Rozdział 17

120 15 2
                                    

Perspektywa Sama


Wpatrywałem się tępo w miejsce, gdzie stoi Mark. Co za idiota. Jak można było być tak nieodpowiedzialnym?

- Musisz go spalić- usłyszałem głos Diany

- Co?- krzyknęła Astrid- Chyba sobie żartujesz. On pewnie ma rodzinę. Myślę, że zasługuje na godny pogrzeb. Nie dość, że go zabiliście...

- Nie zapędzaj się dziewczyno- syknął Caine

- Co? To nie moja wina, że zachowaliście się jak idioci- Astrid była wkurzona, a ja nie miałem siły jej uspokajać. Nie spałem całą noc. Skąd oni biorę teraz tyle energii, żeby jeszcze się kłócić?

Nie mogliśmy sobie pozwolić na więzienie, bo jakiś palant popełnił błąd. Kolejne zamieszanie to nie jest raczej to, o czym marzę. Podjąłem szybką decyzję za nas wszystkich. Ten człowiek i tak już nie poczuje bólu. No, a ja wcale nie robię tego po raz pierwszy. Szybko wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę ogrodu. Nie musiałem długo szukać ciała tego dziennikarza. Leżało od razy obok drzwi. Podniosłem ręce nad ciałem. Przymknąłem oczy, by je jeszcze raz otworzyć. Wtedy właśnie to zauważyłem. 

Mała karteczka, zwinięta w rulon. Leżała na ciele nieboszczyka. Bez zastanowienia podniosłem ją i otwarłem

Myśleliście, że tak po prostu odzyskasz Caine? Wasza grupa jest teraz silniejsza, ale czy nie uważasz, że niesprawiedliwie byłoby, gdyby tylko jedna strona stała odzyskała swojego członka?

Stęskniłem się, Drake Merwin

Poczułem, że coś ciężkiego jak żelazo opada na moje serce. Przez chwilę męczyłem się ze złapaniem oddechu. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że to tylko złudzenie. Uszczypnąłem się, ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie śnię. Jeden z moich największych koszmarów powraca. Już nawet nie zastanawiam się, czy to jest możliwe. Przecież Caine teraz też był między nami. Przecież on też nie żył. Został wskrzeszony? Nie. 

A może on dalej jest martwy?

Ta myśl uderzyła we mnie całą swoją siłą. Wystrzeliłem światłem i w ciągu kilku sekund ciało zmieniło się w popiół. Zrobiłem kilka szybkich kroków i już po chwili stałem na przeciwko brata. 

Bez zastanowienia przyłożyłem rękę w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Poczułem jak ogarnia mnie panika. 

Jego serce nie biło.

Caine Soren. Chłopak stojący na przeciwko mnie, nie żył.

Był martwy.

Mógłbym, więc stwierdzić, że przede mną stało zombie.

Caine przez chwilę stał zdezorientowany. Kiedy zabrałem swoją rękę, on położył w tym samym miejscu swoją. Zbladł. Czyżby sam wcześniej nie wiedział, że jego serce nie bije? 


Perspektywa Caine


Mój brat przyszedł z podwórka i pierwszą czynnością było przyłożenie ręki w miejsce, gdzie znajduję się moje serce. Potem widziałem na jego twarzy strach. 

Co jest?

Kiedy zabrał soją rękę, ja położyłem swoją na tym samym miejscu.

Myślałem, że umrę. Znowu. Jednakże po wyciągnięciu wniosków doszedłem do wniosku, że trupy nie umierają. 

A moje serce nie bije.

Skoro moje serce nie bije, to znaczy, że ja tak naprawdę nie żyję.

Jestem, więc martwy.

Poczułem ja robi mi się ciemno przed oczami. Jeszcze chwilę i zemdleję. 

Poczułem dotyk. Bardzo dobrze mi znany. Znany i niesamowicie przyjemny

- Co się stało?- usłyszałem głos Diany. Odwróciłem się w jej stronę

- Ja nie żyję- wyraz jej twarzy pozostawał bez wyrazu

- Przecież to niemożliwe- powiedział i wzięło głęboki oddech- Twoja moc wzrosła. Miałeś cztery kreski, prawda? Teraz masz 9. Na dodatek skala się zmieniła.

Chyba powinienem teraz się cieszyć. Jestem silniejszy. Tylko, że w tej chwili czas się dla mnie zatrzymał. Mógłbym zostać cesarzem, ale co mi z tego? Czuję się inaczej. Moje serce nie biję

+++

Ciekawie. Akcja się rozkręca.

Rozdziały są krótkie (niestety) ale to nie jest takie typowe opowiadanie jak 65% na wattpadzie o bad boyu i nowej dziewczynie w szkole XDD Piszę się to trochę trudniej, ale i tak to kocham <3

Będę dodawała częściej. Teraz miałam takie urwanie głowy hehe

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Jesteście najlepsi na świecie!

kocham, Ania


Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz