- Morello w ogóle zamierza wstać, czy sama mam jechać po jej dziewczynę? - Chapman coraz bardziej się niecierpliwiła, ale i czuła coraz większe podekscytowanie.
- Myślę, że możesz jeszcze raz spróbować ją obudzić - zaśmiała się Vause - wczoraj zaszalała, cierpi na kaca. Biedactwo.
- Jestem! - brunetka zbiegła po schodach, tupiąc jak stado słoni - poprawię tylko makijaż i będę gotowa - ukryła się w łazience.
- Widzisz, Pipes - Alex zbliżyła się do niej, pocałowała ją krótko, lecz namiętnie - spokojnie, zdążycie. Samolot ląduje za około pół godziny.
- Niby tak, jednak...
- O kurwa, powinnam spadać - prawie podskoczyła - Tim będzie wściekły, jeśli znowu nie zobaczy mnie na odprawie! - wyszła tylnym wyjściem, które prowadziło na plażę. Zawsze szła tamtym skrótem, dzięki temu oszczędzała i tak sporo czasu.
Blondynka westchnęła w duchu.
- Odpalaj samochód - krzyknęła Lorna - jedziemy!
- W porządku, chodźmy - odparła - nie zapomnijmy przeprosić Nicky za Alex, chciała z nami tam być.
- Wiem, wiem, pamiętam o tym.Byłam niesamowicie podekscytowana. Rozglądając się na boki, podśpiewywałam po cichu ulubiony kawałek. Starałam się nie zwracać uwagi na tego kolesia, który od dwudziestu minut dziko mi się przyglądał. Opierałam się o ścianę, ściskając rączkę od walizki, jakby miał mi ją ktoś ukraść. Co prawda nie było w niej jakiś ważniejszych rzeczy, raczej sentymentalne pamiąteczki z Litchfield. Cholera, jak to głupio brzmi. Wreszcie na horyzoncie pojawiły się dwie znajome postacie. Jedna wyższa od drugiej, ale obie tak samo szczupłe. No, może minimalnie się różniły. Pomachałam do nich, a chudsza z kobiet zaczęła biec w moim kierunku.
- Nicky! - Lorna wrzasnęła na cały głos i rzuciła się w jej ramiona - nareszcie, ile można czekać na ciebie!
- Czekałabyś dziesiątki lat, jeśli zaszłaby taka potrzeba, przyznaj - wtuliły się w siebie.
- Nichols, ktoś inny może tu zajść, ale nie potrzeba - parsknęła ta z tyłu.
- No chodź do mnie, dzieciaku - ruda odsunęła się po chwili od dziewczyny, zamykając w mocnym uścisku Piper.
- Alex kazała cię przeprosić - powiedziała cicho - chciała przyjechać, ale szef by ją zwolnił.
- Niech się tym nie zadręcza, potrafię zrozumieć takie rzeczy. Swoją drogą, czekam tu od dwudziestu minut, wylądowaliśmy nieco wcześniej.Po dwugodzinnych zakupach wróciły do domu obładowane siatkami i torbami, z których wysypywały się ciuchy, jedzenie, gadżety.
- Nie miałam pojęcia, że miałaś bogatego ojczyma - Lorna wnosząc ostatnie rzeczy do środka, kopnęła drzwi, zamykając je.
- Nie każdy w więzieniu by się tym chwalił - wyszczerzyła się w odpowiedzi Nicky - cholernie mi was brakowało.
- Nam ciebie też - odparła Piper - co powiecie na film?
- Szczerze? Zwyczajnie wolałabym się położyć i trochę odpocząć - puściła oczko do swojej dziewczyny.
- To ja zrobię obiad - uśmiechnęła się blondynka - pokaż jej wasz pokój.
- Nie ma sprawy, kapitanie - brunetka zasalutowała i poszła na górę, prowadząc rudą za rękę, chichotała.Stanęłam w progu, otwierając buzię ze zdziwienia. To pomieszczenie wyglądało niesamowicie. Nie zrozumcie mnie źle, zwykle nie zachwyca mnie architektura, byle jakie pokoiki i tak dalej, ale człowiek po wyjściu z kicia nie jest nastawiony na luksusy.
Po pięciu minutach zostałam popchnięta na łóżko, Lorna usiadła na mnie okrakiem.
- Kocham cię, wiesz? - powiedziała, wpychając mi ręce pod szarą bluzę.
- Wiem o tym - roześmiałyśmy się - ja ciebie też. Cieszę się, że teraz możemy być razem i nic nie stanie nam na drodze do wspólnego życia.
- Wydoroślałaś i spoważniałaś - przyznała, a ja zamknęłam oczy.
Kiedy ona mnie dotykała, wszystko inne uciekało w zapomnienie. Jednak to ja pierwsza chciałam ją wziąć; dlatego zamieniłam nas miejscami tak, że to Lorna leżała pode mną. W kilka sekund pozbyłyśmy się ubrań. Nigdy nie było nam dane spróbować czułego, namiętnego i spokojnego seksu bez przynajmniej dwóch części ubioru. Ale dzisiaj...Piper spojrzała przez okno, na dworze panowała śliczna pogoda. Postanowiła pójść na spacer i przewietrzyć zatłoczony myślami umysł. Chodziła po plaży, potem zwróciła i ruszyła w stronę centrum miasta. Nagle coś przyciągnęło jej wzrok na dłużej. Samochód stojący obok żywopłodu sąsiadów. Na pewno nie należał do nich, ani do nikogo z ich dalszych krewnych. Co gorsza, kojarzyła to auto. Było na lotnisku, jechało za nimi. Wtedy jednak to nie miało sensu, teraz go nabierało.
Właściwie, nie tylko dzisiaj go widziała. Przypomniała sobie, że przez ostatnie tygodnie, miesiące bez przerwy było w pobliżu. Zrozumiała i w tym samym momencie z pojazdu wysiadł potężnych gabarytów facet. Ubrany był w starte jeansy, granatową koszulkę i skórzaną kurtkę. Ich spojrzenia się spotkały, a on tylko uśmiechnął się upiornie, przyśpieszając kroku.
- Piper Chapman? - zapytał, łapiąc ją za ramię.
- To zależy, kto pyta - odparła ostro, udając, że nie jest przerażona.
- Kubra Balik pyta.
Pociągnął ją za sobą do czarnego vana. Szarpała się, krzyczała, jednak w pobliżu nie było żywej duszy. Zresztą, prawdopodobnie sam świadek porwania zostałby zabity na miejscu. Upadła na wilgotną podłogę, za nią zatrzasnęły się drzwiczki. Ruszyli z piskiem opon.Kilka godzin później, wieczór
Vause była wykończona, ale przypominając sobie, że w domu czeka na nią jeszcze Nicky, wstąpiła do sklepu. Kupiła na szybko wódkę, trzy paczki papierosów, makaron i sos, chrupki i popcorn. Po dziesięciu minutach stała już pod swoim domem, starając się przekręcić klucz.
Weszła do środka, uśmiechając się. Lorna i Nicky siedziały tyłem do niej, więc nie dostrzegły obecności osoby trzeciej. Zakradła się do kuchni, na blat odstawiła zakupy i przyczaiła się za współlokatorkami.
- Nichols, myślałam, że nigdy cię nie zobaczę - usmiechneła się, a tamte podskoczyły.
- Jezu, Vause, na zawał zejdziemy przez ciebie!
- Ciebie też fajnie mieć znowu obok - odparła czarnowłosa - przyniosłam coś dobrego, pójdziesz po kieliszki, Lorna?
- Nie ma sprawy, generale. Się robi.
- Jak tam? - zapytała po chwili.
- Macie niesamowity dom, dzieciaku, jestem z was strasznie dumna. Poradziłyście sobie, a nie tego się spodziewaliśmy.
- Masz rację, wszyscy byliśmy sceptyczni - odpowiedziała, zajmując miejsce obok - ale teraz jest dobrze.
- Mijałaś się z Piper?
- Co? Nie, jeszcze z nią nie rozmawiałam - Alex podrapała się po brodzie - gdzie ona jest?
- Właśnie nie wiem, dlatego pytam. Nie ma jej tu już czwartą godzinę, więc pomyślałyśmy, że pojechała do ciebie albo coś innego musiała załatwić.
- Hm - zastanowiła się - to nie w jej stylu, ale pewnie masz rację, może pojechała do Larrego.
- No, to zanim ona przyjedzie, napijmy się!NASTĘPNY DZIEŃ
Alex obudziła się z mega bólem głowy. Zdołała się podnieść i dosięgnąć do butelki z sokiem stojącej na szafce obok łóżka. Ugasiła pragnienie, wracając do poprzedniej pozycji. Nie chciało jej się iść do kuchni i tłuc w poszukiwaniu aspiryny, dlatego przykryła się dokładnie i znowu zapadła w głęboki sen. Tymczasem Nicky i Lorna urządziły sobie wspólną kąpiel. Nicky opierała się o wannę, a Lorna umiejscowiła się między jej nogami i oparła o nią.
- To był najlepszy wieczór - powiedziała ruda, głaszcząc ukochaną po włosach.
- Też tak powiedziałam, jak wyszłam stamtąd i Piper mnie przygarnęła.
- Wiesz co - Nichols zjechała dłonią po brzuchu brunetki - teraz kolekcjonuję tylko twoje orgazmy.
Po udanym seksie zarzuciły na siebie byle jakie ciuchy i jedna z nich poszła obudzić Alex oraz Piper. W łóżku była sama czarnowłosa.