Michael wcisnął telefon w kieszeń i wybiegł z swojego pokoju. Wparował do najbliższego pokoju.
- VALERIA ZADZWONIŁA!
- O mój boże! Mów!- zachęciła go Pat klepiąc miejsce obok siebie.
- A Luke?
- W łazience. MÓW!
- Dzwoniła do mnie, ale miałem telefon w pokoju. Oddzwoniłem. Rozmawiała ze mną chwilę. Powiedziała, że musi ze mną pilnie porozmawiać, bo to nie jest temat na telefon i mam jak najszybciej lecieć do niej do Los Angeles.- wydusił na jednym oddechu.
- To leć. Na co czekasz?
- Jest jeden problem.
- Jaki?
- Mamy jutro koncert.- z łazienki wyszedł Luke.
- Cholera.- jęknęła Patty.- Nie możecie powiedzieć, że jest chory, ma sraczkę, wymiotuje, ma gorączkę.. Nie wiem.. Cokolwiek?
- Nie. Koncert gramy w czwórkę, wszyscy. Jeśli ktoś jest chory, koncert odwołujemy. Bez Michael'a to nie będzie to samo.- mówił stanowczo Hemmings.
- To co ja mam zrobić!? Muszę ją jakoś odzyskać! Nadal ją cholernie kocham!
- Hm.. Ile się leci stąd do Los Angeles?
- Pięć albo sześć godzin.. Coś koło tego.- odparł Luke.
- Zdążyłbyś.. Koncert macie o ósmej. Jeśli polecisz prywatnym zyskasz na czasie i..
- Hola, Pat, nie zapędzaj się.- upomniał ją Hemmo.
- Ale Luke, ona dobrze gada. Wylecę wcześnie rano i wrócę idealnie na koncert.
- Widzisz? On mnie docenia. Nie to co ty.- prychnęła.
- Załatwię sobie u Jacka żeby mnie zawiózł i przywiózł.- kontynuował Clifford.
- A co jeśli nie zdążysz?- dopytywał Hemmings.
- To będę mieć wielkie wejście na występie.- zaśmiał się.
- Dobra. Załatw to z Jackiem i idź spać. Musisz wcześnie wstać. Mamy z tobą jechać na lotnisko?- odezwała się Patty.
- Nie. Luke chciałby sobie pewnie pospać więc nie.- chichotał Michael.- Będę pisać jak coś. Siemka.- wyszedł z pokoju.
- Luke, a czy on nie mógłby się po prostu teleportować?
- Nie, to za daleko.
- Myślałam, że mogą wszędzie bez względu na odległość.
- Nie, to tak nie wygląda. Ministerstwo ma specjalne oddziały pilnujące pokonywanych odległości. Nie mogą przekraczać trzech kilometrów.
- To całe Ministerstwo strasznie wszystko ogranicza.
- Pilnują porządku i tego, żeby ludzie się nie dowiedzieli.
- Ale po co ograniczać do trzech kilometrów?
- Żeby korzystać z ludzkich środków transportu. To już sprawy bardziej biznesowe i polityczne. Nie wnikam.
- To nadal bezsensu ale zostawmy ten temat. Chodźmy spać.
* * *
Była godzina piąta rano, a Michael Gordon Clifford był już na nogach. W pośpiechu zakładał na siebie czarne rurki i niebieską, spraną koszulkę. Ubrał buty, czarną, skórzaną kurtkę i żwawym krokiem opuścił hotel. Wsiadł do czarnego SUV'a. Przywitał się z Jackiem siedzącym za kierownicą i wspólnie ruszyli na lotnisko.
CZYTASZ
Game From Gods | L.H. ✔
FanfictionA co jeśli pewnego dnia wszyscy znikną? A twoje życie wykona obrót o 180° i zostawi cię na pastwę losu? Ja już nie wierzę w przypadki, a ty? Marzenia, miłość, przyjaźń, niebezpieczeństwo, strach i stworzenia nadnaturalne. Przeczytaj historię Ostatni...