Rozdział 1

241 31 4
                                    

Anne

   Zerknęła na zegarek - wskazówki przesuwały się niemiłosiernie szybko. Przyspieszyła kroku, zaczęła biec. Zakręt za zakrętem, został już ostatni.

   Ale to była Anne. Dzwonek zadzwonił dokładnie w momencie, gdy jej twarz zetknęła się ze ścianą, jakby obwieszczał światu jej porażkę.

   Rozejrzała się szybko, żeby sprawdzić, czy nikt nie widział jej upadku. Na szczęście korytarz po obu jej stronach był pusty. Westchnęła i zaczęła powoli zbierać książki, które wysypały się z jej torby.

   Jak na szkolną gwiazdę sportu Anne była wyjątkowo niezdarna. Nawet jeśli na boisku wydawała się prawie nie do powstrzymania, bez względu na to, czy była to koszykówka, siatkówka, czy piłka nożna, najprostsze czynności często kończyły się dla niej wszelkiego rodzaju kontuzjami.

   Tak było i teraz, zdała sobie sprawę z nasilającego bólu w kostce.

 - Au – jęknęła i spróbowała dotknąć, puchnącej już części ciała, ból jednak był zbyt silny. - Nic z tego... - mruknęła sama do siebie.

   Nagle poderwała głowę, słysząc w pobliżu odgłos kroków. Żeby to nie był on, żeby to nie był on...

 - Znowu? - parsknął Alex, a Anne zalała fala ulgi.

 - Bałam się, że to przewodniczący – westchnęła.

 - A może by jakieś "cześć, mój wybawco"? Bo nie wyglądasz jakbyś miała zamiar wstać o własnych siłach.

   Anne zmrużyła ze złością oczy.

 - Bez ciebie też bym sobie poradziła.

 - Oczywiście, że byś sobie poradziła – parsknął Alex, kucając by pomóc jej wstać. - Od dawna ci powtarzam, że w czym jak w czym, ale w czołganiu się, nie masz sobie równych.

   Stłumienie w sobie chęci uderzenia chłopaka, było wystarczająco trudne i wyczerpujące, by dziewczyna skorzystała z jego pomocy. Nawet jeśli sama była świadoma tego, że jej logika jest wyjątkowo nielogiczna.

   Odległość do klasy była raczej niewielka, więc Anne zakładała, że z asekurującym ją Alexem da radę doskakać tam na jednej nodze. Później pójdzie do pielęgniarki. Jeśli teraz przewodniczący ją przyłapie, to będzie jej piąte spóźnienie w tym miesiącu, a to byłoby bardzo, bardzo niefajne.

   "Jeszcze raz przyłapię cię na spóźnianiu" ostrzegał ją ostatnio. "Jeszcze tylko raz i dostaniesz specjalny Karny Pakiet Przewodniczącego".

   Anne nie wiedziała, co to ma oznaczać ten cały "karny pakiet", ale znała tego sadystę wystarczająco długo, by wiedzieć, że nic przyjemnego.

 - Skacz może szybciej – mruknął Alex, jakby czytając jej w myślach. Zresztą, wcale nie musiał - sam ostatnio był zmuszony do czyszczenia prysznicy w męskich łazienkach, jedynie za to, że zapomniał posprzątać po sobie na stołówce.

   A co najlepsze, naprawdę o tym po prostu zapomniał. O ile Anne miała tendencję do wypadków, Alex miał równie zaawansowaną sklerozę.

 - A tak przy okazji... - odezwał się chłopak niby od niechcenia, ale Anne wiedziała, o co mu chodzi, jeszcze zanim w ogóle otworzył usta

 - Nie masz tych notatek na dzisiaj, co nie? - To było aż zbyt przewidywalne.

 - Ale zgaduję, że ty masz dwie kopie.

   Anne parsknęła śmiechem i lekko uderzyła go w ramię.

 - Jesteś beznadziejny – mruknęła i przystanęła, by dać mu wcześniej skserowane kartki.

 - Ale ty jesteś cudowna i dlatego jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a teraz przepraszam, śpieszę się na lekcję – rzucił Alex, wpychając się przed dziewczyną do klasy.

   Szturchnął ją przy tym lekko, choć zdecydowanie specjalnie, a Anne cały czas stojąc na jednej nodze, zachwiała się i upadła dosłownie w progu. Na oczach całej klasy i nauczyciela.

   Znowu.


Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz