Rozdział 38-Outside

3.5K 183 11
                                    

Spójrz, co zrobiłeś
Oddalasz się ode mnie nawet stojąc w miejscu
Czas się dłuży
Płomień wygasł, czego oczekujesz?

Staram się trzymać
Nigdy w pełni nie spełniłam własnych oczekiwań
Muszę być silna
Jest jakaś moc w tym, co robisz
Od teraz dzień w dzień będę cię obserwować

Pokażę ci, jak to jest
Jestem już poza tym
Nie mamy sobie nic do zarzucenia
Jestem już poza tym
Pokażę ci, jak to jest
Jestem już poza tym
Nie mamy sobie nic do zarzucenia
Jestem już poza tym

Calvin Harris - Outside feat. Ellie Goulding

Kociaki macie kolejny.Wiem,że długo mnie nie było ale to już nie moja wina.Mam nadzieje,że jakoś mi wyszedł ten rozdział.Wygrała Mia i jak widzicie.Dziękuje wam,za taki odzew gdyż ciężko było by mi podjąć decyzje.Okis,żeby nie zanudzać,dziękuje wam,za wszystko i bardzo was kocham
Wasza
Minnie3131

Jessica i malutka wróciły do domu jakiś tydzień temu.Dziewczyna była wykończona opieką nad dwójką dzieci dlatego zdecydowałam zostać u Parkerów jeszcze jakiś czas.Przeniosłam się do salonu tak aby Daniel mógł urządzić pokoik i wyszło mu całkiem nieźle nie powiem.Co do reszty,Milo zwariował na punkcie swojej siostrzyczki.No bo w końcu coś mi obiecał.Wracając.Mia była prześliczna.Miała różowe policzki,niebieskie oczy dokładnie tak jak jej matka oraz ciemne włoski.Co jakis czas słodko ziewała tak,że można było się rozpłynąć.Po prostu księżniczka.

Jakiś czas poźniej

Zakleiłam ostatnie pudło,po czym westchnęłam cicho.To już czas.Przeprowadzam się do mojego własnego gniazdka.Będzie mi się ciężko rozstać z Parkerami ale muszą w końcu odzyskać prywatność.
-Wiesz,że możesz zostać póki nie kupisz wszystkiego-usłyszałam za plecami głos niebiesookiej.Kiedy się odwróciłam zastałam ją kołysającą Mi.
-Daj spokój.Poradze sobie-zapewniłam ją,spoglądając nerwowo na zegarek.Damon miał być tu piętnaście minut temu.Pomagał mi się przeprowadzać,rzecz jasna.Zamorduje go po prostu,do tego jutro jest ten bankiet u jego rodziców.Strasznie się stresuje.Nie wiem czy dobrze wypadnę,w końcu jestem prostą studenką.
-Odpłynęłaś Vans-stwierdziła moja przyjaciółka,układając dziecko w wózku.
-Och tyle razy prosiłam,żebyś nie porównywała mojego imienia do butów-parsknęłam śmiechem,ale zaraz potem zakryłam sobie usta dłonią.Śpiąca księżniczka,no tak.

Odetchnęłam z ulgą,gdy usłyszałam na podjeździe parkujący samochód.Wszystko było gotowe,wystarczyło tylko zapakować do samochodu.Ehh nie sądziałam,że to będzie takie trudne.Podeszłam do drzwi aby otworzyć Damonowi.Kiedy tylko to zrobiłam,zostałam zatakowana brutalnym pocałunkiem mojego chłopaka.
-Hej mała.Gdzie te pudła?-zapytał nolszalancko,podczas gdy ja starałam się uspokoić oddech.
-W salonie-odparłam cicho,kolejny raz dziwiąc się że Dam może wyglądać tak zwykło.Czarne rurki i szara koszula w karatkę kompletnie burzyły jego wizerunek władcy.Oczywiście w sensie pozytywnym.
-Kochanie już czas-ponaglił mnie chłopak.Spojrzałam na zegarek,no tak za godzinę musiałam być w pracy.
Powstrzymując łzy,ruszyłam w stronę Milo,który niczego nie świadom bawił się swoimi zabawkami.Uznacie to za idiotyczne wiem,ale ciężko mi było tak po prostu odejść mimo,że mieszkamy w tym samym miejscu.Parkerowie stali się dla mnie jak rodzina,nawet Daniel za którym nie przepadałam.Codzienne śniadania,obiady i kolacje,a także oglądanie filmów oraz spędzanie czasu bardzo zbliża ludzi,szczególnie jeśli się ze sobą mieszka.Usiadłam obok niego na dywnie,po czym wzięłam głęboki wddech.
-Kochanie muszę już iść-powiedziałam,głowa malca niemal natychmiast wystrzeliła w górę.
-O której wlócisz ciociu?-spytał niczego nie świadom.
-Za jakiś czas znów się zobaczymy-pocałowałam go w czółko.Uśmiechnął się tak słodko,że moje serce niemal się rozpłynęło.

Byłam bardzo zmęczona gdy dotarliśmy do mojego nowego domu.Szczerze,za grosz nie miałam ochoty iść do pracy,lecz musiałam jakoś zarabiać.Pożegnałam Damona soczystym pocałunkiem,po czym zaczęłam się jakoś ogarniać do pracy.
Niecałe dwadzieścia minut poźniej,opuściłam mieszkanie kierując się do dosyć znanej w Londynie klinice dr.Gaviona.

Przeglądałam kartotekę,gdy usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę-powiedziałam,szukając wzrokiem swojej torebki.
-Ktoś do Ciebie Nessie-zza drzwi wyłoniła się blond głowa sekretarki Flo.Skinęłam głową,a po chwili w moim gabinecie pojawił się Jacob.Przełknęłam głośno ślinę.Nie bardzo wiedziałam co robić.Bałam się jak cholera tego tej rozmowy.
-Witaj Vanesso-powiedział,lekko się uśmiechając.I tym mnie powalił,kompletnie nie miałam serca mówić mu,że nic z tego nie wyjdzie.
-Um Jake stało się coś?-spytałam,nerwowo bawiąc się palcami.
Widziałam wesołe iskierki w jego oczach.
-Nie,właściwie to chciałem zabrać Cie na kolacje-zaproponował.Poczułam jak coś przewraca mi się w żołądku.
-Nie mogę,jestem zajęta-odparłam wymijająco.Boże jaka ja jestem żałosna.
-W takim razie,może jutro?-nie ustępował.
-Nie-
-Co jest Van?-
-Nic ja poprostu-
-Wróciłaś do niego!-przerwał mi,jego brązowe oczy płonęły.
W sekundzie, z potulnego faceta zmienił się w furiata.
Przestraszyłam się,gdy uderzył pięściami o moje biurku.

-Zapamiętasz mnie do końca życia!-syknął,po czym wyszedł głośno trzaskając drzwiami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Zapamiętasz mnie do końca życia!-syknął,po czym wyszedł głośno trzaskając drzwiami.
Dopiero teraz złapałam świeże powietrze w płuca,a moje biedne serce powoli zwalniało.Nie sądziłam,że chłopak może się,aż tak psychicznie zachować.Wciąż zdenerwowana,zabrałam torbę i opuściłam gabinet,przypominając sobie,że muszę zadzwonić do taty.

Po długich zakupach,w końcu udało mi się odnaleść idealny prezent dla taty na jego 52 urodziny.Była to książka na temat motoryzacji,którą uwielbiał oraz zdjęcie moje i rodzeństwa oprawione w dużą czerwoną ramę.Miałam nadzieję,że będzie mu się podobać.Zmęczona odłożyłam zakupy,po czym wybrałam numer Sky.Co do niej.Wróciła.Miała kryzys,lecz po długiej rozmowie z z nami dała się przekonać,że ojciec,robił to wszystko z miłości.Odwołano rozwód i jak narazie tata,kończył przechodzić terapię,która chociaż troszkę mu pomoże.Nie chciałam myśleć inaczej.
-Halo Nessie-usłyszałam w słuchawce,wesoły głos kobiety.Odrazu poprawił mi się humor.
-Hejka Sky,chciałam tylko zapytać co u was? I powiedzieć,że zgodnie z planem przylece za tydzień-powiedziałam,słysząc w tyle krzyk ojca oraz pana Bellano.Mogłam się założyć,że znów oglądali mecz,a ich drużyna przegrywała.
-Coż słoneczko u nas w porządku.Tata bierze leki,wygląda lepiej i chyba tak się czuje,ale sama się przekonasz-odparła.
-To dobrze Sky-
-Muszę kończyć,bo pani Davino znów wezwie policje,przez te krzyki-rzekła cicho chichotając.
-W porządku,dobranoc-
-Branoc aniołku-jej głos,zawsze koił moje myśli,po chwili połączenie zostało przerwane.Odłożyłam telefon na blat,po czym ruszyłam pod prysznic.Odprężona zakopałam się pod kołdrę,myśląc cały czas o jutrzejszym wieczorze.Oficjalnie jako dziewczyna Damona poznam rodzinę królewską,jednak nie to mnie przerażało,a świadomość,którą czułam w kościach.Wiedziałam,że coś się stanie,jednak nie miałam pojęcia co.

Queen||(book one)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz