawę czas zacząć- wyszeptałem do jej ucha, a ona się tylko delikatnie zaśmiała.


Perspektywa Dekki


- Halo! Jest tutaj ktoś?- wcale nie byłam w tym momencie przerażona i spanikowana. Byłam w jakimś miejscu, gdzie kompletnie nie docierało światło słoneczne. Jedyne co tu było to szczury.

Głos Bryzy przepadł w momencie przekroczenia progu tego przeklętego domu. Dlaczego tu weszłam? Nie potrafię opisać tego co czułam słysząc jej głos. Myślę, że mogłabym ten stan porównać to mocnej hipnozy. Tylko tyle.

Potem coś musiało się stać, bo przed chwilą się obudziłam. Może zemdlałam, albo ktoś mnie czymś uderzył. Gdybym ja tylko wiedziała. Nie mam pojęcia jak długo tutaj jestem. Może tydzień, albo miesiąc. Możliwe też, że kilka godzin. Straciłam rachubę czasu.

Na początku wydawało mi się, że to zwykły dom. Jednak teraz mam wątpliwości. One rosną z każdą sekundą. Czuję się bardziej jak w jakimś labiryncie. 

Tak.

Zdecydowanie stawiam na labirynt.

Jest wielki.

A ja czuję, że zamiast z niego wychodzić to drążę jeszcze bardziej do środka.

Teraz nie patrzyłam pod nogi i to był zasadniczy błąd, bo już po chwili leżałam na podłodze zwijając się z bólu.

Obok mnie poczułam kroki. Ktoś przechodził i się śmiał. To była kobieta. Z całą pewnością. Stukot szpilek.

- Nasza kochana Dekka. Skłamałabym mówiąc, że się ciebie nie spodziewałam. Pokusa była zbyt wielka, prawda? Zobaczyć swoją dawaną miłość...

- Zamknij się- warknęłam. Nie potrafiłam tego słuchać. Żarty z czyichś uczuć to cios poniżej pasa. Ona o tym wiedziała. Skąd?

- Trochę milej- syknęła- Teraz to ja decyduję o twoim życiu. Właściwie nie tylko twoim. Za równe 22 godziny będą znajdowali się tu także twoi przyjaciele. Jestem ciekawa jak sobie poradzicie. Jednak szczegóły później. Gdy już będziemy wszyscy w komplecie. Ciekawa jestem czy zginiecie z własnych rąk czy może jednak moje przeszkody najpierw was zabiją- ostatnie słowa powiedziała jakby do siebie- ups. I tak powiedziałam już za dużo.

Stukot szpilek ucichł, a ja z całych siła starałam sobie przypomnieć do kogo mógł należeć ten głos. Z całą pewnością znałam tą kobietę. Tylko skąd? Wydawała mi się tak bardzo znajoma, że to aż niemożliwe.

Jednak ból głowy utrudniał.

Co z innymi?

Jak ona chcę ich tu sprowadzić?

Gdybym mogła ich tylko uprzedzić. Jednak to niemożliwe. 

Czy będę już musiała się poddać?

Scen +18 nie będę opisywała, bo nie lubię.

Jak chcecie to sobie wyobraźcie lol. 

Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz