Chapter Thirty-One

77 8 0
                                    

- Cholera, dziewczyny, denerwuję się.- jęczała Valeria nerwowo przemierzając pokój w białej bieliźnie i rajstopach.

- Hej, spokojnie. Będzie dobrze.- pocieszała ją Pat, która z wyjątkiem Val jako jedyna nie ma tak wielkiego kaca po wczorajszej nocy.

- Ta, to nie ty wychodzisz za mąż Patty.

- Ale bardzo by chciała.- wymamrotała niemrawo leżąca na fotelu Mel. Ona miała tu największego kaca.- Za chwilę wygwizdam ten bolący łeb.

- Wzięłyście te tabletki? Jak się nachlejecie to tak jest.- mruknęła Moon.- Pamiętacie coś w ogóle?

- Tak średnio.- odparły Juliette i Parker.

- Val, czyli będziemy mogły je dręczyć do końca życia!- zaśmiała się Pat i obie z (jeszcze) Darwin przybiły sobie piątkę.

- Było aż tak źle?

- Oj.. Było..- zachichotała przyszła pani Clifford.

Dokładnie, wyglądało to mniej więcej tak:

- Grimes, jako twój zdrowy rozsądek, zabieram ci tego czterdziestego drinka.- odezwała się Patty.

- Po pierwsze, nie jesteś moim zdrowym rozsądkiem kochanie, a po drugie nie czterdziestego, ale czwartego, a to różnica.- mówiła żywo gestykulując.

- OJEJ! PIERNIKOWE LUDKI!- zawołała nagle Melannie.- ZOBACZCIE! IDĄ DO NAS!

- Val, czy w tym drinku na pewno nie było żadnych prochów?- zaczepiła ciężarną Pat.

- Obawiam się, że były. Dlatego nie piję!- wybuchły śmiechem.

- Juliette! Zatańczmy żelkowy taniec gumisiów!- pociągnęła ją za rękę Parker.

- Bez Pats nigdzie nie idę!- stawiała się.

- To idę z wami! Val, idziesz?

- Nie, nie mogę.- roześmiała się widząc jak dziewczyny zaczynają niezdarnie tańczyć zupełnie nie w rytm granej aktualnej piosenki.

Wszystkie śmiały się przy tym jak głupie.

- VAL! PIERNIKOWE LUDKI CHCĄ NAS ZGWAŁCIĆ! A! POMOCY!- darła się Parker biegając w kółko.

- O kij. T.. Tam jes.. Jest.. JEDNOROŻEC! PAT, BŁAGAM CHODŹMY DO NIEGO!

- Julia, ale tam nie ma żadnego jednorożca.- śmiała się z przyjaciółki Moon.

- Ugh! Ty nic nie rozumiesz! ZAR.. CO!? NA JEDNOROŻCU JEST PETE WENTZ! O KURWA! IDĘ.- odbiegła w zupełnie pusty kąt.

Spojrzała na rozmawiającą i flirtującą ze ścianą przyjaciółkę. Po czym śmiejąc się pod nosem wróciła do Val, w drodze mijając gadającą do siebie i chodzącą w kółko Melannie.

- No Pat, napij się, nikomu nie powiem.- dźgnęła ją w bok Valeria.

Brunetka podsunęła przed nią pomarańczowy napój w szklance.

'- Obiecaj mi, że nic tam nie wypijesz.

- Ale Luke, to wieczór panieński..

- Nie. Nie ma dyskusji Pat. Nic nie wypijesz.

- Nawet wody!?

- Dobrze wiesz o czym mówię. Obiecaj mi to.

- A co jeśli ci nie obiecam?

Game From Gods | L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz