Rozdział 20- End Of The Day

5.4K 229 11
                                    

Powiedziałem jej, że ją kocham, nie byłem pewien czy usłyszała
Na dachu mocno wiało, a ona nie odezwała się do mnie ani słowem
Impreza na dole zamarła, nie pozostało nam nic do robienia
Tylko ja, ona i księżyc
Powiedziałem, że wyglądasz olśniewająco, kochanie
I uderzyła we mnie błyskawica
Miłość może być przerażająca, na pewno
Wszystko co wiem pod koniec dnia
To że pragniemy czego pragniemy i mówimy co mówimy
I podążamy za głosem swego serca, nawet jeśli czasami zostanie złamane.Ty i ja możemy śnić na jawie
Ty i ja możemy śnić na jawie
Wszystko co wiem pod koniec dnia
To że,pragniemy czego pragniemy i mówimy co mówimy
I podążamy za głosem swego serca, nawet jeśli czasami zostanie złamane

One Direction - End Of The Day

Zabijecie mnie za ten rozdział
Wiem to ♥

Głupi kelner chyba zrozumiał,że nam przeszkodził ponieważ szybko się oddalił,a ja zszokowana patrzyłam na Damona.On chciał być ze mną.
Na to wygląda idiotko,skarciłam się w myślach.
-Oczywiście-odparłam,a przez twarz szarookiego przelala się fala ulgi.Czułam motyle w brzuchu,gdy splótł nasze dłonie.Aww to było słodkie.
-Więc kochanie to nasze pożegnanie,przed moim wylotem-przypomniał zawiedziony. Zdawał sobie sprawę,że nie szybko przekona mnie do powrotu.
-Zobaczymy się w krótce.Przylatuje na urodziny mojego chrześniaka-powiedziałam,po czym zabrałam się za spożywanie pysznego steku.
-Będę czekał-odparł i również zajął się jedzeniem.

-Co z Victorią i Twoim rodzicami?-spytałam,gdy jechaliśmy na lotnisko.Zmarszczył brwi i wziął głęboki oddech. Drażliwy temat.
-Dowiedzą się,gdy tylko wrócę-oznajmił,po czym złożył na moich ustach pojedyńczy pocałunek.Do końca podróży rozmawialiśmy już tylko o muzyce i naszych zainteresowaniach.Dowiedzialam sie,że uwielbia literature klasyczną oraz jest maniakiem nowinek elektronicznych.Zapamiętam,żeby nie oceniać ludzi na przyszłośc.
-Jesteśmy wasza wysokość-usłyszeliśmy z głośnika.Z niechęcią wysiedliśmy z samochodu,kierujac się na prywatną stronę lotniska.
-Książe-ukłoniła się jakaś młoda kobieta,po czym zabrała jego walizke.Czas się pożegnac.
-Będę tęskinć-rzekłam przytulając się do jego torsu.
-Ja też mała-odparł całując mnie w czoło.W końcu puściłam jego dłoń,a ten oddalił się w stronę bramek.Moje serce zakołatało boleśnie się ściskając.Czułam słone łzy pod powiekami,którym po chwili pozwoliłam wypłynąć.Miłość jest szaleństwem,okropnym stanem,w którym człowiek nie pragnie nic więcej jak być blisko osoby,która jest dla niego najważniejsza.Ale jeżeli się kogoś kocha to trzeba dać mu przestrzeń,nawet wbrew wlasnemu egoizmowi.Przybita i z mokrymi policzkami,zamówiłam taksówkę.Uzupełniłam zapas niezdrowej żywności,po czym zabrałam się za oglądanie kolejnego sezonu American Horror Story.

Damon P.O.V

Dotarłem do pałacu,jak najszybciej mogłem,lecz oczywiście jak na złość moi rodzice rozpłynęli się w powietrzu.Postanowiłem najpier porozmawiać z Victorią.Minąłem Johna,który posłał mi podejrzliwe spojrzenie,po czym skierowałem się do mojej sypialni.Pchnąłem drewniane drzwi,wchodząc do środka.Wzrokiem odnalazłem brunetkę.Siedziała na łóżku,w swoim satynowym szlafroku gapiąc się w okno.Nie widziałem jej twarzy,więc podszedłem bliżej.To co zobaczyłem nieźle mnie zaskoczyło,ale i zmartwiło.
-Stało się coś?-spytałem patrząc na jej opuchniętą od łez twarz.Od kiedy pamiętam niebieskooka była zimną i twardą kobietą.Nigdy nie okazywała słabości.
-Powiedz mi prawdę-syknęła stając na równe nogi.Jej postawa biednej i załamanej driamentralnie uległa zmianie.Czas zagrać w otwarte karty.
-Nie mogę dłużej z Tobą być,gdyż zależy mi na kimś innym-powiedziałem spokojnie,obserwując jak opanowuje ją wściekłość.
-Jak śmiesz!-krzyknęła stając na równe nogi.Wziąłem głęboki oddech.To nie będzie jednak tak łatwa rozmowa,jak myślałem.
-Victorio nie krzycz-próbowałem negocjować,lecz ta nie podzielała chyba mojej opini,gdyż wpadła w szał.Jak zaczarowany patrzyłem,na dziewczyne,która bez ogródek niszczyła moje rzeczy,zaczynając od zzrzucania ramek z komody.Kiedy w końcu się ocknąłem,ruszyłem pędem w jej strone,lecz otrzymałem za to siarczysty policzek.No nie teraz to już przegięła.Wyciągnąłem telefon,po czym skontaktowałem się z moim ochroniarzami.Przybyli kilka minut poźniej,zabierając rozszalałą dziewczyne.Cóż to nie tak miało wyglądać,ale w życiu nie posądziłbym brunetki o takie coś.Przyjaźniliśmy się,a ona..Szkoda mi słów.Wciąż zdenerwowany,odnalazłem mojego ojca.Wraz z mamą omawiali mój ślub.Okey czas stać się prawdziwym facetem,a nie nadal być cipą,która boi się wlasnego cienia.Trzeba zawalczyć.

Trzy tygodnie później

Vanessa P.O.V

Prawie zasypiałam,ale wybudził mnie dzwonek do drzwi.Odrzuciłam ciepły czerwony kocyk z nadrukiem Minnie,po czym ruszyłam otworzyć.I kogo zobaczyłam,oczywiście uśmiechniętą Dianę.Tak tą samą,z którą przyjaźniłam się w dzieciństwie.Zapomniałam wspomnieć,że pewnego dnia przyszła do mnie ze swoją chorą żłówicą.Nowy Jork jest taki ogromny,a jednak taki mały.Nie poznałam jej odrazu,a dopiero po swoich danych,które podała.Bardzo się zmieniła.Ścięła i przefarbowała swoje długie blond włosy.Przestała nosić okulary no i schudła.Dirametralna zmiana.
-Też się cieszę,że Cie widze suko-powiedziała spoglądając na puste opakowania,po słodyczach.
-A ty w celu?-spytałam marszcząc brwi.
-Ja,ty i Clayton,impreza-oświadczyła krótko,ruszając do mojej szafy.
-I nie mam nic do powiedzenia huh-stwierdziłam rzucając się na łóżko.
-Nope-mruknęła podając mi obcisłą niebieską sukienkę.Warknęłam pod nosem,odbierając od niej materiał i ruszyłam do łazienki.Coś mi mówiło,że będę załować tej imprezy.

Siedem drinków później,całkowicie się wyluzowałam.Kręciłam biodrami i rozmawiałam z obcymi facetami.Już nie pamiętam,kiedy tak dobrze się bawiłam.
-Van myśle,że ty już nie pijesz-oświadczył Clay,odbierając mi drinka,od dobrze zbudowanego blondyna.Fuknęłam cicho,robiąc mine niczym obrazone dziecko.Posłałam przyjacielowi złośliwe spojrzenie i ruszyłam na parkiet,z wcześniej wspomnianym chłopakiem.Czułam jak brakuje mi powietrza,gdy wzrokiem doslownie pożerał moje ciało.Gdyby nie alkohol i narkotyki,które dostałam od Diany,w zyciu bym się tak nie zachowywała.Och no tak dziewczyna miała problem,a ja zamiast jej pomóc...Kurwa pieprzyć to.Nim się zorientowałam moje usta,połączyły się z ustami nieznajomego.Oczywiście odwzajemnił pocałunek,dociskając mnie do siebie,przez co poczułam jaki jest napalony.Kurwa co ja robię?
-Chodźmy-warknął przez zacisnięte zęby,a ja złapałam za jego dłoń i razem wyszliśmy z clubu.Simon jak dowiedziałam się przez drogę do hotelu,był rozwiedziony i miał córeczkę.Chyba rozwiedziony.Nie pamiętam dokładnie,ponieważ gdy dotarliśmy nie liczyło się nic więcej niż seks.

Myszki moje, jak mówiłam zabijecie mnie za ten rozdział.No po prostu wiem,ale wkurzają mnie idealne miłosne historie.Wracając do rzeczy OGROMNIE DZIĘKUJE WAM ZA 11 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ.NO PO PROSTU NIE WIERZYŁAM,ŻE QUEEN ODNIESIE TAKI SUKCES( JAK DLA MNIE JEST)TAKŻE UWIELBIAM WAS.DZIĘKUJE,ŻE JESTEŚCIE MIMO TAKICH ROZDZIAŁÓW JAK TEN.OBIECUJE,ŻE NIE BĘDZIE TAKICH MEGA DRAM.I TRADYCYJNIE OCZYWIŚCIE WITAM NOWYCH CZYTELNIKÓW ORAZ POZDRAWIAM STAŁYCH.NIE SPRAWDZAŁAM BŁĘDÓW JAK COŚ.

KOCHAM WAS
MINNIE3131♥

Queen||(book one)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz