| Rozdział 20 | - Nowa szansa

220 18 0
                                    

- Spóźnimy się!
- Spokojnie, Alex, mamy jeszcze godzinę do umówionej konsultacji.
- Wiesz, jak jest o tej porze na drogach, powinnyśmy już jechać, jesli nie chcemy stać niewiadomo ile w korku...- podeszła do blondynki, obejmując w pasie i dając buziaka w policzek - a może akurat...
- Powtarzasz to co chwila, przed każdą wizytą i ciągle jest tak samo - przerwała - ten lekarz nie powie nic nowego, nie odzyskam pełnej sprawności. Choćbym nie wiem, ile czasu poświęcała na rehabilitację.
- Twoje nastawienie mnie wkurza - mruknęła czarnowłosa, odsuwając się trochę od ukochanej.
- Póki nie przestaniesz wmawiać sobie, że jest jakaś szansa, wiecznie będziesz czuła się zawiedziona.
- A co z doktorem Martensem? Jak poszło ostatnio?
- Rozmawiałam z nim o moim stanie i jest skłonny uznać, że nie potrzebuję więcej spotkań. A co ważniejsze, leki są zbędne.
- Przynajmniej jeden problem z głowy - westchnęła okularnica - kocham cię.
- Odbiegasz od tematu - zaśmiała się Piper - lepiej faktycznie wsiadajmy do auta.

- Piper Chapman - przystojny, młody lekarz obrócił się na krześle - zapraszam.
Wsunęła się do niewielkiego gabinetu i razem z Alex zajęły miejsce naprzeciw drewnianego biurka, na którym wyłożone były różne dokumenty.
- Mam tu pani dokumentację z poprzednich wizyt, jak i operacji, które pani przeszła - powiedział miło - dosyć ciężka sytuacja.
- No tak - odparła za nią Vause - a co pan sobie myślał?
- Przepraszam - wtrąciła blondynka - tak, sporo mam za sobą, ale nie jestem tu, by rozmawiać o moim stanie psychicznym, nieprawdaż?
- Prawda - przytaknął uśmiechnięty - proszę wybaczyć, niecodziennie przychodzą do mnie takie piękności. A teraz do rzeczy - wrócił do tematu, gdy zauważył groźne spojrzenie drugiej z kobiet - konsultowałem się z poprzednimi doktorami, z chirurgami, którzy przeprowadzali pani operację.
- I? - spytała wyczekująco, postukując delikatnie paznokciami w biurko.
- I może wyrywam się z motyką na słońce - odpowiedział w końcu - ale jestem gotów przywrócić pani stuprocentową sprawność w ręce - popatrzył wymownie na pacjentkę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Alan

Nie mogłem zapomnieć o ostatniej akcji, którą przeprowadziłem razem z resztą załogi. Nie w negatywnym sensie, bo robiło się już gorsze i wymagające większego poświęcenia rzeczy. Nie lubiłem pławić się w świetle sławy, dlatego mój zespół nie był jawnie zalegalizowanym wydziałem. Pracowaliśmy w podziemiach, niewidzialni, niczym duchy. Jednak po tym wydarzeniu coś się zmieniło, nie chciałem dłużej tak żyć. Poczułem potrzebę nagłego przebudowania swojego jestestwa. Pierwszym krokiem do wykonania, jaki sobie postawiłem, było poznanie kogoś, kto zasiadłby w moim sercu na stałe. To okazywało się trudniejsze od ratowania ofiar porwania czy mszczenia się na mordercach.

Siedziałem w barze na wybrzeżu. Przez okno mogłem obserwować fale morskie, które z wdziękiem obijały się o skały lub nachodziły na ląd, jakby chciały go pożreć. Ten widok uspokajał moje myśli, które krążyły wokoło tego, czego mi brakuje. Wokół miłości, która przez lata wydawała mi się zbędną, głupią błahostką. W pewnym momencie dostrzegłem dwie znajome twarze, kobiety weszły do środka i usiadły przy stoliku, w rogu. Nichols wraz z tą śliczną brunetką bez ogródek chichotały i zalewały się alkoholem, który tylko potęgował ich radość. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jedna z nich podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę, nie wiedziałem, jak na to zareagować.
- Aaaalaaaan - w jej pijanych ustach moje imię brzmiało niezwykle dobrze - powinieneś odwieźć nas do domu, bo zdaję się, że saaaamee nieee damy raadyy, koleeżko!
- Jasne - zrobiło mi się przyjemnie, bo pierwszy raz od dawna ktoś prosił mnie o rzecz tak banalną, a nie o uratowanie tyłka. Choć to w pewnym sensie też było czymś takim, ale bez przesady, więc się ucieszyłem.
Zapakowałem dziewczyny do wozu i pojechałem pod znany mi już adres. Kiedy je odprowadziłem do drzwi i chciałem odejść, Nicky wciągnęła mnie do środka nie dając wyboru.
Ruda rzuciła się na łóżko.
- Napijesz się czegoś, słoodziaaku? - zapytała mnie, jak się dowiedziałem, Lorna.
- Nie, dzięki, nie cackam się z winem - odpowiedziałem szczerze - chyba, że masz w zapasach wódkę, to chętnie.
- Dla takiego przystojniaka, oczywiście - rzuciła wesoło, podając mi szklaną butelkę z szafki - proszę.
- Dziękuję - nalałem sobie kieliszek i wypiłem na raz, potem drugi, trzeci i czwarty. Po piątym uznałem, że mam dosyć procentów we krwi.
- A więc - zaczęła - jaki jest twój sekret?
- Co? - nie miałem pojęcia, o czym mówi - jaki sekret?
- Na pewno jest rzecz, której nigdy nikomu nie wyjawiłeś - przejechała palcami wzdłuż mojego torsu, napiąłem się.
- Stary! - zza moich pleców dobiegł mnie krzyk, odwróciłem się i zobaczyłem Nicky w samej koszulce. Sięgała jej do połowy pośladków, Poczułem, że mi staje.
- Faceci - prychnęła - zobaczysz laskę bez majtek, a nie zwracasz uwagi na to, że tamta pierwsza się przed tobą mizdrzy, bo chce ci zrobić loda - ruda odgarnęła włosy za ucho.
- Aaalaan - westchnęła Lorna i uklęknęła przede mną, rozpinając rozporek. Wyciągnęła go. Masowała przez chwilę, a ja nadal stałem oszołomiony.
- To moja dziewczyna - dodała Nichols, a mnie zatkało - spokojnie, nie ciebie jutro zabiję. Widzę, jak zachowuje się ona, a jak ty. Nie jesteś niczemu tutaj winien.
- Ja...nie miałem pojęcia, że ona i ty...
- Wiem - ucięła - zostawiam was. Niech dokończy, co zaczęła. Miłego orgazmu. Po wszystkim każ jej po prostu wypierdalać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Alex wsiadła za kółko, wpuszczając Piper na miejsce obok siebie.
- I jak? Co o tym myślisz? - zapytała okularnica.
- Boję się - odparła tamta - jeszcze nie wiem, muszę to przemyśleć.
- A ja uważam, że pojawiła się przed nami kolejna szansa, którą mogłabyś wykorzystać. Ten gość wie, co mówi, na czcze gadanie raczej by cię tu nie zapraszał. Plus, jest specjalistą znanym na całej półkuli ziemskiej.
- Też tak do tego podchodzę - powiedziała, spoglądając na rękę, której nie mogła do końca zacisnąć - mimo to, zastanowimy się razem.
- Masz rację, Pipes. To dobra wiadomość, ale wróćmy na razie do domu. Co byś zjadła na kolację?
- Zaskocz mnie - mruknęła, kładąc dłoń na jej kolanie.
- Chyba na to, co i ja - kąciki ust Vause uniosły się w górę.

W domu dobiegły je dziwne odgłosy. Zmartwiły się, więc Alex wzięła do ręki pierwszy lepszy nóż z zestawu kuchennego, które kupiła dla nich kiedyś Nichols.
- Zostań tutaj - szepnęła do Pipes, która nie ukrywała strachu - weź telefon, jakby co, będę krzyczeć.
- Uważaj - odparła, gdy już tamta szła po schodach na piętro.
- O kurwa - usłyszała po chwili, Alex zeszła na dół cała czerwona.
- No co?
- Morello się pieprzy z tym znajomym Nichols - powiedziała zła - z Alanem.
- Ja pierdolę.
- Właśnie. Ja pierdolę! - okularnica rzuciła nożem gdzieś w kąt, po czym uderzyła pięścią w stół - czy tu nie może przez moment być normalnie?!

Dwie strony - moje więzienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz