IX

2.3K 195 12
                                    


Minęły dwa dni, a Lunatyk jeszcze nie odważył się zaprosić Any, czy chociażby do niej zagadać. Więc jednym słowem - szkoda gadać... Postanowiłam jednak nie wtrącać się w nieswoje sprawy. Do niedzieli. Potem wkraczam do akcji.

Dzisiaj sobota, a na dodatek mamy mecz, Krukoni przeciw Gryfonom. Z tego względu nasza drużyna dość ostro trenuje, co przyczynia się do tego, że James nie ma czasu mnie dręczyć. Wychodzi rano, wraca wieczorem padnięty, a ja staram się jak mogę nie wchodzić mu w paradę. Jak na razie, idzie mi całkiem dobrze, jakbym to, nie chwaląc się, rzekła.

Moja lista rzeczy pilnych została zmniejszona, ale niestety nie wyeliminowana zupełnie. Ciągle nie wiem, co knują Peter z Severusem, a miałam wrażenie, że chodziło o ten dzisiejszy mecz. Nie mam natomiast pojęcia, na kogo próbują zastawić pułapkę. Jak pewnie można się też domyślić, moim dzisiejszym planem było dowiedzenie się tego, i to przed meczem.

Około godziny 10 Peter wyszedł z dormitorium, a ja udałam się za nim. Co dziwne, był bardzo czujny i ostrożny, a to do niego zdecydowanie nie podobne. Przez to musiałam się bardziej skupić na tym, żeby mnie nie zauważył... A w efekcie wlazłam prosto w zbroję, która jak na złość oczywiście musiała wyrosnąć nagle tuż przede mną. Chociaż można by się też zastanowić, dlaczego szłam tuląc się do ściany jak do najlepszego przyjaciela. Wracając, zbroja rozleciała się, uderzając o ziemię i wydając przy tym straszny łoskot. Peter obrócił się gwałtownie, a ja szybciutko, jak gdyby nigdy nic, zaczęłam z pomocą magii naprawiać szkodę, którą wyrządziłam. Chłopak chyba jednak zaczął coś podejrzewać, bo podszedł do mnie ze zmarszczonymi brwiami i zapytał:

- Lily, d-dlaczego niszczysz m-mienie szkoły-y?

Machnęłam lekceważąco ręką.

- Nic nie niszczę, Peter. Ja tylko sprawdzam, czy ta zbroja ma dobry refleks. I jak się okazuje, nie ma. - odparłam, a on jeszcze bardziej zmarszczył brwi.

- D-dlaczego zbroja p-powinna mieć według ciebie r-refleks? - spyta podejrzliwie.

- A dlaczego by nie? - odparłam zagadkowo. - A teraz przepraszam, idę sprawdzać refleks tej zbroi przy Wielkiej Sali, no wiesz, tej, co trzyma włócznię. Do zobaczenia na meczu. - rzuciłam przez ramię i odeszłam w tamtym kierunku.

Po drodze spotkałam Jamesa.

- A ty nie ćwiczysz? - zapytałam.

Jęknął.

- Nawet mi nie przypominaj. Kocham quidditcha i w ogóle, ale ile można? To przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Strajkuję i ogłaszam, że dzisiaj do meczu nie dotknę nawet miotły. Koniec i kropka. A poza tym mam wrażenie, że dzisiaj wygramy.

Zaśmiałam się, cóż za skromność. Kiedy zza rogu wyłonił się Peter, zaczęłam szturchać zbroję stojącą w pobliżu.

- Co ty robisz, Ruda? - zapytał zaskoczony James.

- Sprawdzam refleks zbroi, czy to takie trudne do pojęcia? - westchnęłam teatralnie, a Peter zerknął na mnie, widocznie utwierdzając się w przekonaniu, że mam nierówno pod sufitem, ale przynajmniej mogłam mieć nadzieję, że przestał mnie podejrzewać o szpiegostwo.

- Nie, to bardzo logiczne. - stwierdził Rogacz ze śmiechem. - Tak samo logiczne jak to, że idziesz teraz ze mną na spacer.

- Nigdzie nie idę, odczep się ode mnie! - obruszyłam się, zawracając w stronę biblioteki. Musiałam zgubić tego idiotę, bo będzie mi przeszkadzał.

Nagle ujrzałam Petunię, machającą do mnie zajadle. Podbiegła szybko.

- Lily, jesteś wolna? Chciałabym coś porobić, może pooglądamy medale i nagrody, co? - zapytała, zerkając co chwila na Jamesa. Nagle w pobliżu pojawił się Syriusz. Kamień spadł mi z serca, bo nie miałam ochoty na oglądanie medali, a także nie chciałam spędzać teraz czasu sam na sam z Jamesem.

Szmaragdowooka w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz