Rozdział 18

120 17 8
                                    

Witam po kolejnej długiej przerwie :') Ja się w końcu poprawię, naprawdę. I w ogóle niedawno się zorientowałam, że zbliżamy się do końca. Nie wiem, ile rozdziałów będzie, ale sądzę, że poniżej trzydziestu. Więc, jeszcze tylko kilka, uch, szybko minęło.
Aa! I w ogóle zapomniałam o rocznicy - 11 sierpnia 2015 r. powstał i został opublikowany w sieci (na opowi.pl) prolog Szklanych Deszczy. Kilka miesięcy i skończę całkiem ;-; Ale myślę, że chwila przerwy i wrócę z drugą częścią ;)

Dzisiaj trochę krócej, ale raczej ważny rozdział. I prawie mi cliffhanger wyszedł!

Już nie przedłużam i typicznie:

Zapraszam na moje Szklane Deszcze

Rozdział 18

Donatello

Jeszcze raz opłukał twarz zimną wodą. Podniósł zmęczony wzrok na swoje odbicie w lustrze, ale szybko spojrzał z powrotem w dół.

Był śmiertelnie blady, jeszcze bardziej niż zwykle, co swoją drogą było dość trudne do osiągnięcia przy jego karnacji żywego trupa. Ale w sumie nic dziwnego, przed chwilą zwrócił całą zawartość żołądka, a wciąż miał wrażenie, że zaraz znów zwymiotuje.

 - Kameralne przyjęcie - wyszeptał sam do siebie, opierając się o umywalkę. - Może jakaś kolacja w domu albo nawet gdzieś na mieście... Czy proszę o tak wiele?

Potrząsnął głową, ale zaraz się skrzywił.

O nie, nigdy więcej. Może nawet nie zaszczycić swojego następnego przyjęcia urodzinowego obecnością, nieważne, nigdy więcej. Ani imprez, ani alkoholu.

Przetarł twarz ręcznikiem i jeszcze raz spojrzał w lustro. Miał nadzieję, że w domu nie było już nikogo oprócz Agnes, bo nie chciało mu się na razie doprowadzać do porządku, a był bardzo wczorajszy. Jednak już schodząc po schodach na dół, zrozumiał, że jednak jeszcze ktoś został. Ktoś.

Przeszkadzał mu cichy odgłos własnych kroków, delikatne stukanie naczyń dochodzące z kuchni czy nawet ledwo słyszalny z tej odległości szum wody w zlewie. Więc czemu nie przeszkadzał mu tak wysoki dźwięk, jakim był chichot Anne?

I co ona tam w ogóle robiła?

Przetarł oczy, przeciągnął się, ziewnął bezgłośnie, już prawie się załączył.  No tak, pewnie powiedziała rodzicom, że zostaje u Age na noc.

Szczerze mówiąc, średnio kojarzył miniony wieczór. Szczególnie późniejszą jego część. Pamiętał ścisk i hałas, kiedy przyszedł, potem alkohol i muzykę, taniec w tłumie i jakąś rozmowę z Chrisem, ale to już było zamglone, wtedy już średnio kojarzył, jak się nazywa.

Choć miał też jakiś przebłysk świadomości, coś jakby zanurzenie w zimnej wodzie albo uderzenie lodowatego powietrza, coś jakby tupot stóp na asfalcie i krzyk, chyba jego...

Zgiął się z bólu. Wysilanie mózgu w tym stanie nie wydawało się być za dobrym pomysłem, więc w końcu odpuścił. 

 - Witamy jubilata - parsknęła Age, kiedy zobaczyła go wyłaniającego się zza rogu.

Przystanął i oparł się o ścianę, mrużąc oczy. Alex przysypiał z twarzą nad miską z płatkami. Age robiła herbatę, a kątem oka dostrzegł też Chrisa śpiącego na kanapie. Nigdzie nie widział za to Anne.

 - Dlaczego nie zasuniecie zasłon? - wymruczał, siadając przy stole. Rozejrzał się jeszcze raz i stwierdził, że nie, definitywnie jej tam z nimi nie było. - Wydawało mi się, że słyszałem Anne Marie. 

Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz