Rozdział 11-On My Mind

6.8K 341 11
                                    

To trochę niewyraźne, jak wszystko się zaczęło
Naprawdę nie wiem, co zamierzałeś
Myślę, że byleś uroczy i umiałeś sprawić, że byłam zazdrosna
Straciłam to, straciłam to
Następną rzeczą, którą wiem, jestem z tobą w hotelu
Mówiłeś długo, jak szalona była miłość dla ciebie
Chciałeś mojego serca, ale ja tylko lubiłam twoje tatuaże
Straciłam to, straciłam to

I teraz tego nie rozumiem
Nie zadzierasz z miłością, zadzierasz z prawdą
I wiem, że nie powinnam tego mówić
Ale moje serce nie rozumie

Dlaczego myślałam o Tobie

E.G. On My Mind

Trzeci dzień siedziałam przy łóżku ojca. Patrzyłam na jego pogrążoną w bólu twarz i wyłam . Od lekarzy dowiedziałam się, że ma bardzo słabe serce i jest 5 % szans że dożyje do pózniej starości. To stąd ten pozew. Chciał oszczędzić Sky patrzenia jak umiera. Mój kochany tatuś.
Nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły.
-Skarbie nie pomożesz mu. Musisz jechać do domu coś zjeść, przespać się-poleciła ze słabym uśmiechem Charlie.
-Nie ja..
-To nie było pytanie. Po za tym musisz wracać do Londynu. Masz ostatni egzamin za dwa tygodnie-powiedziała z troską. Nie miałam wyjścia. Wstałam, a następnie mocno ją przytuliłam.
-Będę tęsknić-rzekłam czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Charlie i David byli moim jedynym oparciem. Sky wyjechała zaraz po otrzymaniu pozwu. Nie było z nią kontaktu. Bolało. Była dla mnie jak matka.
-Samolot masz za godzinę. Idź bo się spóźnisz- dodała Charlotte siadając przy tacie. Pocałowałam go w czoło, szeptając ciche"Kocham Cie", a następnie opuściłam szpital.

Lot do Londynu był długi i męczący. Nie miałam na nic siły. Kiedy dotarłam była trzecia w nocy.Wezwałam taksówkę i po nie całych dwudziestu minutach byłam już w mieszkaniu. Nawet nie miałam siły się rozebrać. Po prostu walnęłam się na łóżko i zasnęłam.

Obudziłam się o 9:30.Nie było by w tym dziwnego gdyby nie to że od godziny powinnam znajdować się w pracy. Natychmiast ruszyłam do łazienki, kiedy się już ogarnęłam czym prędzej wybiegłam z mieszkania. Królowa mnie zamorduje. W pałacu byłam pół godziny później, gdyby nie mieszkali tak daleko było by latwiej. Nie zastanawiając się dłużej, zajęłam się pracą.

Kiedy skończyłam wybiła 17. Pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Oczywiście musiałam wpaśc na Johna, królewskiego przydupasa.
-Vanesso król chce Cie widzieć- powiedział szorstko, po czym odszedł swoim gejowskim krokiem. W sumie połowa z nas obstawiała, że jest homoseksualistą. Jego sprawa.
Westchnęlam cicho i ruszyłam do pałacu. Minęłam straż i podeszłam do dużych dębowych drzwi, za którymi mieścił się gabinet króla. Zapukałam.
-Proszę-usłyszałam jego ostry głos. Niepewnie pchnęłam drewnianą powlokę. Moim oczom ukazało się średniej wielkości pomieszczenia. Dokoła stały regały z książkami, a na środku on. Pan kutas. Szczerze nigdy go nie lubiłam. Traktował służbe jak podludzi.
-Panno Wilson to będzie krótkie. Skończył się pani czas praktyk. Była pani dobrym pracownikiem, a czykolwiek przez niedoparzenie z pani winy ucierpiała moja żona. Do tego nagiminne są spóźnienia, których już nie mogę tolerować. Dlatego stwierdziłem że należy się pożegnać- powiedział spokojnym głosem. Ja nie wiedziałam co robić.Zostałam właśnie zwolniona. Podpisałam papiery, które mi podsunął po czym z płynącymi po moich policzkach łzami,opuściłam pałac. Straciłam szansę na wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłam..

TO NA DZIŚ KONIEC. BARDZO MI PRZYKRO,ALE SIĘ WYCZERPAŁAM. NAPISAŁAM TYLE ILE MOGŁAM,MAM NADZIEJE,ŻE SKOMENTUJECIE KAŻDY ROZDZIAŁ CHOCIAŻ KROPKĄ. WIELE TO DLA MNIE ZNACZY.
KOCHAM WAS
WASZA
MINNIE3131

Queen||(book one)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz