Ten rozdział jest krótki i opisuje tylko jedną sytuację, w dodatku wiem, że nie wszystkim musi pasować takie namiętne i długie pisanie o tego typu sprawach, ale to konieczne. Właśnie tak rozwija się dalsza część.
Alex
Nigdy jakoś specjalnie nie denerwowałam się takimi sprawami, ale dzisiaj było odwrotnie. Niemal czułam jak oblewają mnie siódme poty z tego stresu. Jakby ściany wokół mnie coraz bardziej się do siebie zbliżały, chcąc mnie zgnieść.
Stanęłam przed bordowymi drzwiami, na których widniał numer 203. Za nimi miała znajdować się Piper, to do niej właśnie przyszłam.
Trzy razy opuszczałam pięść, którą już przystawiałam, żeby zapukać. Za czwartym razem zmusiłam się do tego. Wzięłam głęboki oddech, kiedy usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Po chwili moim oczom ukazała się była dziewczyna z mokrymi włosami, które opadały jej lekko na niezakryte szlafrokiem ramiona.
- Co ty tu robisz? - spytała z wyrzutem, spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.
- Myślałam...myślałam...- nie wiedziałam, co powiedzieć, kompletnie mnie zatkało.
- Alex, powinnaś po prostu dać sobie siana i zostawić przeszłość z tyłu - odparła na moje jąkanie się.
Dopiero po kilku minutach niezręcznej ciszy wzięłam się w garść. Przyparłam ją do ściany, niebezpiecznie blisko przysuwając swoją twarz do jej zdziwionej twarzy. Nie obchodziły mnie ewentualne konsekwencje.
- Puść mnie - mruknęła, gdy przejechałam językiem po jej szyi. Napięły się wszystkie mięśnie kobiety, która nie mogła się uwolnić.
- Pipes, obie dobrze się znamy i wiemy, że nasze uczucia są prawdziwe! - zaczęłam się niecierpliwić.
- Natychmiast wyjdź stąd, bo wezwę ochronę hotelu - a więc zmieniła taktykę, teraz postanowiła mnie postraszyć.
- Byłam w więzieniu, a kilkudniowy areszt nie jest taką okropną wizją - rzuciłam obojętnie - bez ciebie tak czy siak codziennie czuję się okropnie. Nieważne gdzie i nieważne z kim jestem, nie mogę wybić cię sobie z głowy oraz z serca, Piper, przysięgam. - Długo pracowałaś nad tą przemową? - spytała z uśmiechem, a ja poczułam się zdezorientowana.
- Co? - wykrztusiłam - o co ci chodzi?
Głos, który usłyszałam chwilę później sprawił, że zdrętwiałam, a zaraz miałam ochotę uderzyć tą sukę w mordę.
- Piper, nie mam ubrań na sobie, powinnaś przyjść i to zobaczyć - Cassidy stanęła w progu pokoju, ukazując i blondynce i mi swoją nagość - o kurczę - zaśmiała się, wcale się nie pesząc. Nawet nie zasłoniła miejsc, które zwykle się w takich sytuacjach ukrywa.
- Piper? - spojrzałam na nią, miała nieodgadniony wyraz twarzy.
- Zaraz przyjdę - odparła, drapiąc się w brodę - to mi nie zajmie długo.
- Możesz zaprosić naszego gościa. Uważam, że to byłoby niezwykle interesujące przeżycie - zaszczekała.
- Wejdę bardzo chętnie - zasyczałam, czym widocznie zaskoczyłam kobietę w szlafroku. Odsunęła się i wpuściła mnie do środka.
Wnętrze pokoju było niesamowicie wykonane, urządzony był świetnie, elegancko, choć nie do przesady. Bordowe jak drzwi ściany ozdobione były złotymi, drobnymi rysunkami, nieprzedstawiającymi nic konkretnego; wzorki kręciły się, prostowały i zawracały. Krótkie i długie linie przyciągały wzrok. Łóżko było pokaźnych rozmiarów, spokojnie zmieściłoby się w nim z sześć osób. Błyszcząca, śliska, granatowa pościel pasowała do koloru wszystkich trzech lamp; zarówno tych na szafkach jak i tej na suficie.
- To ja z Piper sobie trochę pobaraszkujemy, a ty się chcesz przyglądać? - spytała dziwnym tonem opalona brunetka z ostro zarysowanymi kościami policzkowymi - czy chcesz do nas dołączyć?
Moja była dziewczyna uważnie mi się przyglądała, a ja nie miałam pojęcia, jak mam się zachować w tej pokręconej sytuacji; milczałam.
Cassidy zrobiła krok w stronę Chapman i popchnęła ją na łóżko; ja tymczasem nadal zastanawiałam się, co się tu u diabła dzieje, zajmując wygodny fotel naprzeciwko. Dopiero czyjeś jęknięcie przywróciło mnie do świata żywych. Ze szczerym zaciekawieniem oglądałam scenę, która rozgrywała się tuż pod moim nosem. Byłam pełna sprzecznych emocji: najpierw pojawił się niesmak, obrzydzenie i chęć wypierdolenia brunetce w ryj, a w drugiej...podniecenie, ochota, ciągotki. Pokusa była ogromna.
- Nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy, prawda? - Chapman odwróciła się do mnie, odrywając się od ust kochanki.
Wstała, zrzucając szlafrok na podłogę. Zaraz za nim znalazły się tam jej czarne figi. Cass objęła ją od tyłu rękoma, również będąc nagą. Przycisnęła swoje krocze do jej pośladków. Dłoń powędrowała w dół, pieszczoty łechtaczki wyraźnie rozgrzewały moją Pipes. Próbowałam na to nie patrzeć, ale nie umiałam. W pewnym momencie zerwałam się z fotela, podchodząc do nich. Położyłam ręce na biodrach miłości mojego życia, językiem zaczynając subtelny masaż jej sutków. Odchyliła głowę do tyłu, kładąc ją na ramieniu tej trzeciej. Nie wiem jakim cudem, ale ja też szybko pozbyłam się ciuchów. Nawet tego nie zarejestrowałam. Byłam bardziej skupiona na tym, co może czuć w tym momencie Piper. Uniosłam ją, a ona oplotła mnie w pasie swoimi długimi, seksownymi nogami. Cass położyła się, jakby rozważając, co ma zrobić. Skinieniem głowy dałam jej niemy znak, że nie mam nic przeciwko temu, by pomogła mi doprowadzić blodynkę do szału.