W poczekalni, na szczęście, nie było nikogo oprócz niej. Mimo, iż dużo wcześniej zarejestrowała się na konsultację, obawiała się, że ktoś wepcha się przed nią i spędzi tu zbyt wiele czasu. A nie chciała przecież, by któraś z dziewczyn cokolwiek podejrzewała.
- Piper Chapman? - młody lekarz, ordynator szpitala wychylił się z gabinetu.
- To ja - podniosła tyłek z krzesła, podchodząc do niego.
- Zapraszam - odsunął się, wpuszczając blondynkę do środka - proszę usiąść - wskazał na miejsce po drugiej stronie biurka. Siedzieli naprzeciwko siebie.
- Przyszłam w związku z...
- Wiem dokładnie, po co pani przyszła - przerwał jej - dobrze, że się pani na to zdecydowała.
- Wahałam się, ale skoro pojawiła się tak ogromna szansa, to dlaczego miałabym zrezygnować?
- Cieszy mnie to nastawienie - uśmiechnął się od ucha do ucha - wezwałem przy okazji ortopedę, o której pani wspominałem przez telefon. To najlepszy specjalista w naszym stanie, więc nie ma się czego obawiać.
- Więc obiecuje pan, że zamiast 90% sprawności wrócę do 100%? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - odparł wymijająco, ale szczerze - a Callie Torres jest idealnym chirurgiem dla pani przypadku.
W tym właśnie momencie do niewielkiego gabinetu weszła bez pukania miło wyglądająca kobieta. Co prawda Chapman spodziewała się raczej mężczyzny w wieku swojegi ojca, ale niespecjalnie jej to przeszkadzało, wręcz odwrotnie.
- Witam - powiedziała czarnowłosa - to pani zgodziła się na operację? - spytała zajmując miejsce obok.
- Nikogo innego tu nie widzę, chyba, że pan doktor również ma kłopoty z ręką - uśmiechnęła się zadziornie i dostrzegłam błysk w oku ortopedy.
- Mam nadzieję, że jest pani całkowicie pewna swojej decyzji i w ostatniej chwili nie odwoła operacji? Chciałabym przypomnieć, jak wielkie szanse ma pani na odzyskanie pełnej sprawności, więc może pójdzie pani ze mną do mojego gabinetu i to omówimy?***************************
Alex
Nie miałam pojęcia, gdzie zniknęła Pipes, ale nie mogłam przecież do niej zadzwonić. Nie po tym, co wydarzyło się wczoraj. Doszłam do wniosku, że należy jej się odrobina luzu, więc zdecydowałam nie męczyć jej nawet nagrywaniem wiadomości na pocztę głosową.
- A ty znowu zastanawiasz się, jak tu odbić Piper tej głupiej krowie? - zapytała wesoło Nichols, a ja przewróciłam na to oczami.
- Ogarnij się, ruda - odparłam wrednie - nie twój zasrany biznes.
- Ja się tylko martwię.
- Ech, przepraszam - westchnęłam - wczoraj...
- Widziałaś się z nią?
- Można tak powiedzieć.
- Co to dokładnie oznacza? - dopytała zdezorientowana, co rozumiałam. Sama tak się czułam.
- Poszłam do tego hotelu, w którym niby mieszkała. No i okazało się, że zostawiła mi prawdziwy adres, ale zastałam ją w szlafroku z mokrymi włosami, a z tyłu pojawiła się ta cała Cass, zupełnie naga i bezwstydna!
- Ale jazda!
- To nie koniec. Zaprosiły mnie do pomieszczenia, a za zamkniętymi drzwiami we trójkę uprawiałyśmy seks...
- O kurwa! - Nicky klasnęła w dłonie - ale ci zazdroszczę, zajebista sprawa!
- No nie powiem, było przyjemnie, ale teraz nie wiem, jak się zachowywać wobec Piper. Rzucać się do Cassidy też mi niezbyt pasuje po tym, co robiłyśmy.
- Jak na moje - zaczęła dziewucha - powinnaś iść od razu do nich i to wszystko wyjaśnić, obgadać. A nuż się to powtórzy i we trójkę się zgracie.
- Kretynko, mówię poważnie - nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie roześmiać - mam wielki dylemat.
- Pogadaj z naszą blondi w takim razie, sam na sam. To dobry plan.
- Chciałam dać jej od siebie odpocząć.
- To już jest durne, stara, idź do niej i tyle.*****************************
Postanowiła nie wracać jeszcze do hotelu. Jako, że przed nim znajdowało się molo, usiadła tam, machając nogami nad wodą.
- Kogo ja tu widzę? - Cassidy kucnęła za nią, rozpoczynając masaż ramion - jesteś okropnie spięta.
- Tak, ostatnio ciągle się stresuję, sama nie wiem, czym - odparła.
- A ja myślę, że wiesz, ale nie chcesz nic mówić - powiedziała brunetka - spokojnie, rozumiem. Też tak mam.
- Mam dylemat i muszę znaleźć rozwiązanie, złoty środek. Jest coś, o czym powinnam komuś powiedzieć, ale nie czuję się na siłach.
- Chodzi o Alex? Prawda?
- Owszem - przyznała - przeszłam z nią przez coś okropnego, a teraz jedna sprawa wraca.
- Idź z nią porozmawiaj, skoro to też dotyczy jej, tak jak ciebie, nie bój się.
- Ona już nie jest w moim życiu - odpowiedziała - sama sobie muszę poradzić z tym, z czym kiedyś radziłyśmy sobie razem.
- Oszukujesz samą siebie - rzuciła, podnosząc się na równe nogi Cass - nadal ją kochasz. Choć uwielbiasz seks ze mną, z nią uwielbiasz mocniej. I kochasz w niej całokształt, a nie, tak jak we mnie, atrakcyjność fizyczną i łóżkowe umiejętności.
- To nieprawda - zaprzeczyła, chwytając brunetkę za rękę - dostrzegam w tobie wiele innych cech, które bardzo mi się podobają.
- Nie oszukuj nas obu - odpowiedziała, wyrywając delikatnie rękę z mojego uścisku - Idź do Alex. My na pewno jeszcze się spotkamy.Biegiem rzuciłam się w kierunku domu, w którym kilka miesięcy temu mieszkałam z Alex, Nicky i Lorną. Nagle poczułam mocne uderzenie, a potem spadłam tyłkiem na asfalt. Złapałam się za udo, przeklinając.
- Uważaj, jak chodzisz, ciamajdo - warknęłam, spoglądając na sprawcę wypadku. Była rozbawiona. I była to Vause. Też zaczęłam się śmiać.
- To ty biegniesz jak pojebana - powiedziała nie tracąc uśmiechu - nic ci nie jest?
- Pewnie mam poobdzierany zad, ale poza tym mam się nawet dobrze.
- Gdzie się wybierasz? Cassidy czeka na ciebie w innym miejscu, niż pokój hotelowy? - to powiedziała nieco smutniejszym tonem, choć starała się brzmieć neutralnie.
- Właściwie - zaczęłam cicho - szłam do ciebie, Alex.
- Poważnie? To ja chciałam iść do ciebie. No i widzisz, spotykamy się na środku.
- Czemu chciałaś iść do mnie, po co?
- Wyjaśnić ten pierdolony trójkąt.
- Aaach - jęknęła - stało się i tyle.
- A ty? O czym zamierzasz mi powiedzieć?
- Zgodziłam się na następną operację - odparłam uważnie obserwując jej minę, którą przybrała - byłam dzisiaj na spotkaniu z ordynatorem. Sprowadził dla mnie najlepszego ortopedę w kraju, za tydzień jest termin.