Epilog + podziękowania.

636 40 6
                                    

Chloe P.O.V : 

Byłam załamana. Nagle wszystko zwaliło mi się na głowę. Wracając do rodzinnego domu nie spodziewałam się że osoba w której widziałam ostatnią nadzieję będzie knuć za moimi plecami. Tak mój kochany ojciec kiedy dowiedział się o moim błogosławionym stanie z góry oznajmił mi że muszę wyjść za mąż i to jak najszybciej. Przecież nie mogłam przynieść wstydu tak wysoko postawionej rodzinie jak moja. Myślałam że żartuje, albo taka decyzja była spowodowana szokiem, ale kiedy następnego dnia przyprowadził mojego potencjalnego męża byłam wściekła. Tak facet okazał się totalną pomyłką i co najważniejsze był wcześnie siwiejącym mężczyzną przed trzydziestką z okropnym gustem muzycznym i problemem z nadmierną potliwością. Oczywiście kolacja nie poszła za dobrze i po godzinnej kłótni z ojcem w końcu udało mi się go przekonać, iż jeśli naprawdę mam wyjść za mąż to tylko i wyłącznie z miłości. Nie był zadowolony, ale w końcu byłam jego jedynym dzieckiem. Nie mógł mnie stracić, bo przecież na starość zostałby całkowicie sam ze swoimi wypchanymi kieszeniami. To go otrzeźwiło i sam dał mi pozwolenie o decydowanie o własnej przyszłości. Pff. Też mi coś.

Jednak największym zaskoczeniem był telefon od Harry'ego. W sumie czego ja się mogłam spodziewać. Pieprzona solidarność plemników. Byłam zła, ale jednak w głębi serca cieszyłam się jak głupia. W końcu tęskniłam i naprawdę chciałam się z nim zobaczyć. Nawet jeśli miałby to być ten ostatni raz. Ważne jednak w tym momencie było dla mnie, że nie olał mnie całkowicie i prawdopodobnie dalej miał mnie w swoim sercu mimo tego z czym go zostawiła. Jednak byłam przygotowana na najgorsze. Ból.

Dokładnie w momencie w którym byłam bliska nabawienie się potwornego bólu głowy od tego myślenia na podjazd wjechał samochód. Moje serce momentalnie przyśpieszyło i miałam problem ze złapaniem oddechu. Nagle potwornie zaczęłam się denerwować, z czego zaczęły pocić mi się dłonie. Nienawidziłam tego z całego serca. Stojąc przed lustrem wzięłam jeden głęboki oddech na uspokojenie i jak w transie zaczęłam schodzić na dół. A skąd wiedziałam, że to akurat Hemmings? Cóż raczej nikt ze znajomych mojego ojca nie słuchał Nirvany, którą oczywiście usłyszałam ze swojej sypialni na pierwszym piętrze, bo jakże by inaczej. 

Wyszłam z domu, ledwo słyszalnie zamykając za sobą drzwi i pierwsze co zobaczyłam to napięte i umięśnione plecy Luke'a, który najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważył. Siedział na schodkach na werandzie i po jego rozkojarzeniu zdążyłam się domyślić, że był zamyślony. Na moją twarz wypłynął półuśmiech. Lubiłam go takiego cichego i we własnym świecie. To był jedyny czas kiedy przynajmniej bez skrępowania mogłam przyglądać się jego twarzy i cokolwiek z niej odgadnąć. 

Moja dłoń wylądowała na jego ramieniu na co ocknął się i spojrzał na mnie, automatycznie podnosząc się na równe nogi. W jednej sekundzie stałam nad nim, a w drugiej jego silne ramiona szczelnie oplatały moje ciało. Zamknęłam oczy, delektując się tą chwilą. Zaciągnęłam się jego zapachem i westchnęłam. Poczułam jak Luke chowa głowę między moimi włosami.

- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj - szepnął mi do ucha cały roztrzęsiony. Pogłaskałam go po plecach i wbiłam wzrok w ziemię. Nie mogłam na niego spojrzeć. Nie po tym co się wydarzyło i jak go potraktowałam. Było mi wstyd, ale chłopak nic sobie z tego nie robił. Mimo iż dzieliła nas odległość jednego schodka tym razem byliśmy tego samego wzrostu. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on koniuszkami palców zaczął dotykać mojej twarzy. Przymrużyłam oczy i przechyliłam głowę w bok. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi jego dotyku. Co ja mówiłam? Brakowało mi go całego. 

Jedna łza popłynęła po moim policzku, a ja wyplątałam się z jego objęć. Poczułam pustkę, ale mimo to odsunęłam się od niego i szczelniej opatuliłam się ciepłą bluzą. Znów spuściłam wzrok. Nie potrafiłam dłużej wytrzymać jego zbolałego wzrok. To było dla mnie za wiele.

deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz