Rozdział 2

646 56 3
                                    

Anemone

Przez cały tydzień, codziennie Harry z Lou przychodzili do mnie. Powiedzieli, że muszą jeszcze załatwić parę spraw, zanim mnie stąd zabiorą. Jednak dzisiaj było inaczej. Do mojego pokoje razem z nimi weszła jakaś pani.
- Cześć Anemone, nazywam się Charlie, czy możemy porozmawiać?  - spytała.
- Jasne. - odpowiedziałam i pokazałam chłopakom ręką, że wszystko w porządku i mogą wyjść. Tak też zrobili, więc po chwili w moim pokoju byłam tylko ja i Charlie.
Charlie. Niska blondynka, ma zapewne około 25 lat. Ma piwne oczy i bardzo przyjazny uśmiech.
- Jak już wspomniałam nazywam się Charlie. Możesz mówić do mnie po imieniu. Będę się z tobą spotykać raz w tygodniu. - zaczęła rozmowę.
- Dobrze, ale po co? - zapytałam.
- Moim zadaniem jest sprawdzić, czy pan Styles i pan Tomlinson to odpowiedni opiekunowie dla ciebie.
- Tak. - odpowiedziałam pewnie. Byłam tego pewna.
Harry i Louis. Obaj są wspaniali. Harry to ten szalony w tym związku. Podejmuje szybko decyzję,  co nie oznacza, że zawsze są dobre.
Lou jest starszy i bardziej poważny. Wszystko powoli analizuje i rozważa. Wydaje się być trochę nie ufny, ale po jakimś czasie zaczyna się otwierać.
- Co o nich sądzisz?- spytała przerywając moje przemyślenia.
- Są wspaniali. Szybko złapali ze mną kontakt. Są dla mnie jak przyjaciele.
- Dobrze, to chyba wszystko na dziś. Zobaczymy się za tydzień. - powiedziała i wyszła. 
Chwilę później do pokoju weszła uradowana para trzymająca się za ręce.
- Zbieraj się mała, bo jedziesz do nas! - krzyknął Hazza.
- Naprawdę? - powiedziałam wytrzeszczając oczy.
- Tak.- powiedział spokojnie Lou. - pakuj się, wszystko już gotowe.- dodał.

Harry

Anemone poprosiła nas, żebyśmy zaczekali na dole, ma się w tym czasie spakować.
Po około 10 minutach czekania dziewczynka stała koło nas z ogromną walizką, plecakiem na plecach i torbą na ramieniu.
Gdy z Lou zobaczyliśmy, że ledwo co sobie z tym radzi zabraliśmy wszystko od niej i zaczęliśmy nieść do auta.
- Co ty tam masz? - zapytał ją Louis- kamienie? !- powiedział i się zaśmiał.
- Nie, ale jesteś blisko. - odpowiedziała mu posyłając przy okazji przepiękny uśmiech.
Jej uśmiech. Zawsze, gdy się uśmiecha robi mi się cieplej na sercu. Nie żałuję,  że postanowiliśmy adoptować właśnie ją. Jest wspaniała.
Po 40 minutach jazdy po zatłoczonym Londynie dotarliśmy pod nasz dom. Widać było, że dziewczynka jest w szoku. Miała szeroko otwarte oczy i buzię.
- Witaj w domu słońce.- powiedziałem otwierając jej drzwi samochodu.

★★★★★★★★★★★★★★★★★

2 rozdział! Daj gwiazdkę lub skomentuj, jeśli chcesz, aby to ff było pisane dalej.

Larry's daughter. || 1D, 5SOS ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz