Thirty-five

458 35 2
                                    

Harry P.O.V :

To już był tydzień. Jeden pieprzony tydzień, a ja nie mogłem patrzeć na to co wyprawia ten jebany kretyn. Po tym jak odwiozłem Chloe do domu jej ojca zacząłem intensywnie przyglądać się poczynaniom Hemmings'a i doszedłem do wniosku, że jest idiotą. Rozumiałem, że mógł nie przyjąć tego entuzjastycznie, ale bez przesady. On cały czas chodził pijany i chciał się z każdym bić, tylko dlatego, że po raz kolejny z jego powodu dziewczyna, którą najprawdopodobniej kocha go zostawiła. Ja będąc w jego sytuacji próbowałbym szukać kobiety na której mi zależy, albo chociaż do niej zadzwonić, by wyjaśnić sobie parę rzeczy. A z tego co Sinclair mi mówiła ten frajer nie wykazał żadnej inicjatywy, by choć spróbować się z nią skontaktować. Nawet przez chwilę miałem wrażenie, że okazał się zwykłym kutasem i nie traktował mojej byłej dziewczyny poważnie, ale kiedy zobaczyłem go czwarty dzień pod rząd w tym samym klubie i ten jego zbolały wyraz twarzy wiedziałem że jednak moje przypuszczenia okazały się błędne i Luke rzeczywiście ją kochał. W końcu pierwszy raz w życiu widziałem człowieka, który mógłby doprowadzić się do takiego stanu przez kobietę. Kiedyś cholernie pewny siebie zawsze z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy, teraz niezadbany koleś, który jedyne czego pragnie to samotności i kolejnej butelki wódki, którą kelnerka systematycznie mu przynosi, bo jednak klient nasz pan. Szczerze mówiąc, kiedy pojawił się tu pierwszy raz i blond włosa piękność bardzo dobrze obdarzona przez naturę ewidentnie z nim flirtowała a nawet zostawiła karteczkę ze swoim numerem, miałem wrażenie, że chłopak się złamie i mimo to że był zraniony przepieprzy tą pannę w pierwszej, lepszej kabinie w łazience. Ku mojemu zaskoczeniu Hemmings ani razu na nią nie spojrzał, mimo jej usilnych starań. Raczej byłbym skłonny powiedzieć, że być raczej oschły i niemiły. A przecież każdy wie, że największą pasją Hemmings'a są kobiety i żadnej nie potrafi odmówić, co oczywiście pokazał zdradzając Chloe przy pierwszej lepszej okazji. Jednak teraz naprawdę mu zależało, a widząc go zalanego w trupa po raz siódmy w tym tygodniu miałem ochotę się nad nim zlitować i powiedzieć prawdę. Męczyło mnie już jak tak spokojnie patrzyłem sobie jak ten się stacza na dno. Mimo tego że naprawdę ten frajer działam mi na nerwy i bardzo, ale to bardzo go nie lubiłem to jednak było mi go szkoda, bo przecież hej sam mógłbym być w takiej sytuacji. W tym momencie zadziałała solidarność plemników czy jakoś tak. Wiedziałem, że to będzie zły pomysł i prawdopodobnie dostanę opierdol stulecia, ale co tam. Przynajmniej może będę tym który to uratował czyjś związek. Kto wie.

Kiedy Hemmings zaczął się sapać i wykrzykiwać bełkotem, niemiłe słowa w stronę bogu ducha niewinnej kelnerki jak bohater postanowiłem wkroczyć do akcji. Podszedłem do stolika i złapałem tego frajera za szmaty. Zaczął się szarpać i wyrywać co nie do końca mu wychodziło, bo zamroczony alkoholem miotał się jak worek ziemniaków. Mimo to szarpnąłem go i postawiłem do pionu.

- Tobie już wystarczy, Hemmings - powiedziałem, a gdy ten dalej się wyrywał chcąc nie chcąc przywaliłem mu liścia na otrzeźwienie. Chłopak otrząsnął się i spojrzał na mnie z pogardą. 

- Odpierdol się ode mnie, kutasie - odparł po czym szarpnął się a ja w tym momencie go puściłem. 

- Ja pierdole. Ogarnij się. Zachowujesz się jak pizda - powiedziałem tylko, na co jego twarz poczerwieniała ze złości, a pięście się zacisnęły.

- Nie twój interes, Styles. Zajmij się kurwa swoim życiem. 

- Aktualnie moje jest w porządku. Za to twoje nie bardzo - powiedziałem. Luke spojrzał na mnie z pogardą w oczach. Jezu nie wiedziałem, że można kogoś aż tak nie lubić. 

- I co przyszedłeś tu by wyśmiać to że w końcu jakaś laska złamała mi serce? - zapytał żałośnie już całkowicie zrozpaczonym głosem. Cóż maska opadła i teraz miałem przed sobą człowieka, który nie wiedział co ma zrobić ze swoim życiem - To proszę nie krępuj się.

- Nie, jestem tu po to by złamać kilka obietnic i sprawić, że przestaniesz zachowywać się jak żałosna ciota - powiedziałem i złapałem go za ramię, ciągnąc w stronę wyjścia. Chłopak oczywiście nie nadążał i potykał się co drugi krok, ale miałem to gdzieś. Chciałem jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. 

- I teraz zamierzasz być moim aniołem stróżem, który będzie wyciągał mnie z każdej opresji - zapytał zabawnie kiedy wpakowywałem go do swojego samochodu, co nie było łatwym zadaniem, gdyż Hemmings był wysoki i zachowywał się jak szmaciana lalka, co oczywiście robił specjalnie. Zacisnąłem szczękę i uśmiechnąłem się przesłodzonym uśmiechem.

- Nie przeginaj. Chcesz zobaczyć swoją kobietę czy nie? - zapytałem, na co chłopakowi zaświeciły się oczy, po chwili jednak jego twarz wykrzywiła się w złości, gdy dotarły do niego moje słowa.

- Ty chuju, bawisz się w stalkera przez cały tydzień i dopiero teraz mi mówisz, że wiesz gdzie ona jest - wybuchnął, a ja dopiero teraz pogratulowałem sobie, podświadomie bijąc się w twarz. Jak teraz mogłem się wygadać. Nie tak miało to wyglądać. Wziąłem głęboki wdech i ze świstem wypuściłem powietrze z płuc.

- Jakoś przez ten tydzień nie interesowało Cię co się z nią dzieje. Obiecałem jej że nic Ci nie powiem, ale widząc Ciebie i to co ze sobą robisz uznałem, że prędzej zapijesz się na śmierć niż sam ogarniesz temat - powiedziałem na co chłopak spuścił wzrok i zacisnął szczękę - więc łaskawie zamknij się, bo mi się odwidzi i Ci nie pomogę.

Przez chwilę panowała między nami cisza. Hemmings chyba przez nadmiar informacji wytrzeźwiał i składał sobie to wszystko do kupy, analizując swoje błędy, które popełnił.

- Zabierz mnie do niej - spojrzał na mnie błagalnie na co ja zaśmiałem się. 

- Chcesz się jej pokazać w takim stanie? Jezu człowieku podziwiam. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Chcesz żeby uciekła z krzykiem czy co? - powiedziałem i chyba w tym momencie dotarło do niego co miałem na myśli.

- Dobra, wygrałeś. Zawieź mnie do domu - powiedział, a ja pogratulowałem sobie że tym razem tak łatwo poszło. 

Wsiadłem do samochodu i całkowicie zignorowałem blond włosego, który na siłę próbował wyciągnąć jakieś informacje dotyczącej Sinclair, a kiedy jego pytań było zbyt dużo i od tego jego pizdowatego głosu rozbolała mnie głowa włączyłem radio na największą głośność, które idealnie zagłuszało ten jego pijacki bełkot. Jezu w dalszym ciągu nie rozumiałem co moja ex widziała w tym idiocie, ale mniejsza z tym.

Kiedy znaleźliśmy się pod domem Hemmings'a wysiadłem razem z nim by dopilnować by się ogarnął po czym po wielu kłótniach doszliśmy do porozumienia. Miał się doprowadzić do porządku i trochę przespać, a z samego rana miałem mu przesłać adres ojca Chloe. 

Pojechałem do domu, ale oczywiście po drodze postanowiłem poinformować Sinclair, że będzie miała gościa, na co nie była zadowolona i tak jak się spodziewałem dostałem awanturę roku, ale wiedziałem, że jeszcze mi za to podziękuje. 

Prędzej czy później. 

W każdym bądź razie kiedyś tam na pewno.

___________________________________________

Miłego dnia wam życzę kochani. 

Mimo iż dodaje tak rzadko to i tak duża liczba z was ze mną została. 

Nawet nie wiecie jak się cieszę. 

Dziękuję z całego serduszka.

♥♥♥♥


deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz