| Rozdział 7 | - Nie mów mi...

360 28 0
                                    

- Nie mów mi, że dalej się nie odzywa...
- Nie powiedziała od tamtej pory ani słowa. Już zapominam, jaki ma głos. Nie mam pojęcia, jak się do niej odnosić.
- Alex, podtrzymuję pomysł i myślę, że najlepiej to po prostu zgłosić.
- Rozmawiałaś z Red?
- Jest tego samego zdania, co ja - Nichols wydłubała sobie resztkę szpinaku z zębów - nie masz co czekać. Ona się nie ruszy.
- Pipes mnie za to zabije.
- Ale może jej to pomóc - powtórzyła ruda - nie daj się prosić, tak należy postąpić.
- Idź do niej, ja pójdę prosto do Healego. Mimo wszystko powinien jakoś zareagować na to, co się dzieje z więźniarką.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Po zaledwie kilkunastu sekundach pukała do gabinetu podstarzałego faceta. Zaprosił ją do środka, zamknęła za sobą drzwi i zasunęła rolety tak, by nikt jej tu nie zobaczył.
- Chodzi o Chapman - nie owijała w bawełnę - od kilku dni praktycznie się nie rusza z łóżka, nic nie mówi, gapi się w ścianę. Nie jestem w stanie nic od niej wyciągnąć, czy ktoś jej coś zrobił, czy nie.
- I gdzie tu się zaczyna moja rola? - odpowiedział zaczepnie.
- Panie Healy, z całym szacunkiem, ale zdaję mi się, że od tego tu pan jest - warknęła czarnowłosa, poprawiając okulary na nosie - niech pan coś zrobi. Jej potrzebna jest pomoc psychiatry czy coś.
- Nie mamy tu nikogo takiego, a do szpitala nie będziemy co chwila kogoś wozić tylko z powodu małej depresji - odparł znowu, przecierając czoło - ale ja mogę z nią pomówić, zaprowadź mnie do tej blondyny.
Tymczasem Nichols trzymała Piper za rękę, cicho prosząc ją o odezwanie się choćby jednym słowem, jednak to nie działało. Nagle zauważyła wystający spod poduszki zeszyt. Gdy go wyciągnęła, leżąca na plecach kobieta nawet nie drgnęła. Mrugała tylko co dwie sekundy.
- Co tu masz takiego interesującego? - zaśmiała się Nicky, ale zaraz przestała.

Po pierwszych minutach bezowocnego krzyczenia, przestałam. Uśmiechnął się na to potwornie, więc zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Hawaje. Albo inne gorące miejsce, nie pamiętam dokładnie. Robił to coraz szybciej i mocniej, sprawiając mi coraz większy ból; miałam wrażenie, jakby coś rozrywało mi krocze, a narządy wewnętrzne miały eksplodować. Kiedy pchnął po raz ostatni, opadł na mnie, nie wyciągając go.

- Cholera, Chapman - mruknęła Nichols, a w tym samym momencie do przedziału weszła Vause, razem z Healym.
Nicky schowała zeszyt za plecami, potem wsunęła go z powrotem pod białą poduszkę.
- Nic się nie zmieniło? - spytała Alex.
- Nie-e - przeciągnęła ostatnią literę w odpowiedzi - cały czas do niej mówiłam.
- Dajcie mi z nią chwilę pogadać - powiedział - sam na sam.
- Nie ma na to szans, zboczeńcu - niemalże krzyknęła Nicky.
Vause spojrzała na nią zdziwiona, a Healy tylko wzruszył ramionami, jakby nie wiedział, o co chodzi tej osadzonej.
- Uspokój się i wyjdź z koleżanką, bo inaczej wylądujesz w SHU - obrzydliwy uśmieszek wkradł się na jego pulchną i nieprzyjemną twarz.
- Chodź - szarpnęła ją Alex, na co tamta ostatecznie przystanęła i powłóczyła się za przyjaciółką. Wszystko obserwowały z drugiego końca sali, lecz nie mogły nic usłyszeć.
- O co ci chodziło, stara?
- Później i powiem.
- Gadaj!
- Joł, Vause. Powiem ci potem, cicho.

- Chapman, wiem, że mnie słyszysz - szeptał do jej ucha - jeśli tylko ktoś się o tym dowie, zostaniesz ukarana i potraktuję cię jeszcze gorzej. Uwierz, że to było nic, zasługujesz na więcej, głupia cipo. Gwarantuję, że wyleczysz się z lesbijstwa.
Ścisnął ją za nadgarstek na tyle mocno, że zaraz pojawił się na skórze siniak.
- Ostrzegam cię. Do wieczora masz wrócić do poprzedniej formy i być cicho, inaczej...
Nagle stanęła za jego plecami Red.
- Co tu jest grane, Healy?
- Chyba faktycznie będę musiał wezwać specjalistę - wyprostował się, jak gdyby nigdy nic - pójdę poszukać numeru.
Gdy przechodził obok Alex i Nichols, ta druga wrzuciła mu do kieszeni spodni zmiętą karteczkę. "Pożałujesz tego".

Kilka godzin później

- Chapman?
- Nicky? Co tu robisz?
- Zdaję się, że muszę się umyć - odparła z małym uśmiechem na piegowatej twarzy - nie powinnaś odpoczywać?
- Naodpoczywałam się już wystarczająco długo. Poza tym prysznic raczej nie sprawi mi żadnego problemu.
- Wiesz, dzieciaku, że tak, jak Alex czy Morello, możesz ufać mi?
- Wiem o tym doskonale - odparła nieco zaskoczona blondynka - co też ci przyszło do głowy akurat teraz?
Stały naprzeciwko siebie, lustrując się wzrokiem.
- Powinnaś o tym z kimś porozmawiać...
- Ale o czym, Nicky? O co ci chodzi?
- O to, co napisałaś w swoim zeszycie, Chapman, przeczytałam kawałek; krótki, bo krótki, ale...wiem, co zaszło.
Zamurowało ją. Blondi nie wiedziała, jak się zachować. Z jednej strony chciała w końcu o tym mówić, ale z drugiej nie mogła, bo on jej zagroził. Tak się bała.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - powiedziała nagle, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z prawie pustej łazienki na zatłoczony korytarz.
Usiadła po turecku przy ścianie i zaczęła płakać. Nie miała siły iść dalej. Pojawiła się przy niej jej ukochana.
- Pipes...powiesz mi wreszcie, o co tu chodzi? Dlaczego tak się zachowujesz?
- Alex...
- Nie możesz uciekać ode mnie przez następne miesiące, posiedzisz tu jeszcze...proszę, powiedz mi, co jest?
- Ona nic ci nie powie - wtrąciła Nichols - ale ja owszem. Przeczytałam to w tym - i podała Al zeszyt w niebieskiej okładce.
- Nie czytaj tego, błagam - szeptała Piper - daj sobie spokój. Obie dajcie sobie spokój.
- Skoro nie masz zamiaru sama powiedzieć to niech ona to czyta - odpowiedziała ruda - powinna znać prawdę. Przecież ona cię kocha.
- Piper?
- Zrobisz, jak chcesz, ale możesz się do mnie nie zbliżać przez resztę wyroku!
- Skarbie...
- Healy.
- Healy ją zgwałcił - dokończyła za nią Nichols.
- Co? - Al popatrzyła na swoją kochaną Pipes z niedowierzaniem, a ta zerwała się na równe nogi i pobiegła w kierunku kibla, w którym zresztą zamknęła się na klucz, który kiedyś ukradła z biura strażników.

***********

Chapman została zabrana do szpitala, musiała przejść odpowiednie badania, które winny potwierdzić zajście i stanowić dowód w sprawie. W tym samym czasie Alex i Nicky razem z Lorną oraz Red rozmawiały o tym, jak dopilnować, żeby sprawa potoczyła się po ich myśli. Chciały doprowadzić nie tylko do zwolnienia Healego, ale także do posadzenia go za kratkami, za którymi powinien się znaleźć. Szukały jakiegokolwiek kontaktu z mediami kilka godzin, ale żadna ze znajomych osadzonych nie miała tego typu wtyk na zewnątrz. A do Larrego Blooma - co jak co, Vause nie chciała się zgłaszać o pomoc.

*************

W trakcie przygotowań do rozprawy oraz zbierania materiałów dowodowych, okazało się, że Piper poroniła. Straciła dziecko, które zrobił jej tamten potwór, co szczególnie nikogo nie zasmuciło, choć sama blondynka bardzo to przeżywała.
- Alex, to dziecko nie było niczemu winne - mówiła, kiedy ta odwiedzała ją w więziennej mini klinice - wychowałabym je po wyjściu z Litchfield...
- Wiem, skarbie, wiem o tym - starała się ją uspokoić, choć miała inne zdanie na ten temat - ten koleś już cię nie skrzywdzi. Nikomu więcej nie zrobi niczego takiego. Wszyscy są po twojej stronie, nawet strażnicy i sam szef.
- Jestem tym wszystkim zmęczona, cholernie zmęczona...
- Śpij, będę przy tobie, dopóki się nie obudzisz. A, no i Nicky kazała cię uściskać. Lorna przesyła buziaki, a Red przekazuje te pączki - wskazała na stolik.
- Miło z ich strony, podziękuj im i powiedz, że serdecznie zapraszam do siebie jutro.

Dwie strony - moje więzienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz