twenty - seven

644 37 2
                                    

NA POCZĄTKU CHCIAŁABYM WAS BARDZO PRZEPROSIĆ ŻE NIE BYŁO ROZDZIAŁU PRZEZ TYLE CZASU, ALE MIAŁAM KILKA ZAWIROWAŃ W MOIM ŻYCIU I NAJNORMALNIEJ W ŚWICIE NIE MIAŁAM CZASU ANI CHĘCI

TAKŻE PRZEPRASZAM I MAM NADZIEJĘ, IŻ MI WYBACZYCIE. 

Luke POV:

Od mojej ostatniej wymiany wiadomości z Chloe nie zamieniliśmy ani słowa, a wręcz staliśmy na wojennej ścieżce. Zupełnie jak za starych czasów. Tylko kiedyś nie wchodziliśmy sobie w drogę i omijaliśmy się szerokim łukiem. Tym razem było inaczej. Jawnie pokazywaliśmy wszystkim naszą nienawiść w stosunku do siebie, co zaowocowało tym, że znowu byliśmy w centrum uwagi. Cóż nie dziwiłem się wcale, a wcale. W końcu jeszcze niedawno wymienialiśmy się śliną w wielu miejscach w tej jakże uroczej placówce wychowawczej, a teraz nienawistne spojrzenia i cięte riposty w naszym wykonaniu były na początku dziennym. Cała szkoła podzieliła się na obozy. Jedni byli za mną, a drudzy popierali Chloe co moim zdaniem było śmieszne, gdyż to był tylko i wyłącznie NASZ konflikt i naprawdę żałosnym widokiem były dwie laski, które otwarcie kłóciły się kto z nas jest bardziej poszkodowany.

Więc to już ciągnęło się od miesiąca i już powoli naprawdę zaczynałem być na to wszystko obojętny, choć niekiedy miałem na prawdę ochotę podejść do niej i nią potrząsnąć by się ogarnęła. Z tego co zdążyłem zauważyć strasznie się zmieniła. I to całkowicie i niezaprzeczalnie nie na lepsze. Zaczęła się inaczej ubierać, zachowywać, wpadła w nieciekawe towarzystwo, a co najważniejsze zamiast chodzić do szkoły imprezowała w podejrzanych miejscach z dziwnymi ludźmi. Śmiałem nawet twierdzić, że kilka razy przyszła do szkoły naćpana, czego oczywiście nikt oprócz mnie nie zauważył. Cóż to w dalszym ciągu znaczyło, że wciąż mi zależało, ale wiedziałem, że cokolwiek bym nie zrobił i tak nic z tego nie będzie. Za bardzo ją zraniłem. W sumie stwierdzenie, że jeśli kochasz, daj temu komuś odejść było jak najbardziej na miejscu. Ale to, że nie jesteśmy razem nie oznaczało, że nie mogłem się o nią martwić? Bo przecież martwiłem się. Martwiłem się o nią bardziej niż o siebie i to w dalszym ciągu mnie przerażało. A przecież mogłem zadzwonić do jej ojca, albo do jej babci, ale czy wtedy kiedykolwiek by mi wybaczyła? nie chciałem by mnie opuszczała i wolałem obserwować ją z daleka, być jednak obecnym w jej życiu, a nie oczekiwać aż w końcu po roku wróci tutaj już taka jaka zawsze powinna być. Choć z drugiej strony nic jej tu nie trzymało, więc z jakże z moich egoistycznych pobudek nie zrobiłem tego. Nie mógłbym.

- Hemmings, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - moje przemyślenia przerwał mi Zayn, który z wściekłą miną wpatrywał się we mnie. Wzruszyłem tylko ramionami na co chłopak prychnął i przewrócił oczami. - Mówiłem, że dzisiaj ruszasz dupę i jedziesz z nami w teren. Nie ma siedzenia w domu - dodał z miną naburmuszonej dziesięciolatki. Westchnąłem tylko, bo szczerze nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Było mi dobrze w domu. Tylko ja i kanapa, no i może jakiś trunek na dobry sen?

- Boże, przez nią całkowicie wydziczałeś. - wypuścił głośno powietrze z płuc i wymamrotał coś pod nosem. Miałem tego nie słyszeć, ale cóż jednak do mnie dotarło i w tym jednym momencie zorientowałem się że mój przyjaciel miał rację. - Nie ma że boli. Przyjedziemy po Ciebie z chłopakami, a ty ładnie ruszysz dupę i pojedziesz z nami. Może w końcu kogoś zaruchasz? Celibat Ci nie służy - stwierdził, a ja się skrzywiłem. Zayn przewrócił oczami i westchnął. Tak byłem beznadziejnym przypadkiem. Ale kogo to obchodziło? Chyba tylko jego.

Równo o dziesiątej wieczorem, ktoś zaczął walić pięściami w moje drzwi, czym nic, a nic się nie przejąłem. Miałem nadzieję, iż w końcu ta osoba da sobie spokój i pójdzie i tak też było w tym przypadku. Po chwili uporczywe hałasy ustały, a ja zadowolony z siebie bardziej rozsiadłem się w fotelu i odpaliłem papierosa, mocno się nim zaciągając. Nagle usłyszałem huk z sypialni na co automatycznie spojrzałem w tamtym kierunku. Myślowo przybiłem sobie mistrzowską piątkę krzesłem. Brawo Hemmings jesteś idiotą. Nic tylko pogratulować inteligencji za niezamknięcie drzwi od balkonu.

deal with it |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz