...który po chwili został zastąpiony przez grymas poirytowania. Wstałam z kanapy i podeszłam do obserwowanej przez siebie pary, niby pod pretekstem zapytania się o coś profesor McGonagall, która rozmawiała teraz z jakimś pierwszoroczniakiem, którego nie kojarzyłam.
- ... trolle górskie naprawdę są takie niebezpieczne? - zdołałam usłyszeć zabarwiony sztucznym strachem głos Petunii. Nie rozmawiali o tym, co będą robić w Hogsmeade? Nie powiem, zaskoczyło mnie to.
James westchnął.
- Petunia, naprawdę nie znam się na trollach górskich, a teraz naprawdę muszę lecieć... - rozejrzał się po pokoju, a ja od razu odwróciłam wzrok i udałam, że jestem pogrążona głęboko w myślach. Byłam pewna, że świetnie mi to wyszło, ale niestety pewność siebie minęła zaraz potem, kiedy James mimo protestów Petunii do mnie podszedł. Postanowiłam udawać, że w ogóle nie wiem o co mu chodzi. Talencie aktorski, błagam, nie polegnij teraz.
- Lily, sprawę mam do ciebie. - powiedział chłopak. - A nawet dwie. - dodał trochę ciszej.
- Zamieniam się w słuch. - a w moim sercu zaczęła tlić się maleńka nadzieja.
- Błagam cię, zrób coś z Petunią. - szepnął. - Cały czas za mną łazi. Nie mogę się jej pozbyć. - wydawał się zrozpaczony. A mnie, wiem, jestem wredna, zachciało się śmiać.
- Oj Rogacz, Rogacz... Nic na to nie poradzę. - odparłam, próbując opanować uśmieszek chcący wpłynąć na moją twarz.
- Trudno. - westchnął. - Ale z drugą sprawą mi pomożesz?
- Zależy.
- Pójdziesz ze mną do Hogsmeade na randkę? - zapytał.
Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, kiedy odpowiedziałam:
- Chętnie pójdę.
- A może chociaż na nie-randkę? - zapytał, ale zaraz potem uświadomił sobie, że się zgodziłam. Popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Serio? - dopytał jeszcze raz, patrząc mi w oczy. Miałam ochotę skakać i śmiać się jak oszalała. James Potter jednak się mną nie znudził! W tej chwili tylko tyle docierało do mojej głowy. To nie za dużo informacji, jednakże... A zresztą, nieważne.
- Serio. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Przestałaś zaprzeczać, że do siebie pasujemy?
- Po prostu postanowiłam dać nam szansę.
- Postaram się jej nie skopać. - chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku Wielkiej Sali na obiad.
- No ja myślę.
Usłyszałam za sobą ciche prychnięcie. Obróciłam się dyskretnie i zobaczyłam Petunię obrzucającą mnie pogardliwym spojrzeniem. Niestety, okazało się, że moje dyskretne podpatrywanie okazało się widoczne, a moja siostra podeszła i mimo protestów zarówno moich, jak i Jamesa, odciągnęła na bok. Pokazałam Rogaczowi dłonią, żeby poczekał w Wielkiej Sali, a on skinął radośnie głową.
- Słuchaj, nie wiem co ty planujesz... - warknęła Petunia. - Ale odwal się od Jamesa. Pojęłaś?
- Oczywiście, że pojęła. - wtrąciła się Minnie, która wyszła zza rogu razem z Charlotte. Ja w tym czasie wyrwałam jej swoją dłoń. - Ale oczywiście nie będzie się stosować do twoich rozkazów. No i przede wszystkim: najpierw musiałabyś kazać Jamesowi, żeby dał spokój Lily. - Petunia spojrzała z nienawiścią na Minnie. - Bo musisz wiedzieć, że Rogacz ugania się za nią od pierwszego roku.
- Wtedy nie było tu mnie. - odparła z niezachwianą pewnością siebie.
Roześmiałam się szczerze i nic nie mówiąc poszłam do Wielkiej Sali.
Ale w połowie drogi zobaczyłam Jamesa opartego o ścianę. Podeszłam do niego.
- Co robisz, Rogacz?
- Stoję. - odparł, a chwilę potem... Chwilę potem całowaliśmy się na korytarzu, na oczach każdego, kto akurat by tędy przechodził. Nie obchodziło mnie to jednak.
Jego usta muskały moje, a ja nie musiałam, tak jak ostatnio, odsuwać się od niego. Nie musiałam, i nie chciałam przede wszystkim. Położyłam mu ręce na karku, a on zadowolony przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Poczułam, że się uśmiecha.
A potem usłyszałam czyjeś odchrząknięcie pełne rozbawienia. Natychmiast się odsunęłam, a na moich policzkach zakwitły rumieńce. Nie zasłaniałam ich jednak, zajęłam się patrzeniem wilkiem na Syriusza, który śmiał nam przeszkodzić.
- Hej, Ruda, spokojnie... - powiedział z uśmiechem i zaczął się cofać. A ja zaczęłam iść w jego kierunku.
- Jeśli komuś powiesz... - normalnie nie byłoby w tym nic złego, z tymże Łapa bardzo lubił koloryzować.
Jego uśmiech poszerzył się, kiedy zaczął biec w stronę Wielkiej Sali.
- Jeśli mnie złapiesz, nikomu nie powiem, słowo!
Ze śmiechem ruszyłam w jego kierunku, a po chwili obydwoje biegliśmy pustym korytarzem, a James szedł za nami również śmiejąc się na całego.
Okej, prawie pustym korytarzem. Okazało się, że profesor McGonagall przyczaiła się w rogu.
- Panie Black, panie Po... - zawiesiła się, kiedy zamiast Rogacza zobaczyła mnie. Zagrodziła Syriuszowi drogę, co zmusiło i mnie do zatrzymania się. - Lily? Co oni ci zrobili? - zapytała, ciskając wzrokiem błyskawice to na Łapę, to na Jamesa.
- Mnie w to proszę nie mieszać. - Syriusz podniósł ręce o góry w geście niewinności. - To Lily i James się...
Przyskoczyłam do niego i zakryłam usta dłońmi od tyłu. Jeszcze tego brakowało, żeby opowiadał swoje niestworzone historie nauczycielom. Mimo to pani profesor domyśliła się reszty, co wywnioskowałam po leciutkim uśmiechu, który jednak, zamiast zniknąć, zamienił się w prawdziwy.
- Panie Black. - powiedziała. - Siedź pan cicho, albo panu pomogę. Nie dostaniecie szlabanu, mam akurat dobry dzień... Ale ostrzegam. Następnym razem mogę nie mieć takiego dobrego humoru jak dziś. - powiedziała i ciągle się uśmiechając, odeszła.
Całanasza trójka roześmiała się, i już w zgodzie, poszliśmy w końcu na obiad.
*****
Hej, hej!
Jak tam u Was, puddingi, po Sylwestrze?
U mnie spadł śnieg! Teraz wszystko wygląda cudownie, pokryte białym puchem. Dajcie znać, czy u Was też jest biało na dworze.
A, zapomniałabym, jak podoba się nowa okładka?
Do następnego,
ZuMa:))
CZYTASZ
Szmaragdowooka w Hogwarcie
ФанфикPetunia, mimo niechęci do Lily, z radością przyjmuje do wiadomości, że musi mieszkać do odwołania w Hogwarcie. Rudowłosa wraz ze swoimi przyjaciółmi próbuje wybić jej z głowy pomysł zostania czarownicą poprzez czytanie niemugolskich pism i gazet. Ki...