I

5.6K 283 17
                                    


Siedziałam w swoim pokoju pakując do kufra książki i inne potrzebne rzeczy. Miley, moja mała, brązowa sówka, czyściła sobie piórka w klatce. Westchnęłam i upchnęłam jeszcze jedną książkę. Petunia nie odezwała się do mnie ani razu, odkąd przyjechałam na wakacje do domu. Uważa mnie za dziwadło. To naprawdę przykre, kiedy twoja ukochana siostra w jednej chwili opuszcza cię i traktuje jak powietrze, albo jeszcze gorzej. Petunia jakoś znosi powietrze. Mnie nie. Mogłam sobie wyobrazić jak się cieszyła, że jutro wyjeżdżam do Hogwartu. W sumie, ja też się cieszyłam. W końcu nie będę musiała znosić tych jej pogardliwych spojrzeń. Uhh... Aż dreszcz mnie przechodzi, kiedy sobie o tym pomyślę. Włożyłam jeszcze do kufra zapasowy zwój pergaminu i przykryłam wszystko szatą, w którą zamierzałam przebrać się w pociągu. Zatrzasnęłam wieko i usiadłam na nim. Ostatni dzień tych wakacji. Zastanawiałam się, co mogłabym porobić przez te kilkanaście godzin, ale kiedy nic ambitnego nie wymyśliłam, postanowiłam zejść na dół i pogapić się w telewizor. Normalnie pogadałabym z rodzicami, ale tych jeszcze nie było. Oni nie mają wakacji...

Usiadłam na kanapie i włączyłam sprzęt. Wpatrywałam się bez celu w ekran, tak naprawdę rozmyślając, kiedy już stanę na dziedzińcu Hogwartu, który odmienił moje życie.

Nie zauważyłam nawet, kiedy minęło te parę godzin. O czasie przypomniał mi mój brzuch, który domagał się właśnie obiadu. Wstałam i podgrzałam przygotowaną wcześniej zupę. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zawołać Petunii opalającej się w ogrodzie, decydując w końcu, że nie będę taka wredna ruszyłam ku drzwiom balkonowym.

- Petunia? - zawołałam głośno. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź sugerującą, że siostra mnie słyszy, krzyknęłam jeszcze: - Obiad podgrzałam, jak chcesz to chodź. - I wróciłam do domu.

Byłam w trakcie jedzenia, kiedy Petunia weszła do środka, nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam tylko, ale nic nie powiedziałam. Niech ten dzień się już skończy...

Wieczorem siedziałam w swoim pokoju i rozmawiałam z Miley.

- Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu? - zapytałam sówkę, nie licząc oczywiście na odpowiedź. - Na pewno się cieszysz, tak jak ja...

Położyłam się spać nie tyle ze zmęczenia, co z nudów. Mimo to usnęłam bardzo szybko.

Następnego dnia z samego rana do mojego pokoju wparadowała mama, mając pewnie na celu mnie obudzić, co nie było łatwe, gdyż miałam bardzo głęboki sen. Kiedy jednak tylko zdałam sobie sprawę, jaki jest dzisiaj dzień, zerwałam się pośpiesznie z łóżka i zleciałam na śniadanie jak na skrzydłach. Zaraz potem przytachałam do samochodu mój kufer oraz klatkę z Miley i ruszyliśmy na stację.

Droga upłynęła mi na słuchaniu przestróg mamy. Właśnie mówiła o tym, że powinnam ubierać się ciepło, nawet, kiedy nie jest zimno, czy jakoś tak, nie bardzo słuchałam, kiedy przerwała jej Petunia. Nastawiłam uszu. Oto moja siostra odezwała się pierwszy raz od dwóch miesięcy, patrząc na mnie świdrującym spojrzeniem.

- Może lepiej jej pożycz, żeby jej kocioł nie wybuchł, jak będzie ważyć te swoje trucizny? Dziwadło...

Nie zrobiło mi się jakoś szczególnie przykro, na co Petunia chyba liczyła. Wręcz przeciwnie, rozbawił mnie to dogłębnie.

- A wiesz, raz prawie wybuchł! Ale nie mnie, Jamesowi.

James. James Potter. Jeden z huncwotów, który ugania się za mną od pierwszej klasy. Na szczęście nie jestem taka głupia, żeby ulec jego urokowi... Zaraz, urokowi?! On nie ma uroku, no chyba, że go na kogoś rzuci. Może był trochę przystojny... Ale zastrzegam, tylko trochę!

W końcu dojechaliśmy na stację. Tata pomógł mi wyładować kufer z auta, a ja chwyciłam w dłoń klatkę z Miley. Przechodnie zerkali na mnie kątem oka, przecież nie codziennie widzi się rudowłosą dziewczynę z kufrem i sową w klatce, prawda? Pożegnałam się po kolei z mamą i tatą, a Petunii pomachałam wesoło, na co ta prychnęła z pogardą. Chwilę później stałam już w gwarze uczniów na peronie 9 i 3/4 . Przebiłam się i znalazłam trochę przestrzeni, którą natychmiast mi zakłócono.

- Minnie! - zawołałam wesoło, odwzajemniając przytulasa od przyjaciółki.

Dziewczyna puściła mnie i spojrzała na Miley swoimi ślicznymi, niebieskimi oczami. Potem przerzuciła wzrok na mnie i uśmiechnęła się promiennie.

- Chodź, Lily, zajmiemy przedział. - zaproponowała.

Weszłyśmy do pociągu i znalazłyśmy pusty przedział. Ustawiłam stabilnie klatkę z sową i usiadłam wygodnie na siedzeniu blisko okna. Minnie usiadła naprzeciw. Rozmawiałyśmy w najlepsze, gdy nagle rozległ się głośny rumor i do przedziału wparowała Anastazja, Charlotte, Remus, Peter i Syriusz.

- Cześć dziewczyny! - zawołał Black i przytulił się do nas po kolei.

- Hej, nie podrywaj nas WSZYSTKICH! - zawołała Charlotte i położyła sobie ręce na biodrach udając obrażoną.

- Przepraszam, następnym razem się poprawię. - zachichotał Syriusz, a chwilę później już do nie było, tak samo zresztą jak reszty osobników przeciwnej płci. Ana z Charlotte ustawiły swoje kufry oraz, w przypadku tej pierwszej, klatkę z sową, a w przypadku tej drugiej klatkę z kotem i usiadły obok mnie i Minnie.

- No to dziewczyny... Zaraz mi tu gadać, co takiego ważnego robiłyście przez ostatni tydzień, że nie mogłyście napisać do mnie listu, hmm? - dziewczyna założyła nogę na nogę i przyjrzała nam się uważnie. - A wy dwie - wskazała paluchem na mnie i Anę. - mogłyście chociaż skorzystać z tego urządzenia, coście mi dały w zeszłym roku... No, jak mu tam... Felefon?

Zaśmiałam się, a blondynka siedząca po mojej lewej zawtórowała mi. Faktycznie, dałyśmy Minnie i Charlotte w zeszłym roku urządzenie zwane telefonem. Ja i Anastazja pochodziłyśmy z mugolskich rodzin, natomiast dziewczyny już nie.

- Nie pamiętam, żebym używała felefonu, a ty? - zapytała mnie Ana.

- Ja też nie. - odpowiedziałam, śmiejąc się. Charlotte spiorunowała nas wzrokiem, więc przystopowałyśmy trochę. - Natomiast słyszałam kiedyś o telefonie. - dodałam z udawaną powagą.

- Felefon, telefon, jeden pies. Prawdą jest jednak, że pogadać tośmy nie pogadały. - machnęła ręką. - I musimy to koniecznie nadrobić. Jeszcze dzisiaj. - uśmiechnęła się.

- Na ploteczki z mojej strony nie liczcie. Nic się u mnie nie działo. - zastrzegłam sobie od razu.

- Ta, a my już ci wierzymy... - Minnie wywróciła oczami. - Nie powiesz mi, że James się do ciebie nie odezwał?

Uhh... No właśnie. Nie odezwał się... Mimowolnie poczułam w sercu dziwny ucisk. Ale to dlatego, że już się przyzwyczaiłam do tych listów. Tylko dlatego.

- A nie. - odparłam ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Dziewczyny spojrzały na mnie dziwnie. - Widocznie sobie w końcu odpuścił. - stwierdziłam.

Zaraz potem maszyna ruszyła, a my, jak to dziewczyny, zaczęłyśmy wesoło paplać o błahostkach.

***********

Witam wszystkich czytających! Przedstawiam Wam pierwszy rozdział mojej pisaniny. Następnego można oczekiwać w czasie bliżej nieokreślonym... (jutro, pojutrze, najpóźniej w sobotę :))

Zostaw po sobie ślad w komentarzu lub/i (najlepiej to drugie:)) zostaw gwiazdkę!

ZuMa :))



Szmaragdowooka w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz