Chapter Four (part I)

186 15 0
                                    

Przepaści nie było końca.. 

Ale zaraz, to był tylko sen! To ona mogła go kontrolować, bo przecież to ona śniła, nie żadne światła, prawda?

Wyobraziła sobie wielki, puchaty materac, który pojawił się 2 metry pod nią.

Wow, to działa.

Gdy już miała go dotknąć, opaść na niego i delektować się jego miękkością.. W ciemnej przestrzeni, w której się znajdowała rozbłysło światło. Patty nie miała wątpliwości. To był ten sam błysk co w wizji. Miała jakby deja-vu. Jasność ponownie ją uniosła, ale tym razem nie puściła. Leciała w górę, aż do miejsca zupełnie innego niż wcześniej. Nie była już w czarnym "pudełku" bez dna, była w niebie.

Stanęła na śnieżno-białej, puszystej chmurze, która zdołała utrzymać jej 68 kilo. Oprócz bieli wokół nie raziło ją żadne światło, więc gdzie podziała się jasność?

- Halo? Jest tu ktoś?- zapytała, lecz oprócz jej własnego, przybijającego echa nie uzyskała odpowiedzi.

Zrobiła krok naprzód, niepewnie stawiając stopę na chmurce.

- Nie odchodź. Chyba chcesz się otworzyć i zrozumieć kim jesteś?- usłyszała zduszone echo z oddali.

- Tak, chcę poznać prawdę.

- To zajmie trochę czasu..- zawiesiło się dudnienie

- Ile dokładnie?

- Ale to nie będzie takie proste i przyjemne jak te dotąd.. Czy na pewno dasz radę?- odparł ignorując jej pytanie.

- Muszę dać radę, potrzebuję tych odpowiedzi.- taka była rzeczywistość, musiała poznać prawdę, miała tyle pytań bez ostatecznej definicji.

- Chcesz zostać poddana próbom, czy od razu przejdziemy do konkretu.- walił prosto z mostu coraz głośniejszy, niski głos.

- Wytłumacz stwierdzenie 'poddana próbom'.

- To będzie próba tego, co spotka cię w wizjach i snach, po próbie zdecydujesz czy dasz radę, czy nie dasz.- głos się do niej zbliżał

- A jeśli uznam, że nie dam rady?

- Nie będzie odpowiedzi.- stanął przed nią. Ubrany w białą szatę niczym zakonnik mężczyzna o niebiesko-szarych oczach, siwych włosach i zaroście, wysoki, potężny, misiowaty.

- To jak mam je poznać, jeśli nie dam rady? Czy to będzie takie trudne?

- Trudne i bolesne. To poddajesz się próbie?

- T...aak.- zawahała się. 'Bolesne'!?

Mężczyzna rozpostarł białe skrzydła, których mogłaby przysiąc, że wcześniej nie było. Czyżby był aniołem?

- O cholera, jednak nie możemy poddać cię próbie dzisiaj.- starzec złapał się za głowę zginając opierzone skrzydła.

- Co? Dlaczego?

- Oni się o ciebie zbyt martwią, twoje najprawdopodobniejsze wrzaski pobudziłyby ich i zaniepokoiły.

- Co jacy oni? Jakie wrzaski?

- Twoi przyjaciele jak mniemam.. Ten blondyn i blondynka szczególnie. Mówiłem, że to może być bolesne.

- To kiedy jak nie dziś? Zostanę z nimi na dłuższy czas.

- Hmmm.. Dostałaś dzisiaj numer pewnego chłopaka. Umów się z nim na lunch, a potem sama idź pod hotel 'Tutti-Frutti', pokój 2503. Sama. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Game From Gods | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz