- Lily, nareszcie, wołałam was kwadrans temu... - mama zamarła na widok Syriusza i Remusa stojących na skraju jadalni. - Dlaczego nie powiedziałaś, że będziemy mieć gości? - zaszczebiotała radośnie, co lekko mnie zdziwiło. Mama cieszy się z dodatkowych ludzi na obiedzie? Co ja przegapiłam, gdzie się zgubiłam? - Muszę przygotować dodatkowe nakrycia! - zawołała i popędziła do kuchni.
Odwróciłam się do chłopaków.
- Nie wiem, jak, ale zaskarbiliście sobie miłość mojej mamy. Zapraszam w takim razie. - wskazałam na krzesła.
- Ma się ten wrodzony urok. - mruknął Syriusz przechodząc obok mnie. Zachichotałam cicho i usiadłam po prawej stronie Jamesa. Ten rzucił mi rozbawione spojrzenie.
- Mamo! - usłyszałam wołanie Petunii schodzącej właśnie po schodach. - Vernon za chwilkę przyjdzie.
Znieruchomiałam z widelcem uniesionym nad nieszczęsnym kurczakiem leżącym na moim talerzu. Tata skrzywił się nieznacznie, ukrywając to jednak niemal natychmiast pod przykrywką intensywnego przeżuwania puree z ziemniaków co najmniej, jakby zrobiono je w przeważającej większości z cukierków-krówek.
- Vernon? - zapytała głucho mama. - Och, to cudownie, skarbie.
Petunia wkroczyła do jadalni i zamarła natychmiast.
- A co oni tu robią? - zapytała prosto z mostu.
- Kochanie, gdzie twoje maniery? - upomniała ją mama. - To przyjaciele twojej siostry.
- Siedzą i jedzą, jeślibyś ciągle miała jakieś wątpliwości. - mruknęłam pod nosem doprowadzając, sama nie wiem dlaczego, Jamesa do stanu krytycznego. Siedział na brzegu krzesła, z twarzą pochyloną nad ziemniakami i wymachując kawałkiem kotleta drobiowego nabitym na widelec jak szpadą, jednocześnie krztusząc się ze śmiechu.
- Rogacz? - zaniepokoił się Remus. - Coś nie tak, czy po prostu miałeś ochotę wybić Łapie oko tym kotletem na widelcu?
- A tak mnie naszło. - wymruczał, uspakajając się trochę i prostując na krześle, narażając się tym samym na przeszywające spojrzenie mojej mamy. Atmosfera zrobiła się napięta, zaznaczając fakt, że Petunia ciągle stała w salonie, jakby bojąc się zrobić ten jeden krok dzielący ją od nas.
I nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, tata wybuchnął śmiechem.
A miał śmiech ta zaraźliwy, że już po chwili wszyscy rechotaliśmy, tak naprawdę nie wiedząc, dlaczego. Oczywiście Petunia stała sztywno obok pięknego krzaczka doniczkowego stojącego pod ścianą.
A obok Petunii, z załamanymi rękami i oczami jak spodki od filiżanki, stał Vernon.
***********
Moi kochani!
Świeżutki rozdzialik, właśnie skończyłam go pisać. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Możecie, tak tylko przypomnę, poinformować mnie o tym zostawiając jakąś małą gwiazdeczkę czy komentarzyk, na co bardzo liczę. :))
Skoro już zabrałam się za przypominanie, to wspomnę coś o moich innych opowieściach, na które serdecznie zapraszam!
"Dama w Błękitnej Masce" a także dwa inne opowiadania już na Was czekają!
Pozdrowionka,
ZuMa:))
CZYTASZ
Szmaragdowooka w Hogwarcie
FanfictionPetunia, mimo niechęci do Lily, z radością przyjmuje do wiadomości, że musi mieszkać do odwołania w Hogwarcie. Rudowłosa wraz ze swoimi przyjaciółmi próbuje wybić jej z głowy pomysł zostania czarownicą poprzez czytanie niemugolskich pism i gazet. Ki...