twenty-five

604 45 9
                                    

Luke P.O.V :

Cały ten tydzień zleciał zbyt szybko. Bal był już dzisiaj. Naprawdę cieszyłem się że po dzisiejszym wieczorze to wszystko się skończy. Skończy się to całe podekscytowanie i rewia mody w wykonaniu dziewczyn, które na siłę chciały znaleźć sobie wymarzonego partnera. Nie wiedziałem dlaczego, ale wszyscy dobierali się w pary w szkole. Było to dla mnie dziwne i niezrozumiałe. Czy oni wszyscy nie mięli znajomych i sympatii poza szkołą? Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale każdy praktycznie znał te osoby z widzenia, czy ze zdjęć na portalach społecznościowych. Więc naprawdę nie wiedziałem dlaczego cała szkoła mówiła o Chloe i jej nowym wielbicielu. W sumie sam byłem ciekaw, ale nie dawałem po sobie poznać, że zależy mi na odkryciu prawdy. Można było sądzić że byłem niewzruszony na wszystkie plotki.  Naprawdę zastanawiałem się kim on jest i co jest w nim takiego wyjątkowego, że Sinclair go zaprosiła. Nie mogłem zaprzeczyć, ale byłem trochę zazdrosny. Trochę to niestety mało powiedziane. Na samą myśl, że ten patałach położył na niej swoje brudne łapska sprawiał że gotowałem się ze złości, a pięści same mi się zaciskały. Przez co naprawdę zastanawiałem się czy to rzeczywiście był dobry pomysł by iść na ten cały bal. W końcu nie wiadomo co pod wpływem złości wpadnie mi do tej pustej głowy. Pokręciłem tylko głową i westchnąłem.

W każdym bądź razie stałem teraz w swojej sypialni i patrzyłem z góry jak moja kochana siostra z zaangażowaniem wiązała mi muszkę wokół mojej szyi. Zaśmiałem się krótko na widok jej twarzy za co oberwałem w tył głowy. Dziewczyna obróciła mnie do lustra i zaczęła podziwiać swoją pracę. Poklepała mnie po klatce piersiowej i posłała mi spojrzenie pełne podziwu.

- No braciszku, nareszcie wyglądasz jak prawdziwy mężczyzna - powiedziała, a mnie zachciało się śmiać. Cóż rzeczywiście. Garniak za kilka patyków robił swoje. Od razu wyglądałem na bardziej dorosłego i przystojniejszego nie dało się zaprzeczyć. Poprawiłem włosy i uśmiechnąłem się do swojego odbicia, delikatnie przegryzając kolczyk. Tak, zdecydowanie byłem seksowny.

- Oh daj spokój. Zrób sobie zdjęcie. Starczy na dłużej - powiedziała z przekąsem popychając mnie w stronę wyjścia z sypialni. Zaśmiałem się i poczochrałem jej włosy na co zrobiła się cała czerwona ze złości. Oczywiście oberwałem pięścią w brzuch. Jednak jak na dziewczynę miała siłę. 

- Idź już bo się spóźnisz  - powiedziała, a ja zabrałem klucze z samochodu i ruszyłem do wyjścia uprzednio żegnając się z siostrą. Wsiadłem do auta i pojechałem pod dobrze znany mi adres. 

Podjechałem pod dom Ashley i oczywiście musiałem czekać na tą idiotkę z dziesięć minut. Dziewczyna na przywitanie chciała mnie pocałować w usta, ale w odpowiednim momencie przekrzywiłem głowę tak, że jej wargi dotknęły mojego policzka. Uśmiechnąłem się niezręcznie na co ta tylko skrzywiła się nieznacznie po czym odwzajemniła gest.

***

Stałem znudzony, rozmawiając z chłopakami z dziewczyną uczepioną na moim ramieniu. Irytowała mnie swoim zachowaniem. Cały czas dostawiała się do mnie i świadomie dawała znać każdej dziewczynie, że jestem jej, co było strasznie denerwujące i naprawdę miałem ochotę nią potrząsnąć i wepchać ją do schowka na miotły. Czy ona nie rozumiała, że nie jarała mnie taka zaborczość? Czy to że nie reaguję na jej zaloty nie dawało jej do myślenia, że tego nie chcę? Przeklęty plastik. W tamtym momencie żałowałem, że w ogóle ją zaprosiłem, a co dopiero tu przyszedłem. Jednak w chwili kiedy na sali zrobiło się cicho, a wzrok każdego podążył w kierunku wejścia zaniemówiłem. Na salę weszła prawdziwa bogini. Była wysoka, zdecydowanie zbyt wysoka, zwłaszcza mając na nogach czarne przynajmniej szesnastocentymetrowe szpilki na platformie z czerwonymi podeszwami i cieniutkimi paskami wokół kostek. Do tego miała przepiękną czarną sukienkę składającą się z dwóch części. Jedna w całości była mocno zarysowanym i uwydatniającym gorsetem z koronki i różnych ornamentalnych wzorów, a dół składał się z lejącego się tiulu, aż do połowy ud. Dziewczyna miała idealny, dość ciemny makijaż, pokręcone włosy sięgające jej prawie do tyłka, a dodatkowo końcówki były podkreślone mocnym czerwonym kolorem farby do włosów. Była piękna i wcale nie dziwiłem się że cała część męskiej populacji w tej sali do niej wzdychało. Cóż nie byłem wyjątkiem, jednak moje ręce automatycznie się zacisnęły kiedy dziewczyna zaśmiała się i złapała za rękę prawdopodobnie jej nowego chłopaka, który swoją drogą jak na mój gust zdecydowanie wyglądał na takiego typowego niegrzecznego chłopca, przed którymi ostrzegają starsi bracia. Dziewczyna dostrzegła mnie w tłumie i kiwnęła mi głową, chciałem zrobić to samo, ale w tym momencie o swojej obecności dała znać Ashley, która dotknęła mojego policzka i pociągnęła mnie w swoją stronę mocno całując. Przez chwilę nie zareagowałem, ale kiedy dotarło do mnie co się dzieje odepchnąłem dziewczynę od siebie na co tylko zachichotała, spoglądając w stronę wejścia, przy którym nie było już Chloe. 

Sapnąłem i odsunąłem się do dziewczyny, która niestety nie załapała aluzji i zaczęła się do mnie przysuwać. Na szczęście w porę pojawił się Zayn i pod byle jakim pretekstem zabrał mnie stamtąd za co oczywiście w tym momencie byłem mu strasznie wdzięczny. 

Impreza trwała w najlepsze. Całe towarzystwo rozluźniło się dzięki alkoholowi i innym używkom. Na parkiecie znajdowało się dość dużo par, które tańczyły raz wolnego, a raz dzikie pląsy, które w połączeniu z zakrapianym ponczem wyglądały dość komicznie. Cały czas wokół mnie kręciła się Ashley i dzięki alkoholowi jej towarzystwo było nawet znośne. W końcu postanowiłem poświęcić jej trochę uwagi z racji tego, że przecież zaprosiłem ją na ten głupi bal, więc musiałem przecierpieć ten jeden wieczór. Choć przyznam się szczerze cały czas ukradkiem obserwowałem swoją piękną ex, która z pewnością bawiła się lepiej ode mnie. Była duszą towarzystwa, a wokół niej utworzyło się kółko wzajemnej adoracji w postaci napalonych samców. Całe szczęście że jednak ten jej laluś tu był, bo gdyby nie on wszyscy Ci faceci przerżnęli by ją tu na środku parkietu. A to ty mógłbyś teraz być razem z nią - powiedział złośliwy głosik w mojej głowie na co zacisnąłem szczękę i wypiłem kolejny kieliszek wódki. Głos zdecydowanie miał rację. To mogłem być ja. To ja mógłbym ją obejmować, tańczyć z nią, całować i odpychać tych napalonych natrętów. Westchnąłem i pokręciłem głową. To wszystko twoja wina Hemmings!

***

Bal się skończył i wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów, lub na dalszą imprezę. Oczywiście królem i królową została Chloe z tym swoim fagasem. Okropność, ale czego ja się spodziewałem? Przez cały wieczór chodziłem nabuzowany, a moja mina wyrażała "bez kija nie podchodź" zupełnie jakbym miał okres i nawet moi przyjaciele unikali mnie jak ognia. Ta noc była kompletną pomyłką. Wiedziałem, że tak to się skończy. Piłem i cóż cały czas miałem w głowie wizję jak moja dłoń spotyka się z twarzą tego dupka. 

Ale cóż teraz alkohol całkowicie wyparował kiedy wyszedłem na nocne orzeźwiające powietrze. Zapaliłem papierosa i wsiadłem do samochodu nie przejmując się tym, że jeszcze parę godzin temu piłem. Zamierzałem pojechać do domu i po prostu iść spać, ale musiałem jeszcze zatankować. Nie chciałem spędzić nocy w aucie na tylnym siedzeniu na jakimś poboczu. 

Zjechałem na najbliższą stację i zatankowałem. Poszedłem zapłacić i dodatkowo kupiłem jedną butelkę Jack'a, gdyż naszła mnie nagła ochota by zalać się w trupa. Kiedy wychodziłem w uczy rzucił mi się przesłodki widok. Chloe była przytulona do tego bruneta, a ten mówiąc coś z uśmiechem całował jej skroń. W tamtym momencie całkowicie nie wiedziałem co robię. Jak zamroczony szedłem w ich kierunku, a kiedy dziewczyna na chwilę się odwróciła, stojąc w bezpiecznej odległości nie myśląc, zamachnąłem się i tak to właśnie moja pięść spotkała się z jego twarzą. Dokładnie tak jak sobie zamarzyłem. Usłyszałem pisk Chloe, a potem jakby nigdy nic odwróciłem się na pięcie i wygwizdując nieznaną mi melodie szczęśliwy ruszyłem do samochodu. 

Zadowolony i dumny z siebie wróciłem do domu, przebrałem się w czarne dresy i szary t-shirt po czym opadłem na łóżko, otwierając przy okazji butelkę daniels'a. Pociągnąłem spory łyk i zatopiłem się głębiej w poduszkach. Puściłem sobie jeden z moich ulubionych albumów Nirvany, w końcu nie miałem zamiaru siedzieć sam w całkowitej ciszy. Nagle mój telefon zawibrował. 

to be continued...

To mamy kolejny rozdział. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale była wena, ale brak czasu zniszczył wszystko :(

Starałam się ale jak zawsze nie wyszło :/ W każdym bądź razie mam nadzieję, iż komukolwiek się spodobało. 

Jeśli chodzi o kontynuację rozdziału to jutro zamierzam wstawić ich rozmowę sms'ową o całej tej sytuacji. Mam nadzieję, iż mnie za to nie zlinczujecie. 

Gwiazdki i komentarze mile widziane... :)

deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz