V

2.4K 214 28
                                    

Pomogliśmy Petunii wnieść bagaże po schodach. Kiedy zatrzymaliśmy się przed portretem cicho szepnęłam hasło. Nie byłam pewna, czy Petunia może je znać. Dziewczyna starała się nie okazywać zdziwienia, co, nie powiem, nie wychodziło jej tak źle, jak można by się tego spodziewać.

- Tu jest sypialnia chłopców, a tu dziewczyn. Siódme mają na samej górze wieży. Chodź. - powiedziałam. - Chłopaki, dzisiaj wyjątkowo możecie iść z nami, wniesiecie torby.

- Tak jest, szefie. - odparli, salutując.

- Petunia, jesteś tu tylko na miesiąc, po co ci tyle rzeczy? -zapytałam, kiedy wchodziłyśmy do naszej sypialni. Siostra nie odpowiedziała mi jednak, wpatrywała się natomiast w łoża z baldachimem, na których spałyśmy.

- Profesor Gongall napisała w liście, że ze względu na niektóre wasze pomysły powinnam mieć osobny pokój. - powiedziała cicho. Miałam wrażenie, że teraz ten pomysł już się jej nie podobał.

- McGonagall. - poprawiłam ją i wzruszyłam ramionami. - Skoro tak, to poczekajmy na nią, żeby pokazała ci twoją sypialnię.

- Okej. - szepnęła i poszła za mną do pokoju wspólnego.

Usiadłam na moim ulubionym fotelu. Chwilę później pojawiła się profesor McGonagall. Rozdała nam plany lekcji, a później wzięła Petunię na bok i zaprowadziła do jej osobistego pokoju. Kiedy zniknęła na górze, Charlotte zatarła ręce.

- To co, robimy dzisiaj małą imprezę? - zapytała.

- Jasne! - zawołał Syriusz wesoło, podrywając się z fotela.

- Eee... Miałam co prawda na myśli taką babską imprezę, no ale jeśli chcecie...

Wszyscy roześmiali się. Skierowaliśmy się do sypialni chłopców. Zawsze tam robiliśmy takie małe imprezki. Peter zrezygnował i wyszedł z dormitorium. Przysiadłam na najlepiej pościelonym łóżku (w końcu to była sypialnia chłopaków).

- To co robimy na początek? - zapytał Lunatyk, narzucając na jedno z łóżek narzutę.

- Ja tam zagrałabym w butelkę. - zaproponowała Ana, a ja spojrzałam na nią dziwnie. Nigdy nie chciała grać w tę grę. Czyżby jakiś spisek? Tylko dlaczego nie byłam w niego wtajemniczona? Miałam prawie stuprocentową pewność, że Anastazja nie obróciłaby się przeciwko mnie. Prawda?

- Świetnie! A ma ktoś butelkę? - wszyscy pokręcili przecząco głową.

- Ja mam fałszoskop. - odparł James.

- Pójdę zapytać Petunię, czy ma butelkę. - powiedziałam i wstałam.

- Może będzie chciała zagrać? - spojrzałam na Minnie szeroko otwartymi oczyma. - No wiesz, tylko z pół godzinki, nie będziemy jej dawać dziwnych wyzwań. A potem jakoś spowodujemy, że sama wyjdzie.

- Zapytam. - odparłam i poszłam do siostry.

- Tunia, masz butelkę? - zapytałam ją.

Bez słowa podała mi przedmiot.

- Chcesz z nami zagrać? - spytałam w drzwiach.

Podniosła na mnie zdziwione oczy.

- Mogę?

- Jasne, jazda. Tylko się nie przestrasz naszych niektórych pomysłów. - powtórzyłam jej ostatnie słowa.

- Postaram się nie przestraszyć. - powiedziała. O kurczę, czy ona zawsze musi brać wszystko na poważnie? Westchnęłam.

Petunia nagle złapała mnie za ramię.

- Tam jest sypialnia chłopców. - powiedziała.

- Wiem przecież. - odparłam. - Nie udawaj świętej, idziesz czy nie?

- Ale tak można? - zapytała zlękniona. Zachciało mi się śmiać.

- Co ty zamierzasz? Idziemy tylko na chwilę, pogramy i spadamy. Poza tym, my wszyscy jesteśmy już pełnoletni.

- Słucham? - zapytała oburzona. - Nie jesteś pełnoletnia, nawet ja nie jestem, a jestem starsza. - zaprotestowała.

- Czarodzieje stają się dorośli wcześniej niż ludzie bez magii. Takie mamy prawo. - powiedziałam spokojnie. Petunia już się nie odezwała.

Weszłyśmy do pokoju i zastałyśmy wielką bitwę na poduszki. Petunia cofnęła się przestraszona pod ścianę. Ja natomiast weszłam na łóżko i starałam się opanować sytuację.

- Mam butelkę! Halo! Możecie się... - nie dokończyłam, bo dostałam poduszką w głowę i wywróciłam się, spadając na ziemię. James złapał mnie szybko, zanim zdążyłam się uderzyć.

- A mówiłaś, że na mnie nie lecisz. - powiedział z uśmiechem. Prychnęłam.

- Nie pochlebiaj sobie.

James roześmiał się i postawił prosto na ziemi.

- Wszystko gra? - zapytał jeszcze.

- Gra, buczy i huczy. - odparłam i podeszłam do kółka, które już się utworzyło na środku podłogi.

- Petunia, idziesz? - zawołała Charlotte.

- T-tak. - zająknęła się i usiadła naprzeciw mnie, chyba specjalnie koło Jamesa.

Zdecydowaliśmy, że Petunia zacznie. Zakręciła butelką, wypadło na Remusa.

- Wyzwanie. - odpowiedział, zanim dziewczyna zdążyła się go o to zapytać.

- Eee... Wyczaruj coś. Cokolwiek. - bardziej poprosiła niż zadała mu wyzwanie, ale nie czepiajmy się. Lunatyk zaśmiał się, wziął do ręki różdżkę, a po chwili nad głową Petunii latały śliczne, śnieżnobiałe ptaszki. Po kilku minutach wyfrunęły przez uchylone okno. Moja siostra wpatrywała się jeszcze w miejsce, gdzie przed chwilą były.

- Teraz ty, Remi. - powiedziała Minnie.

- Jasne, jasne.

Butelka zawirowała i wskazała mnie. Lunatyk uśmiechnął się. Normalnie chyba wzięłabym pytanie, ale raczej się go spodziewałam, dlatego postawiłam na tę drugą opcję.

- Pytanie...? - zapytał Remus.

- Wyzwanie. - odparłam. Na początku wyglądał na zdezorientowanego, ale po chwili na jego twarz wypłynął triumfalny uśmiech. Zaczynałam się bać.

- Skoro tak... Pocałuj Jamesa. - powiedział z uśmiechem. Zaschło mi gardle. - W usta. - zaznaczył. No to nie żyję.

Petunia patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Jasne, że nie wierzyła, że to zrobię. No ale... Raz kozie śmierć, czyż nie?

Wstałam i zbliżyłam się do Jamesa. On także na mnie patrzył, a na jego twarzy malował się wielki uśmiech.

- Nie ciesz się tak, Rogacz. - powiedziałam tylko i nie zastanawiając się dłużej musnęłam jego usta swoimi. Smakowały miętą i zadziwiająco dobrze pasowały do moich. Zdusiłam w sobie pragnienie, żeby przedłużyć ten moment i odsunęłam się. Na moje szczęście nawet się nie zarumieniłam.

- James, jesteś chyba pierwszym, którego Ruda zaszczyciła swoim pocałunkiem. - zaśmiał się Syriusz. James też się zaśmiał, ale widziałam, jak przenikliwie się we mnie wpatruje.

 Miałam wrażenie, niechybne wrażenie, że poczuł moją niechęć, gdy miałam się odsunąć. Musiałam to przyznać przed samą sobą. Ja się chyba... Ja się w nim chyba zakochałam. Ale on za żadne skarby nie może się o tym dowiedzieć. 

*******

Wow, aż sama się sobie dziwię. Trzy rozdziały w tak krótkim czasie... Nie powiem, to chyba mój rekord. Mam tylko nadzieję, że nie straciły przy tym na jakości. 

Powiedzcie mi, jak Wam się podoba, bo na razie z komentarzami nie za dobrze. Dajcie znać, czy jest sens dalej to pisać, czy dać sobie spokój. Kto może mi pomóc, jak nie Wy?

Gwiazdkujcie, komentujcie... Co tam chcecie. :)

ZuMa:))


Szmaragdowooka w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz