Rozdział 24

79 12 2
                                    

Perspektywa Sama


Poczułem rozrywający ból w prawej kostce.

Dopiero potem poczułem ból głowy. Nie był on tak mocny jak ta przeklęta kostka.

Co się właściwie stało?

Astrid zasnęła, a ja mimo odczuwalnego zmęczenia nie potrafiłem. Na dodatek z dołu docierały do mnie dosyć głośne rozmowy.

- Spróbuj  mnie tylko dotknąć, a urwę ci...

- Spokojnie mała. To ty mnie zaprosiłaś- głos, który ciężko było mi zidentyfikować. Nie kojarzyłem faceta.

- Źle zinterpretowałeś- Diana była wyraźnie zdenerwowana.

Wyszedłem z pokoju na korytarz i spojrzałem w dół. Na dole Diana uciekała przed jakimś chłopakiem, który gonił ją wokół stołu. Krzesła były porozrzucane. Firana zerwana, a obrus leżał na drugim końcu pokoju.

Stwierdziłem, że nie będę wnikał.

- Co jest?- krzyknąłem.

- Powiedz coś temu idiocie.

Wysoki blondyn uśmiechnął się złośliwie i tak jakoś niepokojąco. Po chwili skierował swoją rękę do kieszeni i wyciągnął coś okrągłego.

Pojemnik podniósł do góry i z całej siły rzucił o ziemię.

A teraz obudziłem się w jakimś dziwnym i ciemnym miejscu. Nie wiem, gdzie Diana i Astrid.

Czy też tu będą?

- No proszę, proszę. Zapamiętać, żeby zawsze zatrudniać czarujących blondynów- głos starszej kobiety obijał mi się w uszach.

- Kim jesteś?- wykrztusiłem.

- Gdybym ci powiedział to nie było by wokół mnie tej aury tajemniczości- zaśmiała się.

Przewróciłem oczami.

- Co tutaj robię?

- Zapewniasz rozrywkę...


Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz