XXI

1.7K 163 7
                                    

- Lily, nareszcie, wołałam was kwadrans temu... - mama zamarła na widok Syriusza i Remusa stojących na skraju jadalni. - Dlaczego nie powiedziałaś, że będziemy mieć gości? - zaszczebiotała radośnie, co lekko mnie zdziwiło. Mama cieszy się z dodatkowych ludzi na obiedzie? Co ja przegapiłam, gdzie się zgubiłam? - Muszę przygotować dodatkowe nakrycia! - zawołała i popędziła do kuchni.

Odwróciłam się do chłopaków.

- Nie wiem, jak, ale zaskarbiliście sobie miłość mojej mamy. Zapraszam w takim razie. - wskazałam na krzesła.

- Ma się ten wrodzony urok. - mruknął Syriusz przechodząc obok mnie. Zachichotałam cicho i usiadłam po prawej stronie Jamesa. Ten rzucił mi rozbawione spojrzenie.

- Mamo! - usłyszałam wołanie Petunii schodzącej właśnie po schodach. - Vernon za chwilkę przyjdzie.

Znieruchomiałam z widelcem uniesionym nad nieszczęsnym kurczakiem leżącym na moim talerzu. Tata skrzywił się nieznacznie, ukrywając to jednak niemal natychmiast pod przykrywką intensywnego przeżuwania puree z ziemniaków co najmniej, jakby zrobiono je w przeważającej większości z cukierków-krówek.

- Vernon? - zapytała głucho mama. - Och, to cudownie, skarbie.

Petunia wkroczyła do jadalni i zamarła natychmiast.

- A co oni tu robią? - zapytała prosto z mostu.

- Kochanie, gdzie twoje maniery? - upomniała ją mama. - To przyjaciele twojej siostry.

- Siedzą i jedzą, jeślibyś ciągle miała jakieś wątpliwości. - mruknęłam pod nosem doprowadzając, sama nie wiem dlaczego, Jamesa do stanu krytycznego. Siedział na brzegu krzesła, z twarzą pochyloną nad ziemniakami i wymachując kawałkiem kotleta drobiowego nabitym na widelec jak szpadą, jednocześnie krztusząc się ze śmiechu.

- Rogacz? - zaniepokoił się Remus. - Coś nie tak, czy po prostu miałeś ochotę wybić Łapie oko tym kotletem na widelcu?

- A tak mnie naszło. - wymruczał, uspakajając się trochę i prostując na krześle, narażając się tym samym na przeszywające spojrzenie mojej mamy. Atmosfera zrobiła się napięta, zaznaczając fakt, że Petunia ciągle stała w salonie, jakby bojąc się zrobić ten jeden krok dzielący ją od nas.

I nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, tata wybuchnął śmiechem.

A miał śmiech ta zaraźliwy, że już po chwili wszyscy rechotaliśmy, tak naprawdę nie wiedząc, dlaczego. Oczywiście Petunia stała sztywno obok pięknego krzaczka doniczkowego stojącego pod ścianą.

A obok Petunii, z załamanymi rękami i oczami jak spodki od filiżanki, stał Vernon. 

***********

Moi kochani! 

Świeżutki rozdzialik, właśnie skończyłam go pisać. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Możecie, tak tylko przypomnę, poinformować mnie o tym zostawiając jakąś małą gwiazdeczkę czy komentarzyk, na co bardzo liczę. :))

Skoro już zabrałam się za przypominanie, to wspomnę coś o moich innych opowieściach, na które serdecznie zapraszam!

"Dama w Błękitnej Masce" a także dwa inne opowiadania już na Was czekają! 

Pozdrowionka,

ZuMa:))

Szmaragdowooka w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz