Znowu dodaję krótki rozdział, ale następny swoją długością, treścią nadrobi to, zapewniam. Miłego czytania. Proszę o komentarze, bo jest ich mało, a widzę, że czytacie to, co tworzę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~To wyglądało dokładnie tak samo, jak na filmach, które dawniej śledziłam z matką.
Rozprawa się rozpoczęła. Najpierw przysięgli złożyli obietnicę sprawiedliwego wydania werdyktu, później sędzia kazał Kubrze mówić prawdę i tylko prawdę; mężczyzna grający rolę oskarżonego położył jedną dłoń na biblii, drugą unosząc w górę; powtarzał słowa przysięgi za strażnikiem.
Pot lał mi się z czoła, choć wielokrotnie miałam okazję być na różnego rodzaju rozprawach, żadna tak mnie nie martwiła. Co chwila wycierałam mokrą skórę chusteczką lub popijałam zimną wodę, na co prawnik zwrócił mi uwagę. Podobno wyglądałam zbyt nerwowo i kiepsko. Cóż.
Niechcąc się odwracać, zerknęłam tylko kątem oka za siebie: Piper próbowała podnieść mnie na duchu, lekko się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech, choć ten gest wcale niczego nie ułatwiał.
Nagle oskarżyciel wstał, podchodząc do Kubry, który wpatrywał się we mnie, jak w obrazek. Już wiedziałam, to on za tym stoi, on chce mieć mnie na wyciągnięcie ręki. Zadrżałam, gdy padło pierwsze pytanie.- Panie Balik - powiedział sztucznie miło mężczyzna w drogim garniturze, przestępując z nogi na nogę - czy to prawda, że 15 lat temu, dokładnie w dniu siódmego października, poznał pan tę oto kobietę? - oskarżyciel wskazał na Alex.
- Tak, to prawda - odpowiedź była krótka, ale wiele mówiła. Taki początek.
- Niech pan nam opowie, jak się poznaliście.Dwie godziny później
Sędzia podyktował przerwę, podczas której przysięgli mieli zdecydować o winie Kubry. Nie mogąc wytrzymać, bez tłumaczenia się Pipes czy adwokatowi wybiegłam do łazienki. Delikatnie przemyłam twarz wodą tak, by makijaż mi się nie zmył; starałam się również nie rozkleić, gdybym sobie na to pozwoliła, czułabym się jeszcze gorzej.
- Uważam, że powinnyśmy wybrać się na lunch - Chapman stanęła za okularnicą.
- Ten pomysł mi się podoba - Alex wzięła swą kobietę pod rękę i razem poszły do kawiarenki niedaleko sądu. Zajęły stolik przy oknie, dzięki czemu mogły obserwować to, co działo się na ulicach miasta. Ludzie się śpieszyli, a one jakby zatrzymały się i czas im nie upływał.
- Jak się czujesz? - to pytanie wybiło Vause z zamyślenia. Przetarła oczy.
- Średnio, szczerze powiedziawszy - rzuciła oschle - boję się. Kubra ewidentnie coś kombinuje i nie robi tego z dobroci serca albo, bo jest mu mnie szkoda.
- Och, Alex...
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. Zamówimy jedzenie, a potem wracamy.
- Jak wolisz.Siedziałam w bezruchu, oczekując, aż przysięgli ogłoszą werdykt, a sędzia podyktuje wyrok. Nie byłam przekonana co do tego, czego chcę: odsiadki Kubry czy pozostawienia go na wolności. To, że sam się zgłosił oznacza, że chce bym ja wyszła na zewnątrz. Ale z drugiej strony...
Pierwszy z ławników wstał z kartką w ręku. Poczułam nagły napływ krwi do mózgu, zrobiło mi się okropnie gorąco, musiałam wytrzymać. Kurczowo trzymałam się oparcia krzesła.