VIII

2.3K 199 14
                                    

Ratujcie ludzie, trzymajcie ludzie! Z płaczącą Aną w pokoju nie wytrzymam ani chwili dłużej, a wytrzymałam już trzy dni, więc cud się stał, moi mili, cud się stał. Próbowałam już wszystkich, tych bardziej dyskretnych sposobów, żeby zeswatać naszą zakochaną parę. Posyłałam "przypadkiem" w te same miejsca sam na sam pod pretekstem, że coś tam zostawiłam a strasznie mnie boli noga, próbowałam rozmowy z Aną, żeby odważyła się do niego zagadać... Wszystko na nic. Trzeba będzie więc spróbować czegoś innego.

Mamy właśnie czwartkowe popołudnie, siedzę sobie spokojnie w fotelu i rozmyślam o Remusie i Anie, kiedy nagle do pokoju wspólnego wchodzi Petunia ze swoją, jak zawsze wysoko uniesioną głową. Wzdycham, bo wiem już, że czegoś chce. Mam jeszcze tylko nadzieję, że nie ode mnie.

- Lily, jesteś zajęta? - pyta.

- Tak, myślę właśnie nad pracą domową z eliksirów Jak myślisz, do eliksiru na spanie powinnam dodać mysi ogon, czy szczurzy? - zapytałam, skutecznie ją odstraszając. Odeszła powolnym krokiem szukając następnej ofiary. Padło na Jamesa.

- James, jesteś zajęty? - zapytała przesłodkim głosem. Kątem oka zauważyłam, jak chłopak skrzywił się lekko. Chyba nie przepadał za Petunią, a już na pewno nie podzielał jej szczególnego zainteresowania swoją osobą. Przynajmniej tak to z boku wygląda. Rozejrzał się, a jego wzrok padł na mnie. Podszedł szybko do mojego fotela, zgarniając przy okazji ze stolika kawałek pergaminu, na którym faktycznie wcześniej sporządzałam przepis na nasenny eliksir.

- Muszę pomóc Rudej, widać, że sobie biedna nie radzi.

Prychnęłam. Co ich wzięło na to przezwisko Ruda? A co, ja jedyna na świecie.

- Ależ nie musisz, Rogacz, ja sobie sama świetnie poradzę. - odparłam z uśmiechem. - Możesz jak najbardziej pomóc Petunii. - Moja siostra uśmiechnęła się szeroko, a James szybko zmienił taktykę.

- Och, naprawdę? To jeszcze lepiej, bo powiem ci szczerze, że nie idzie mi to za bardzo. - powiedział i z udawanym zaangażowaniem zaczął czytać moje notatki. - To w końcu jak uważasz, lepszy mysi czy szczurzy ogon?

Petunia poszła dalej niepocieszona, a kiedy wróciła w końcu do swojej sypialni, Rogacz oparł się o oparcie fotela i odetchnął z ulgą.

- Ona nie daje mi spokoju! - zawołał cicho, żeby nie usłyszała. - Ciągle za mną łazi, mam jej już dosyć.

- Widocznie pobiłeś Vernona. - odparłam z uśmiechem. James widocznie się zdziwił.

- Że co? - zapytał.

- Pobiłeś Vernona, prawdopodobnie już dawną miłość Petunii.

Skrzywił się.

- Co masz na myśli?

- To chyba proste, że jej wpadłeś w oko. - powiedziałam, odchylając się w fotelu.

- Żartujesz?

- A czemu miałabym to robić?

Jęknął.

- Czemu ona? - szepnął zdruzgotany.

Zaśmiałam się. Chwilę potem na schodach rozległo się stukanie, a na dole pojawiła się Petunia we własnej osobie.

- James, skończyłeś już? - zapytała z maślanymi oczami. James spojrzał na mnie błagalnie. Wiem, miałam udawać twardą Lily. Ale to w końcu mój przyjaciel.

- Rogacz, pamiętasz chyba, co mi obiecałeś? - zapytałam. Petunia spojrzała na mnie, a z oczu strzelały jej iskierki złości.

James popatrzył na mnie najpierw zaskoczony, a potem palnął się teatralnie w czoło i zerwał z fotela.

Szmaragdowooka w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz