- Cholera, dziewczyny, denerwuję się.- jęczała Valeria nerwowo przemierzając pokój w białej bieliźnie i rajstopach.
- Hej, spokojnie. Będzie dobrze.- pocieszała ją Pat, która z wyjątkiem Val jako jedyna nie ma tak wielkiego kaca po wczorajszej nocy.
- Ta, to nie ty wychodzisz za mąż Patty.
- Ale bardzo by chciała.- wymamrotała niemrawo leżąca na fotelu Mel. Ona miała tu największego kaca.- Za chwilę wygwizdam ten bolący łeb.
- Wzięłyście te tabletki? Jak się nachlejecie to tak jest.- mruknęła Moon.- Pamiętacie coś w ogóle?
- Tak średnio.- odparły Juliette i Parker.
- Val, czyli będziemy mogły je dręczyć do końca życia!- zaśmiała się Pat i obie z (jeszcze) Darwin przybiły sobie piątkę.
- Było aż tak źle?
- Oj.. Było..- zachichotała przyszła pani Clifford.
Dokładnie, wyglądało to mniej więcej tak:
- Grimes, jako twój zdrowy rozsądek, zabieram ci tego czterdziestego drinka.- odezwała się Patty.
- Po pierwsze, nie jesteś moim zdrowym rozsądkiem kochanie, a po drugie nie czterdziestego, ale czwartego, a to różnica.- mówiła żywo gestykulując.
- OJEJ! PIERNIKOWE LUDKI!- zawołała nagle Melannie.- ZOBACZCIE! IDĄ DO NAS!
- Val, czy w tym drinku na pewno nie było żadnych prochów?- zaczepiła ciężarną Pat.
- Obawiam się, że były. Dlatego nie piję!- wybuchły śmiechem.
- Juliette! Zatańczmy żelkowy taniec gumisiów!- pociągnęła ją za rękę Parker.
- Bez Pats nigdzie nie idę!- stawiała się.
- To idę z wami! Val, idziesz?
- Nie, nie mogę.- roześmiała się widząc jak dziewczyny zaczynają niezdarnie tańczyć zupełnie nie w rytm granej aktualnej piosenki.
Wszystkie śmiały się przy tym jak głupie.
- VAL! PIERNIKOWE LUDKI CHCĄ NAS ZGWAŁCIĆ! A! POMOCY!- darła się Parker biegając w kółko.
- O kij. T.. Tam jes.. Jest.. JEDNOROŻEC! PAT, BŁAGAM CHODŹMY DO NIEGO!
- Julia, ale tam nie ma żadnego jednorożca.- śmiała się z przyjaciółki Moon.
- Ugh! Ty nic nie rozumiesz! ZAR.. CO!? NA JEDNOROŻCU JEST PETE WENTZ! O KURWA! IDĘ.- odbiegła w zupełnie pusty kąt.
Spojrzała na rozmawiającą i flirtującą ze ścianą przyjaciółkę. Po czym śmiejąc się pod nosem wróciła do Val, w drodze mijając gadającą do siebie i chodzącą w kółko Melannie.
- No Pat, napij się, nikomu nie powiem.- dźgnęła ją w bok Valeria.
Brunetka podsunęła przed nią pomarańczowy napój w szklance.
'- Obiecaj mi, że nic tam nie wypijesz.
- Ale Luke, to wieczór panieński..
- Nie. Nie ma dyskusji Pat. Nic nie wypijesz.
- Nawet wody!?
- Dobrze wiesz o czym mówię. Obiecaj mi to.
- A co jeśli ci nie obiecam?
CZYTASZ
Game From Gods | L.H. ✔
FanfictionA co jeśli pewnego dnia wszyscy znikną? A twoje życie wykona obrót o 180° i zostawi cię na pastwę losu? Ja już nie wierzę w przypadki, a ty? Marzenia, miłość, przyjaźń, niebezpieczeństwo, strach i stworzenia nadnaturalne. Przeczytaj historię Ostatni...