three

1.2K 63 3
                                    


Chloe P.O.V :

To był ten dzień. Musiałam w końcu iść do szkoły. Uśmiechać się i spojrzeć w oczy tym wszystkim, których zostawiłam bez żadnego słowa wyjaśnienia. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale trzeba przecież płacić za swoje błędy tak? Przez całą noc nie udało mi się usnąć. Za bardzo się przejmowałam. Zupełnie jakbym szła tam pierwszy raz. Wtedy martwiłam się o to czy ci ludzie mnie zaakceptują i przyjmą jak swoją. Teraz było dokładnie tak samo.

Przed piątą wstałam z łóżka. Uznałam, że bez sensu jest leżenie i patrzenie w sufit, kiedy i tak wiesz że nie zaśniesz. Powoli i bez pośpiechu zaczęłam szykować się na rozpoczęcie roku szkolnego. Chyba pół godziny spędziłam w garderobie przeglądając wszystkie moje ubrania w poszukiwaniu idealnego stroju. W końcu udało mi się znaleźć sukienkę. Czarną, rozkloszowaną do połowy ud z dość głębokim dekoltem i metalicznym paskiem przepasanym w talii do tego dobrałam podobną kolorystycznie ciężką bransoletę. Zrobiłam czasochłonny makijaż po czym moje długie włosy potraktowałam lokówką tak by loki opadały mi kaskadami na plecy. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że nie wyglądam tak źle. Uśmiechnęłam się do mojego odbicia by choć trochę dodać sobie pewności siebie.

Wzięłam jeszcze czarną torebkę na metalowym pasku i wybrałam czarne wysokie platformy po czy zabierając po drodze klucze ruszyłam do garażu by odpalić mojego ukochanego astona martina i pojechać do szkoły. Miałam nadzieję, iż nie natrafię na korek, bo i tak byłam już lekko spóźniona.

Harry P.O.V :

Podjechałem pod szkołę pięć minut przez rozpoczęciem tego całego gówna na sali gimnastycznej. Jak co roku. Przemówienia, przywitanie pierwszaków i podobne bzdety. Jedynym plusem było obczajenie nowych seksownych pierwszoklasistek, czyli to co najbardziej lubiłem.

Kiedy wysiadłem z mojego porsche od razu wszystkie spojrzenia dziewczyn padły na mnie. Uśmiechnąłem się i na nos nasunąłem moje ulubione okulary przeciwsłoneczne. Zapowiadał się piękny dzień.

Powoli i bez pośpiechu ruszyłem w stronę mojego miejsca. Idąc już z daleka ujrzałem zalotny uśmiech mojej ulubienicy. Wysoka, blondwłosa dziewczyna siedziała na murku mając na sobie tylko krótką sukienkę, która odsłaniała więcej niż zakrywała. Uśmiechnąłem się do niej na co przegryzła wargę po czym wstała z prowizorycznej ławki i podeszła do mnie. Pocałowałem ją co oddała z wielką przyjemnością. Właśnie miałem zapytać czy nie chce sobie odpuścić rozpoczęcia na rzecz ostrego maratonu u mnie, kiedy usłyszałem jakieś poruszenie w bramie. Oderwałem się od Alison i spojrzałem w tamtą stronę.

Z astona martina z gracją wyszła wysoka brunetka. Wyglądała obłędnie. Kiecka do połowy ud, idealnie wyeksponowane piersi, opalone nogi aż do nieba, przez niebotycznie wysokie szpilki. Szła pochylona nad telefonem, prawdopodobnie pisząc jakiegoś sms'a. Kierowała się w moim kierunku, a w miarę jak się zbliżała coś w tej dziewczynie było znajomego. Jakbym już gdzieś ją widział.

Alison prychnęła kiedy spostrzegła, że przyglądam się z takim zainteresowaniem nowo przybyłej. Zignorowałem ją i dalej wpatrywałem się w dziewczynę. Nagle jakby wyczuła mój wzrok spojrzała znad telefonu prostu w moje oczy. I wtedy ją poznałem. Chloe. W porównaniu z poprzednim rokiem lepsza i bardziej seksowna wersja mojej byłej dziewczyny. Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Znaczy słyszałem plotki o tym że miała wrócić z internatu, ale jakoś nie podejrzewałem że jednak to się stanie. Dziewczyna odrzuciła ręką włosy do tyłu i uśmiechnęła się na moją reakcję.

- Hej Harry - powiedziała z uśmiechem, a mnie zatkało. Stałem jak sparaliżowany nie mogąc nic z sobą zrobić. W jednej chwili wszystkie wspomnienia, które starałem się wyrzucić, pojawiły się z zdwojoną siłą. Pierwsze spotkanie, pocałunek, seks. Każda z randek i wypadów, nocy, które przegadaliśmy zamiast spać. Kurwa mać, jebana Chloe. Jak mogła wrócić właśnie teraz kiedy już prawie zapominałem. Wiedziałem jedno, jeśli ona tu jest będę robić wszystko by była moja. I nikt mnie nie powstrzyma by złamać jej serce. W końcu nie byłem już tym chłopakiem jakiego znała i kochała. W końcu ruszyłem w stronę sali gimnastycznej zostawiając zszokowaną Alison samą. Miałem to gdzieś. Przecież i tak jeszcze przyjdzie. Takie jak ona zawsze wracają. Znalazłem miejsce z którego mogłem bez problemu obserwować Chloe. Stała otoczona przez wianuszek adoratorów, a mnie brała istna kurwica. Miałem ochotę tam podejść i zrobić z nimi porządek.

Gdzieś na sali mignęła mi postać Hemmings. Jeszcze jego tu brakowało. Chloe za nim nie przepadała tak samo zresztą jak ja. Mogłem być spokojny akurat o to. Apel się skończył więc mogliśmy iść do klas na spotkanie z wychowawcą. Nie interesowało mnie to. Miałem plan i pora była by wcielić go w życie.

Znalazłem Chloe kiedy szła do swojej sali lekcyjnej. Nie spodziewała się mnie więc bez problemu złapałem ją i pociągnąłem w stronę otwartych drzwi od klasy biologicznej. Szarpnęła się ale byłem silniejszy więc przyparłem ją do ściany. Spojrzałem jej w oczy po czym uśmiechnąłem się widząc jej niezadowoloną minę.

- Tęskniłaś? Bo ja baaardzo - powiedziałem lustrując całe jej ciało przede mną. Dotknąłem jej uda po czym zacząłem sunąc wyżej zatrzymując dłonie na jej talii.

- Harry, śpieszę się - powiedziała, próbując się wyrwać z mojego uścisku.

- Mamy jeszcze pięć minut. Nie panikuj - odparłem po czym zbliżyłem twarz do jej twarzy by ją pocałować, niestety kiedy moje wargi były prawie na jej ustach Chloe obróciła twarz ku mojemu niezadowoleniu tak, że jedyne co to udało mi się cmoknąć ją w policzek.

- Lukey - usłyszałem jej głos na co zmarszczyłem czoło. Lukey? co to miało znaczyć?

Spojrzałem na drzwi i wszystko stało się jasne. W drzwiach sali stał nie kto inny jak pieprzony Luke Hemmings.

- Tu jesteś? Szukałem Cię, mała - powiedział blondyn na co Chloe korzystając z mojego zdezorientowania wyrwała się z mojego uścisku po czym ruszyła w stronę drzwi i tego nieszczęsnego Hemmingsa. Kiedy obok niego przechodziła przejechała dłonią po jego torsie co wywołało na jego twarzy lekki uśmiech. Dziewczyna minęła chłopaka po czym wyszła z klasy. Niebieskooki obejrzał się za nią po czym zwrócił z powrotem w moją stronę posyłając mi uśmiech satysfakcji na co we mnie się zagotowało. Warknąłem na niego co sprawiło że chłopak tylko się zaśmiał i już miał wychodzić, ale w ostatniej chwili obrócił się w moją stronę.

- Nie masz szans, stary - powiedział po po czym wyszedł, zostawiając mnie samego z moimi myślami.

Po raz drugi w tym dniu stałem jak sparaliżowany. To wszystko było tak strasznie popieprzone. Jak to się mogło stać, że Chloe i Hemmingsa coś łączyło. Przecież nigdy za sobą nie przepadali. Zakryłem twarz dłonią. To wszystko było jedną wielką zagadką. Wyjazd Chloe, internat i ten idiota.

Zacisnąłem pięści po czym wyszedłem z klasy. W tym momencie obiecałem sobie że będę robić wszystko by Hemmings tego pożałował.

________________________________________________________________

Dzisiaj tak troszkę z innej perspektywy.

Ogólnie zmieniłam imię Jamesa na Harrego, bo jakoś tak lepiej mi się pisało mając świadomość, że piszę o Stylesie.

Więc tak naprawdę teraz wszystko się już chyba wyjaśniło.

No i mam nadzieję, iż moja historia jednak się komuś podoba. Liczę na jakieś gwiazdki i komentarze, bo nawet nie wiecie jak to motywuje do pisania ;)

BTW..

Jak podobają Wam się bohaterzy?

'




deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz