Ratujcie ludzie, trzymajcie ludzie! Z płaczącą Aną w pokoju nie wytrzymam ani chwili dłużej, a wytrzymałam już trzy dni, więc cud się stał, moi mili, cud się stał. Próbowałam już wszystkich, tych bardziej dyskretnych sposobów, żeby zeswatać naszą zakochaną parę. Posyłałam "przypadkiem" w te same miejsca sam na sam pod pretekstem, że coś tam zostawiłam a strasznie mnie boli noga, próbowałam rozmowy z Aną, żeby odważyła się do niego zagadać... Wszystko na nic. Trzeba będzie więc spróbować czegoś innego.
Mamy właśnie czwartkowe popołudnie, siedzę sobie spokojnie w fotelu i rozmyślam o Remusie i Anie, kiedy nagle do pokoju wspólnego wchodzi Petunia ze swoją, jak zawsze wysoko uniesioną głową. Wzdycham, bo wiem już, że czegoś chce. Mam jeszcze tylko nadzieję, że nie ode mnie.
- Lily, jesteś zajęta? - pyta.
- Tak, myślę właśnie nad pracą domową z eliksirów Jak myślisz, do eliksiru na spanie powinnam dodać mysi ogon, czy szczurzy? - zapytałam, skutecznie ją odstraszając. Odeszła powolnym krokiem szukając następnej ofiary. Padło na Jamesa.
- James, jesteś zajęty? - zapytała przesłodkim głosem. Kątem oka zauważyłam, jak chłopak skrzywił się lekko. Chyba nie przepadał za Petunią, a już na pewno nie podzielał jej szczególnego zainteresowania swoją osobą. Przynajmniej tak to z boku wygląda. Rozejrzał się, a jego wzrok padł na mnie. Podszedł szybko do mojego fotela, zgarniając przy okazji ze stolika kawałek pergaminu, na którym faktycznie wcześniej sporządzałam przepis na nasenny eliksir.
- Muszę pomóc Rudej, widać, że sobie biedna nie radzi.
Prychnęłam. Co ich wzięło na to przezwisko Ruda? A co, ja jedyna na świecie.
- Ależ nie musisz, Rogacz, ja sobie sama świetnie poradzę. - odparłam z uśmiechem. - Możesz jak najbardziej pomóc Petunii. - Moja siostra uśmiechnęła się szeroko, a James szybko zmienił taktykę.
- Och, naprawdę? To jeszcze lepiej, bo powiem ci szczerze, że nie idzie mi to za bardzo. - powiedział i z udawanym zaangażowaniem zaczął czytać moje notatki. - To w końcu jak uważasz, lepszy mysi czy szczurzy ogon?
Petunia poszła dalej niepocieszona, a kiedy wróciła w końcu do swojej sypialni, Rogacz oparł się o oparcie fotela i odetchnął z ulgą.
- Ona nie daje mi spokoju! - zawołał cicho, żeby nie usłyszała. - Ciągle za mną łazi, mam jej już dosyć.
- Widocznie pobiłeś Vernona. - odparłam z uśmiechem. James widocznie się zdziwił.
- Że co? - zapytał.
- Pobiłeś Vernona, prawdopodobnie już dawną miłość Petunii.
Skrzywił się.
- Co masz na myśli?
- To chyba proste, że jej wpadłeś w oko. - powiedziałam, odchylając się w fotelu.
- Żartujesz?
- A czemu miałabym to robić?
Jęknął.
- Czemu ona? - szepnął zdruzgotany.
Zaśmiałam się. Chwilę potem na schodach rozległo się stukanie, a na dole pojawiła się Petunia we własnej osobie.
- James, skończyłeś już? - zapytała z maślanymi oczami. James spojrzał na mnie błagalnie. Wiem, miałam udawać twardą Lily. Ale to w końcu mój przyjaciel.
- Rogacz, pamiętasz chyba, co mi obiecałeś? - zapytałam. Petunia spojrzała na mnie, a z oczu strzelały jej iskierki złości.
James popatrzył na mnie najpierw zaskoczony, a potem palnął się teatralnie w czoło i zerwał z fotela.
CZYTASZ
Szmaragdowooka w Hogwarcie
FanfictionPetunia, mimo niechęci do Lily, z radością przyjmuje do wiadomości, że musi mieszkać do odwołania w Hogwarcie. Rudowłosa wraz ze swoimi przyjaciółmi próbuje wybić jej z głowy pomysł zostania czarownicą poprzez czytanie niemugolskich pism i gazet. Ki...