Rozdział 17

148 18 10
                                    

BOŻE! Siedzę sobie chora w domu i pisałam to dosłownie cały dzień! I chyba po raz pierwszy naprawdę jestem zadowolona z rozdziału! Więc po raz pierwszy z dumą...

Zapraszam na moje Szklane Deszcze 

Rozdział 17

Donatello

- Wolę lato – mruknęła Anne, kiedy przekraczali próg.

Rozejrzała się dokoła. Spojrzała na niebo pełne szarych chmur, przed siebie na horyzont zasłonięty mgłą drobnych i zimnych kropel deszczu, w końcu na chodnik ''podziurawiony'' kałużami. Jakby zniesmaczona zmarszczyła przy tym nos.

- Chyba nie ma żadnej pory roku, o której mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że ją lubię – odpowiedział cicho i zamknął za nimi drzwi, odwracając od dziewczyny wzrok.

Przecież powiedział jej po prostu to, co myślał. Dlaczego więc było mu tak głupio?

Delikatnie potrząsnął głową i odruchowo poprawił szalik. Dogonił Anne, by wyrównać z nią krok i wysunął w jej kierunku ramię. Dziewczyna najpierw tylko uniosła brwi, ale kiedy zobaczyła poważny wyraz jego twarzy, wydęła usta i się złapała.

- Co masz do lata? – odezwała się w końcu. Donatello spojrzał na nią pytająco. - Mówiłeś że nie ma pory roku, którą byś lubił, więc co masz do lata?

- Pyłki – odezwał się po chwili ciszy. - Mam uczulenie.

Anne przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. Wydawała się walczyć ze sobą, żeby czegoś nie powiedzieć. Albo o coś nie zapytać.

- Płuca – dodał, patrząc przed siebie. Teraz to Anne miała zdezorientowany wyraz twarzy. Zerknął na nią kątem oka. - Miałaś ochotę zapytać, na co choruję, prawda?

Zarumieniła się, ale powoli pokiwała głową.

- Astma? - zapytała.

- Coś takiego. Tylko trochę ostrzejsze. Dlatego na przykład zaproszę cię teraz na kawę zamiast na lodowisko, bo po trzech czy czterech okrążeniach zacząłbym się dusić.

- Współczuję.

Wzruszył ramionami.

- Da się to przeżyć.

- Nie wątpię. Ale mimo wszystko, po prostu współczuję.

Donatello uśmiechnął się pod nosem.

- Chodź, zabieram cię na drugą najlepszą kawę w mieście.

- Dlaczego tylko ''drugą najlepszą''?

- Bo najlepszą to ci mogę zrobić, jak już przyjdziemy do mnie do domu.

Anne zaśmiała się cicho. A on musiał zwalczyć w sobie chęć porównania tego dźwięku do tego najsłodszego brzęczenia dzwoneczków.

Kawiarnia, do której ją zabierał, była jego ulubioną. Ciche miejsce w bocznej uliczne, bynajmniej nie skromne czy ciasne. Miał wrażenie, że Anne lekko pobladła, kiedy zobaczyła ceny w menu.

- Hej – odezwał się, a dziewczyna podniosła na niego wzrok. - Bal za hajs z urodzin czy jak to się tam mówi. Więc nie wstydź się, bo mam za co stawiać.

Znowu cicho zachichotała.

- Więc wziąłbyś mi nawet najdroższą? - zapytała rozbawiona.

- Nawet dwie – odpowiedział, uśmiechając się lekko.

Wyraźnie się rozpromieniła.

- To takie dziwne, kiedy tak swobodnie się uśmiechasz – powiedziała cicho, nachylając się lekko nad stołem. 

Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz