| Rozdział 3 | - Więzienie

662 45 1
                                    

W więzieniu jedyne, co można przewidzieć to pora obiadowa, praca oraz pora na mycie się.
Trzy tygodnie minęły, jak z bicza strzelił, ale człowiek nadal się nie przyzwyczaja. Tu nie można nawet grać na gitarze, bo jedyna, jaka jest dostępna nie ma strun; podobno dwa lata wcześniej pewna morderczyni udusiła nią złodziejkę.
Vause trafiła do celi z Rosą (chorą na raka pięćdziesięciolatką), Nichols i tą starszą, miłą panią, której imienia nie umiała zapamiętać.
- Nie przejmuj się, nawet ja nie wiem, jak się nazywa - powtarzała zawsze Nicky, kiedy schodziło na ten temat.

- To wszystko jest nieźle popieprzone - Alex rozmawiała z Piper przez telefon - nie mogę się doczekać jutra.
- Przyniosę ci jakieś książki i słodycze, zdaję się, że na wizycie możemy coś razem zjeść, prawda?
- Owszem - przytaknęła - bo wnieść tego nie mam prawa. Żałosne.
- Nie denerwuj się. Będzie dobrze.
Pipes, nie będzie. Nie będzie dobrze, do jasnej cholery. Ty siedzisz teraz wygodnie w fotelu, a ja? To pieprzone więzienie zaczyna wyżerać mi mózg!
- Tak. Tak. Wiem o tym - nie chciała mówić ukochanej o swoich rozterkach - ale tęsknię za tobą niesamowicie, Pipes.
Wyobrażała sobie, jak blondynka uśmiecha się do słuchawki, jak opiera się o futrynę i zakłada włosy za ucho. Automatycznie kąciki ust podniosły się w górę; Al chciała powiedzieć coś sprośnego, ale powstrzymała się, przypominając sobie, że rozmowy telefoniczne są na podsłuchu.
- Nie mam pojęcia, jak sobie bez ciebie poradzę - westchnęła Chapman - powinnaś tu być, powinnaś mnie przytulać, jeździć ze mną na randki...
- Nie musisz mi tego powtarzać! Schrzaniłam to, w porządku? Racja, ale nie dobijaj mnie, błagam, Pipes!
- Przepraszam, nie to miałam na myśli...
- Muszę kończyć, zaraz będzie obiad.
- Smacznego! Kocham cię!

W tym samym czasie Larry Bloom prowadził wywiad w radiowęźle, na jednej z bardziej znanych stacji. Po skończonej robocie został pochwalony przez szefa; coraz lepiej integrował się ze słuchaczami, miał coraz większy posłuch. Z podbudowanym ego wrócił do domu, gdzie zastał swojego ojca.
- Cieszę się, że przyszedłeś, tato - przywitał się z nim, podając rękę - chcesz się czegoś napić? Coś zjeść?
- Nie, dziękuję, twoja matka już o to zadbała - staruszek poklepał się po brzuchu - po co ci te dokumenty?
- Zdecydowałem, że Piper nie powinna być na wolności. Jest niebezbieczna, bezwzględna, a potwierdza to tamto zdarzenie.
- Czy ty mówisz o...?
- Owszem, tato. Dlatego uznałem, że nie tylko jej była kochanka musi trafić do Litchfield. Piper także zamieszana była w narkotykowe przekręty.
- Co zamierzasz wobec tego?
- Zamierzam wymierzyć sprawiedliwość.
Kilka godzin później do mieszkania Alex Vause, które aktualnie zajmowała Piper Chapman, wchodzą funkcjonariusze policji.
- Nie bardzo rozumiem, co się dzieje?! - zdenerwowana kobieta prawie podskoczyła, gdy zobaczyła ich w drzwiach.
- Proszę pani - zaczął mówić ten młodszy - zostaliśmy poinformowani przez anonimowego świadka, że jakiś czas temu brała pani udział w przestępstwie.
- Co, jak, co? Jak to możliwe? - nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.
- Z racji tego, że jesteśmy w posiadaniu sporej ilości dowodów na pani współudział w tym przedsięwzięciu, jest pani aresztowana.
- Może pani zachować milczenie. Wszystko, co pani powie, może zostać użyte przeciwko pani - dodał drugi, zakuwając przestraszoną blondynkę w kajdanki.

- I jak się miewa twoja dziewczyna? - spytała zaciekawiona Nicky, gdy Alex została przeniesiona do jej przedziału.
- Jutro przyjedzie mnie odwiedzić - odparła czarnowłosa - jeśli staniesz za szybą, będziesz mogła sobie na nas popatrzeć.
- Ach, już mam mokro w gaciach!
- Nie zwlekaj, zrób sobie dobrze, nikogo nie oceniam.
- Och, ulżyło mi, bo tak bardzo obchodzi mnie, co nowa więźniarka sobie o mnie pomyśli! A tak poza tym, fajnie, że akurat do mnie cię przydzielili, masz szczęście.
- Nie wątpię w to, rudzielcu, nie wątpię. O, chodź ze mną do kaplicy - powiedziała w pewnym momencie, ciągnąc towarzyszkę za sobą.
- Joł, Vause, będziemy odprawiać dzikie orgie na cześć czarnego pana?
W trakcie spaceru po budynku Alex nagle stanęła jak wryta. "Cholera jasna", mruknęła pod nosem, "nie, nie, nie, to niemożliwe, cholera".
- Co jest? - Nicky natychmiast podążyła wzrokiem za wzrokiem współwięźniarki; zobaczyła drobną, acz wysoką blondynkę ze zmierzwionymi włosami, która szła za strażnikiem O'Neillem ze schyloną głową.
- To Piper - wydukała Alex - ale jak ona do kurwy nędzy tu...jak, jakim, pieprzonym cudem?!
- A więc to jest twoja dziewczyna! Ładniutka, nie powiem, że nie. A co do tego drugiego, mała, nie wiem. Lepiej się tego dowiedzmy od razu!
Nie miały okazji jednak z nią porozmawiać przez następne trzy dni. Niewiedzieć czemu, blondynka wydawała się specjalnie unikać ukochanej. Ta jednak zdołała dopaść ją w czasie mycia, gdy była sama w łazience.
- Piper?!
- Alex?!
- O mój boże! - Vause pocałowała namiętnie dziewczynę, po czym odsunęła się od niej i popchnęła - jak ty się tutaj znalazłaś?!
- Nie udawaj głupiej - parsknęła - rozumiem, że tęskniłaś, ale na chuj mnie tu sprowadzałaś! Musiałaś wygrać, co? Nie mogłaś przełknąć faktu, że ja bym się wywinęła?!
- O czym ty gadasz, Pipes?
- Nie udawaj głupiej - powtórzyła i wyszła z kibli, trzaskając drzwiami.

Dwie strony - moje więzienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz