Około godziny czwartej po południu zgromadziliśmy się wreszcie w moim pokoju, usiłując zaplanować sobie resztę popołudnia, co niestety szło nam bardzo opornie, ale wcale na to nie narzekaliśmy. James znów postawił na książki i siedział teraz na stosiku z poduszek, które zakosił cichcem z mojego łóżka przed obszerną półką wypchaną książkami. Nie interesowały go jednak wszelakie kryminały, których posiadałam z multum jako ich zagorzała fanka, ale lektury szkolne. Tak, proszę państwa. Lektury szkolne. Na dodatek, wcale nie dlatego, że ktoś powiedział mu, że, załóżmy właśnie "Zemsta" figuruje sobie beztrosko na takowej liście, znienawidzonej zresztą przez większość młodzieży, a on, tak przekornie postanowił je sobie przejrzeć. Nie. Rogacz interesował się tylko książkami w starych, zniszczonych okładkach, z popisanymi stronami. A muszę przyznać się przed samą sobą, że chociaż dbam o książki, to moje egzemplarze lektur są w opłakanym stanie.
- Wywąchałeś coś interesującego, brachu? - zaśmiał się Remus, urzędujący na moim parapecie, próbował rozpracować urządzenie zwane przez Charlotte felefonem, a będące telefonem tak w rzeczywistości.
- Od ostatniej czekoladowej pozycji nic fajnego nie znalazłem. - odparł mrukliwie James, w skupieniu przyglądając się jakimś zapiskom na marginesie w jakiejś książce, której okładka była naprawdę zaangażowana w spełnianie swojej roli, bo mimo, iż 'wisiała' już tylko na jednym kawałku zużytej taśmy klejącej, nadal tam była. - Lily, powiedz mi, któż to taki jest Bernard? - zapytał, unosząc głowę. Już miałam na końcu języka odpowiedź, że nie kojarzę żadnego Bernarda, ale Ellie mnie uprzedziła.
- Bernard? Ten Bernard? - spojrzała na mnie i widocznie moja mina utrzymała ją w przekonaniu, że faktycznie myślimy o tym samym Bernardzie. Minnie w tym czasie wzięła od Rogacza książkę.
- "Romeo i Julia"? To o tym mi opowiadałaś! - zakrzyknęła ze śmiechem.
- Powie ktoś o co chodzi? - włączył się Syriusz.
- Aj, no przecież musiałam gdzieś pobazgrać o mojej pierwszej miłości. - zaśmiałam się.
- To twoją pierwszą miłością nie byłem ja?! - obruszył się James.
- Niestety... - zaczęłam, ale Syriusz mi przerwał.
- Rozumiem, że jestem atrakcyjniejszy od Rogacza, ale czemu, do diabła, dałaś mi pseudonim Bernard?! - zawołał.
Załamana pokręciłam głową.
- Tak dla niepoznaki. - powiedziała Ellie. - Żeby nikt się w pierwszej chwili nie zorientował.
- A w następnej chwili to już łatwo się skapnąć. - dodała Minnie powstrzymując chichot, co objawiało się u niej drżeniem dłoni. - Wyglądasz na Benia.
Syriusz prychnął.
- Ale o co kłótnie, Syriusz, Bernard to bardzo ładne imię. - Remus natomiast wcale nie hamował śmiechu.
- Ale do mnie nie pasuje. - oznajmił poważnie Łapa. - I koniec.
********
Puddingi!
Trochę mnie tu nie było, przyznaję, ale oto jestem! Następny rozdział, niestety, pojawi się prawdopodobnie znów po jakimś dłuższym odstępie czasowym ze względu na to, że po pierwsze - w pierwszej kolejności pisałam opowiadanie na konkurs, a po drugie - byłam chora, co trochę utrudniało sprawę. Teraz szkoła daje o sobie znać, ale mam nadzieję, że będzie to tylko kolejna przeszkoda, którą będę mogła wpisać na listę tych pokonanych.
Serdecznie Was pozdrawiam i jak zwykle zachęcam do pisania komentarzy (lub wiadomości prywatnych, jak kto woli), a także gwiazdkowania a przede wszystkim - czytania mojej opowieści,
ZuMa:))
CZYTASZ
Szmaragdowooka w Hogwarcie
FanfictionPetunia, mimo niechęci do Lily, z radością przyjmuje do wiadomości, że musi mieszkać do odwołania w Hogwarcie. Rudowłosa wraz ze swoimi przyjaciółmi próbuje wybić jej z głowy pomysł zostania czarownicą poprzez czytanie niemugolskich pism i gazet. Ki...