Chapter Fifteen

164 10 6
                                    

Uwaga, ogłoszenia parafialne!
W rozdziale pojawią się członkowie zespołów:
Fall Out Boy as theirselves
the Janoskians as theirselves
<<błagam, bez hejtu, spełniam życzenia>>
Miłego czytania Słoneczka!

- Jak wam idzie?- do kuchni przyszedł Hood.

- No dobrze mi idzie, kończę już smażyć omlety.- odpowiedziała Pat.

- Ale jak WAM idzie?

- Nie rozumiem.

- Jak tam wasza tajemnica?

- Aha! Em.. Sam mi powiedz, domyślają się?

- Na szczęście nie, więc jednak dobrze wam idzie.

- Komu co jednak dobrze idzie?- do rozmowy dołączył się wychodzący z łazienki Hemmings.

- Nam nasza friendzone.- odpowiedziała Patty przewracając ciasto na patelni.

- To dobrze, bo nie wytrzymam dłużej niż do szóstej.

- Uspokój się Lucas.- zaśmiała się Patrycja.

- No okej, już idę! Będę stać na straży. Ja pierdole, co za problemy!- jęknął Cal i opuścił pomieszczenie.

- Coś ty mu znowu nagadał, hm?- zapytała Patty ściągając z patelni ostatnie omlety.

- Nic takiego. Grzecznie poprosiłem go o trochę prywatności.- objął ją od tyłu kładąc głowę na jej ramię.

- Już widzę to twoje 'grzecznie'.

- Oj tam, czepiasz się.- cmoknął ją w policzek.

- Luke, puść mnie, trzeba zanieść talerze.- powiedziała po chwili.

- To ja je zaniosę, ale ty, czekaj tu na mnie.- odrzucił biorąc talerze i leżące obok sztućce wiele wcześniej przygotowane przez dziewczynę.

- No dobra, niech ci będzie..

Po chwili blondyn wrócił do kuchni. Podszedł do Pat i objął ją w pasie.

- Więc.. O co chodzi panie Hemmings?

- Kocham Cię.

- I to jest powód, dla którego wszyscy muszą na nas czekać?- droczyła się z nim.

- Myślę, że jest to bardzo dobry powód, a szczególnie kiedy muszę się z tym kryć.

- Albo natychmiast przestaniesz, albo wybuchnę i nie będzie niespodzianki.

- Dlaczego miałabyś wybuchać, księżniczko?

- Bo cię kocham.

- Widzisz? A mówiłem, że z tą niespodzianką będzie kiepsko.

- Sam ją wymyśliłeś, idioto.

- Nie, to był pomysł.. Och, jednak mój.

- Głupek.- zaśmiała się Pat.

- Ale jednak mnie kochasz.

- Dziwne, nie?

- Bardzo.- jęknął Hood wywracający oczami, który właśnie pojawił się w drzwiach.- Chodźcie już. Wasz czas się skończył.

- Przykre.- Patty odsunęła się od blondyna.

Niedługo potem wszyscy zjedli śniadanie, Val (z pomocą magii) umyła naczynia i wszyscy byli gotowi do wyjścia.

- Będę tęsknić za tym miejscem.- westchnęła ciężko Patrycja patrząc jak Michael czarami zaklucza drzwi.

- Nie martw się skarbie, wrócisz tu.- pocieszała przytulająca ją Juliette.

Game From Gods | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz