Thirty-three

487 34 4
                                    

półtorej miesiąca później :

Między mną a Luke'iem znów zaczęło się układać. Od momentu pamiętnej nocy w klubie byliśmy ze sobą całkowicie szczerzy i tak jak obiecałam nie spotkałam się z Lolą ani razu, choć ta jak szalona wydzwaniała do mnie już następnego dnia. W końcu poddała się kiedy po tygodniu nie odpowiedziałam na żadne połączenie czy wiadomość. I bardzo dobrze. Teraz przypominając sobie tą długą i jakże szczerą rozmowę doszłam do wniosku że nie chcę mieć z nią już więcej do czynienia. Dziwne, że jeszcze tamtego wieczoru jak zaczarowana słuchałam jej jak to Hemmings nie przypadł jej do gustu i powinnam z nim zerwać, bo nie on nie będzie w stanie dać mi szczęścia na dłuższą metę. Rozumiałam że była naćpana, ale to już była przesada opowiadania mi tego kiedy próbowaliśmy poskładać z Luke'iem z powrotem do pionu. Najbardziej jednak byłam zła na siebie, że dałam się namówić i co gorsza pod wpływem narkotyku zaczęłam na początku myśleć tak samo, bo namąciła mi w głowie. W sumie nie była to wina Loli tylko Nate'a, bo to on cały czas mnie do tego namawiał, ale uznałam, że Luke nie musi wszystkiego wiedzieć. O boże zdecydowanie nie powinien wiedzieć, zwłaszcza, że nie byłby zadowolony słysząc, że jego dziewczyna siedząc okrakiem na swoim niedoszłym chłopaku wciągała kryształ z jego nagiej klatki piersiowej. To byłaby katastrofa, więc wolałam trzymać się wersji że to była wina Loli. Tak było łatwiej. Łatwiej dla mnie. Wciągnęłam głośno powietrze do płuc i pokręciłam z głowy wciąż powracające do mnie myśli. Byłam zła na siebie, że cały czas wracałam do tego wydarzenia, a przecież to już było dawno za mną. 

Do tego coś nie dawało mi spokoju, cały czas krążąc zakamarkami mojego umysłu, spędzając mi sen z powiek. Potwornie się bałam. I w głębi duszy wiedziałam, że moje podejrzenia okażą się słuszne, ale dalej żyłam tą wątłą nadzieją, iż to tylko wymysł moje wyobraźni i za niedługo wszystko wróci do normy, a ja będę się sama śmiać z siebie za to jak niedorzeczna była moja teoria. Mimo to, na samą myśl o tym moje gardło boleśnie się zaciskało, serce przyśpieszało, a dłonie pociły się od stresującej sytuacji. Jednak póki co nie mogłam nikomu nic powiedzieć. Jak na razie to była moja mała tajemnica, której zamierzałam dochować nie mówiąc nic nawet mojemu własnemu chłopakowi.

Moje rozmyślenia przerwał mi szczęk otwieranego zamka w drzwiach. Nawet się tym nie przyjęłam bo wiedziałam iż to był Luke. W końcu jako jedyny oprócz mnie posiadał klucze. Po chwili w kuchni pojawiła się jego blondwłosa czupryna i szeroki uśmiech na ustach, co sprawiło, że również się uśmiechnęłam. Chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie, dając mi soczystego buziaka w usta.

- Hej, piękna - powiedział, zahaczając swoim nosem o mój własny - jakieś plany na wieczór?

- Na razie nie mam, ale zaraz się dowiem - powiedziałam z przekąsem na co chłopak wyszczerzył się ukazując rząd białych zębów. W odpowiedzi przewróciłam oczami i westchnęłam przeciągle.

- Jezu Luke, czy my chociaż raz nie możemy zostać w domu? - zapytałam z nadzieją, iż może tym razem uda mi się wytargować wspólny wieczór na kanapie razem z nim i jakimś dobrym filmem pośród pustych pudełek po pizzy. Co jak co, ale miałam już dosyć wychodzenia z jego znajomymi i wałęsaniem się po mieście tylko po to by na przykład pojeździć po okolicy i powkurzać sydney'owskich policjantów, którzy swoją drogą mieli już nas dość. Nie powiem na początku to było fajne, ale z czasem doszłam do wniosku, że Luke i jego paczka całkowicie i niezaprzeczalnie zachowują się jak dzieci z przedszkola i z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. W końcu byłam tam jedyną dziewczyną i słuchanie durnych żartów, przechwałek i nie wiadomo czego jeszcze było nie koniecznie moim priorytetem. Próbowałam jakoś dyskretnie dać mojemu chłopakowi do zrozumienia, że nie mam ochoty spędzać czasu w towarzystwie jego kumpli, ale jakoś nie do końca zakapował, a ja cóż nie miałam serca powiedzieć mu tego w prost.

- Marudzisz jak moja babcia. Dawaj będzie fajnie - odparł entuzjastycznie, a ja z miną męczennika poczłapałam do sypialni, by przebrać się w coś bardziej odpowiedniego. Wybrałam szare dresy, biały crop top, a na to luźny popielaty sweterek i jasne buty. W sumie to było pierwsze co wyciągnęłam z szafy. Nie miałam powodu by się stroić.

Kiedy już byłam gotowa wyszłam z mieszkania i po krótkiej drodze znalazłam się w samochodzie blondyna. Oczywiście gdy tylko wsiadłam chłopak od razu odjechał z piskiem opon. Boże z kim ja się zadawałam.

***

Wokół mnie unosiła się chmura dymu, która niesamowicie drażniła moje oczy. Miałam już tego dość. Mieliśmy wpaść tylko na jedno piwo do Louis'a a w tej chwili całkowicie straciłam rachubę w liczeniu ile wypił. Do tego jarali zielsko, a ja z chwili na chwilę stawałam się coraz bardziej senna i miałam ochotę po prostu stąd wyjść. Poza tym widziałam tu ludzi po czymś o wiele mocniejszym niż marihuana i nie podobało mi się to. Po części dlatego, że sama nabierałam ochoty na to świństwo. Było mi tu źle, ale Luke każdą moją prośbę o wrócenie do domu, zbywał głupim za chwilę. Rozumiałam, że dobrze się bawił, ale do cholery była już trzecia nad ranem, a ja sama nie piłam i tak bardzo chciało mi się spać. Boże ile ja bym oddała w tej chwili za swoje własne łóżko. Wszystko i to dosłownie. 

- Luke, proszę Cię - poprosiłam ostatni raz, patrząc na niego błagalnie. Chłopak spojrzał na mnie i pocałował mnie w policzek.

- 5 minut i jedziemy - odparł i wrócił do jakże interesującej rozmowy z Lou i Ashtonem, całkowicie zapominając o mnie. 

W tym momencie już postanowiłam. Wstałam z kanapy i po prostu nie oglądając się za siebie ruszyłam do wyjścia i wyszłam zostawiając wszystkich w ich świecie pełnym samochodów, wyścigów, alkoholu i opowiastkach o dobrych i tych złych laskach. Najgorsze było to że wszyscy byli tak zaabsorbowani sobą, że nawet nikt nie zauważył że w ogóle wyszłam. Było to smutne, ale jednak prawdziwe.

Wsiadłam do samochodu Luke'a i po prostu odjechałam. Miałam w dupie to że to było jego auto i nie będzie miał jak wrócić do domu. Zresztą i tak nigdzie by już dzisiaj nie pojechał. Najwyżej jutro ktoś go podrzuci do domu, a tam już będzie na niego czekać jego własność. Po drodze jeszcze wstąpiłam do apteki i kupiłam coś co w tym momencie mogło być moim jedynym wybawieniem bym w końcu poznała prawdę. Stojąc już pod moim blokiem siedziałam jeszcze przez dość długą chwilę i przypatrywałam się średniej wielkości prostokątnemu opakowaniu z wielką obawą. Przecież nie byłam na to gotowa. Tym bardziej Luke, który dalej w moim mniemaniu był chłopcem, a ja przecież potrzebowałam mężczyzny. Przede mną był ciężki wybór i najgorsze w tym wszystkim, że to miała być decyzja na całe życie, a czasu do namysłu musiało mi wystarczyć do popołudnia. 

A teraz całe moje życie miało zależeć od białego pudełeczka .... 




deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz