Rozdział 20

94 12 2
                                    

Perspektywa Alberta


Wyszedłem z domu Lany razem z Dekką. Mark gdzieś się zgubił. Wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Mogłem teraz pobyć sam na sam z tą dziewczyną.

Szliśmy bardzo powoli. W ciszy, którą po chwili przerwał głośny huk. Przed nami zaczęły latać kawałki gorącego asfaltu. Całe to zjawisko sprawiało wrażenie wybuchu jakiegoś potężnego wulkanu. Ogień, który miał chyba na celu zwiększyć efekt tego widowiska, był teraz wszędzie. Wokół drogi paliły się drzewa, krzewy i niektóre domy. Patrzyłem na to wszystko z przerażeniem. Jednak w całym tym zjawisku było coś urzekającego...

- Albercie, chodź do mnie- do moich uszu dotarł niesamowicie piękny głos. Niczym głos syreny. Wydostawał się z jednego z płonących domu. Nawet przez chwilę się nie zastanawiałem.

- Co ty wyprawiasz do cholery!- jak przez mgłę usłyszałem głos Dekki. A może to nie była Dekka. Zresztą nieważne. Zignorowałem go i ruszyłem w stronę domu. Domu osoby należącego do istoty z niebiańskim głosem.

Jednak po chwili poczułem mocne szarpnięcie. Skąd ta osoba obok mnie ma tyle siły?

- Albert!- głos trochę wyraźniejszy, ale wcale nie ważniejszy. Teraz ktoś na mnie czeka.

Słyszałem jeszcze jakieś krzyki, ale właśnie przekroczyłem róg domu

Najkrótszy rozdział w dziejach świata XD

To nawet nie jest rozdział XDD Jednak musiałam coś dzisiaj napisać

W ramach rekompensaty, dodam jutro dłuższy rozdział :)


Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz