Chapter Seventeen

121 11 8
                                    

Dziewczynę obudziło pukanie do drzwi. Ospale spojrzała na zegar stojący na stoliku nocnym.

- Dwunasta?- jęknęła.

Podniosła się na łokciach rozglądając się po pokoju. Zauważając brak chłopaka w jego łóżku, zrozumiała, że to nie tylko kołdra oplata ją w talii. Spojrzała za siebie dostrzegając śpiącego blondyna. Miał oklapnięte włosy i delikatnie rozchylone usta.

- Lucas! Co ty wyprawiasz!?- szturchnęła go.

- Nic..- jęknął i schował się pod kołdrą obracając w drugą stronę.

- Idiota.- rzuciła wstając.

Otworzyła drzwi, zza których nie ustawało pukanie.

- Val? Coś się stało?

- Ja.. Chciałam się pożegnać..

- Co!?

- Nie jestem w stanie dłużej przebywać w pobliżu Mike'a..

- Wejdź, pogadamy..- zaprosiła ją do środka.

- A on..?

- Kac.- westchnęła.- Ale Val, musisz wyjeżdżać? Rozmawiałaś z Mike'em?

- Nie, nie mam ochoty na niego patrzeć. Pat, zrozum, to boli. Dlatego chcę jak najszybciej stąd wyjechać.

- I gdzie niby pojedziesz?

- Moja koleżanka prowadzi obóz baletowy w Berlinie. Powiedziała, że mogę dołączyć, a po obozie wrócę do Los Angeles.

- Czyli rozstaliście się?

- Dodałam tweeta.

- Nie mogę cię zatrzymać, bo domyślam się jak cholernie cię to boli.. Będzie mi ciebie brakować, mam nadzieję, że wkrótce się widzimy.- przytuliły się.

- Odwiedzę was, jak będę mogła. Tyle, że bez Michael'a.

- No ok.. Luke, Valeria wyjeżdża.

- Czemu?- jęknął w poduszkę.

- Bo ona i Mike się rozstali, mógłbyś się chociaż pożegnać.

- Pa, Darwin.- powiedział z głową schowaną w pościel.

- Trudno.- prychnęła śmiejąc się.- Jak coś, to będziemy w kontakcie.

Dziewczyny ostatni raz się przytuliły i Valeria wyszła.

- Lucas!

- Co? Boli mnie głowa, zadzwonię do niej później z przeprosinami.

- To jedno, ale czy ty wiesz dlaczego w tym pokoju są dwa łóżka!?

- Tęskniłem za tobą!- wystawił oczy i czubek głowy spod kołdry.

- Nie wiem czy może wróciła ci pamięć, ale jesteśmy pokłóceni.

- Poczekaj, zaraz sobie wszystko przypomnę..

- Nie! Nie przypomnisz sobie!- zdenerwowana wyszła na korytarz trzaskając drzwiami z nadludzką siłą, powodując tym hałas.

- Co tu się..- z jednego z pokoi wyszła Melannie.- Patty? Wszystko ok?

- Daj spokój.- prychnęła.- Mogę wejść?

- Jasne.- wpuściła ją do środka.- Co się stało?

Weszła do pokoju, identycznego jak jej, tyle, że tu było jedno, ogromne łóżko. Na pościeli leżał Hood robiąc coś na telefonie.

- Chciało wam się tak wcześnie wstać?- zapytała wnioskując po ich wyglądzie i wózku z brudnymi naczyniami, że wstali minimalnie dwie godziny wcześniej.

Game From Gods | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz