Rozdział 48

318 30 3
                                    

Anemone

Po tym, jak mój przyjaciel, Michael, zjadł swoja pizze, na którą nie zasłużył i oddał mi moją bluzę postanowiliśmy udać się do pokoju, aby w ciszy i spokoju obgadać sprawę balu.

- No to jak, z kim moja okropna przyjaciółka idzie na dyskotekę?- pyta się mnie mój przyjaciel.

Już dawno powinnam od niego uciec do Sydney i sama się sobie dziwie, że jeszcze tu jestem. Michael ma takie dni, w których jest słodziutki i potulny, jak owieczka, ale bywa też i tak, że jest jak jadowita żmija, jednym słowem zabija wszystko i wszystkich wokół. Jest gorszy niż kobieta, gdy ma te dni.

- Twoja okropna przyjaciółka wcale nie wybiera się na żaden bal, a jej okropny przyjaciel?- pytam patrząc znacząco na Mikeya.

Wszyscy, czyli ja i Cal, wiemy, że temu głupkowi podoba się Mel. Niestety, ale Michael nie ma jaj, żeby do niej zagadać inaczej, niż do przyjaciółki, a jak wiadomo jeśli ktoś zakoduje sobie ciebie do strefy friendzone już nigdy z niej nie wyjdziesz. W takiej właśnie sytuacji jest mój drogi przyjaciel.

- Dobrze wiesz, jaka jest sytuacja!- jęczy.

Tak, to prawda. Bardzo dobrze wiem, jaka jestsutuacja, jednak uważam, że chłopak powinien poradzieć sobie z tym sam, a nie za pomocom dziewczyny.To on jest facetem, nie ja.

- Tak, wiem jaką masz sytuację, ale radź sobie sam.

Ostatnim razem, gdy Michael tydzień temu wziął się za siebie i chciał zaprosić Melanie na ten głupi bal wylądował z placzem w moich ramionach, bo jakich dzieciak z młodszej klasy wpadł na niego. To byłoby nic, gdyby ten mały chłopczyk nie niósł soku pożeczkowego i takowy nie wylądował na spodniach mojego przyjaciela. I ja wcale nie przekupiłam tego małego chłopca paczką gum, wcale... No ale niech się chłopak postara, przynajmniej zobaczyłam, że na prawdę mu zależy.

- No ale Ane, wiesz, że się boje. Nie możesz mi chociaż raz w tym cholernym życiu pomóc!-krzyczy.

Nie, wcale mu nie pomagam... Tylko kilka razy uratowałam go przed pobiciem, bo ma nie wyparzoną gębę i nie potrafi trzymać języka za zębami. Ten głupek powiedział do rok starszego kapitana drużyny koszykówki, że ma małego, gdzie w tym jakakolwiek logika?! Jakim cudem ten pacan nie wpadł na to, że on może z łatwością wybić mu wszystkie zęby?! Ale ja, Anemone Tomlinson Styles na jego szczęście byłam obok i przekupiłam Nate tym, że zeswatam go z jedną z pustych Barbie z mojej klasy. Biedny chłopak, dał się nabrać... Z ich spotkania nic nie wyszło, bo Nate odkrył, że takowa dziewczyna nie ma w sobie nic oprócz pustki.

- Kurcze, no dobra, zadzwonię do niej, żeby do mnie przyszła, pasuje?- mówię wyciągając telefon z kieszeni jeansów.

Czy ja choć raz mogłabym nie okazać serca i do końca być zimną suką? Nie! Bo odzywa się to cholerne sumienie! Ale są też tego plusy. W szkole nie mam wrogów, wszyscy mnie lubią, a ja ich. Inni mają szacunek, bo ja mam takowy do nich.

- Dzięki!- krzyczy Michael rzucając mi się na szyję.

Po uwolnieniu się z uścisku przyjaciela wykręcam numer do mojej przyjaciółki i dzwonie. Podczas oczekiwania, aż odbierze Michael zdążył obgryźć swoje paznokcie i uszkodzić zębami wargę, stresuje się niepotrzebnie biedaczek. Prawda jest taka, że Mel od dawna podoba się Mikey. Świetnie się ze sobą dogadują, ale oboje boją się zrobić pierwszy krok.

- Halo?- odzywa się głos w słuchawce.

To Melanie. Jest widocznie zdziwiona tym, że dzwonie do niej. Nie spodziewała się tego tak samo jak ja.

- Hej Mel. - zaczynam rozmowę.- Jesteśmy z Michaelem u mnie w domu, chcesz do nas wpaść?- pytam.- Mikey chce się ciebie o coś spytać- dodaje zanim ta zdąży odpowiedzieć.

Musiałam podać powód, dla którego chcemy, aby przyszła tu teraz. Wiedziałam, że nie odmówi argumentowi, którym jest mój przyjaciel.

- Ummm... Jasne.- mówi niepewnie dziewczyna.- Będę za około piętnaście minut, Pa.- dodaje rozłączając się.

- Przyjdzie za 30 minut do godziny.- mówię do Michaela.

Przecież to takie oczywiste, że się spóźni. Jest osobą punktualną, ale jeśli chodzi o sprawy chłopców to każda dziewczyna szykuje sie masę czasu na spotkanie z jakimkolwiek, a tym bardziej takim, który jej się podoba.

- Dlaczego?- pyta Michael.

Czy on na prawdę jest aż tak głupi, żeby nie skojarzyć faktów?!

- To dziewczyna, musi się naszykować. Samo dojście tu zajmie jej około 10 minut.- tłumaczę.

- Aaaaa....- mówi Mikey.

Czy on nie widzi, że podoba się tej dziewczynie?! Dlaczego ja jeszcze się z nim przyjaźnie.

- Michael?- wołam go.

- Co?- pyta.

- Wiesz jak nazywa się Michael pomiędzy Anemone i Melanie?- pytam.

- Nie?- Odpowiada nie rozumiejąc o co mi chodzi.

- Przepaść intelektualna!- krzyczę wybuchając śmiechem.

★★★★★★★★★★★★★★★★★

Nie mam serca nie dodać rozdziału... x




Larry's daughter. || 1D, 5SOS ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz