Epilog

77 10 6
                                    

Podziękowania i informacje o drugiej części na końcu! A teraz po raz ostatni zapraszam na moje Szklane Deszcze!

Donatello

Tak jak się spodziewał - kiedy dotarł pod szkołę, panował kompletny chaos. Czuł się tak, jakby zaglądał sobie do głowy - dziesiątki ludzi/myśli i żadne nie wie, gdzie ma iść i co ze sobą zrobić. Dokładnie tak się teraz czuł. Anne całkowicie wtrąciła go z równowagi. Zaryzykował, poświęcił się, a ona go pyta, czy wie czym jest miłość? Czy pakowałby się, gdyby nie wiedział?
Z drugiej strony... Wszystko stało się strasznie szybko. Zaczęli chodzić tak nagle. Nadal zresztą nie pamiętał rozmowy z jego urodzin.
Potrząsnął głową. Powinien się skupić na ogarnianiu tego bałaganu. I tak nie do końca zrozumiał Anne, może miała na myśli coś zupełnie niewinnego. Wziął głęboki wdech i pewnym krokiem poszedł między stoiska. Starał się o tym nie myśleć, ale mimo wszystko podświadomie wypatrywał tych rudawych włosów.

Agnes

Sądziła, że nie będzie się w stanie na to zdobyć, zaskoczyła siebie samą, Alexa chyba zresztą też.
W sumie już chyba byli parą, a jednak nie do końca. Mogli się już określić, ale póki co Agnes miała pretekst. Pretekst, który wydawał jej się bardzo potrzebny.
Kiedy między nimi zaczęło się już bardzo dobrze układać, wyszła z dołka, powróciły do niej obawy. Czyli przede wszystkim to typowe dla niej "co ludzie pomyślą".
I w momencie kiedy spotkali się pod szkołą, nawet nie wiedziała jak powinna się z nim przywitać. Gdzieś dalej widziała machające koleżanki. Więc to był ten moment - chwila kiedy powinna zdecydować.
Alex uśmiechnął się do niej lekko.
- Hej, New Age.

Kąciki jej ust uniosły się same.
- Hej, Alec - odpowiedziała i złapała go za rękę. - Chodź, chcę się przywitać z koleżankami.

Przewrócił oczami, ale grzecznie z nią poszedł. A ona nie zamierzała go szybko puszczać.

Donatello

- Więc gdzie jest twoja klasa? - zapytał się Chrisa ze znużeniem. Nienawidził czegokolwiek z nim załatwiać.
Brunet wyszczerzył się głupkowato.
- Zaraz obok twojej. Uroczo, nie? Dobrze to zaplanowałem.
- No dobrze, a gdzie jest moja?
Chris wzruszył ramionami.
- Powiedziałem, żeby sobie znaleźli jakieś ładne miejsce.

- Czyli nie masz rozplanowanych stanowisk?

- Postawiłem na improwizację.

Policzył do dziesięciu. Chris nie przestawał się szczerzyć ani na moment.
- Więc dlatego jest taki bałagan. Przejdź się po wszystkich stanowiskach i powiedz im, że za dziesięć minut wszystko ma być gotowe, bo sam sprawdzę. A ja powytykam błędy dość obrazowo.
Zasalutował i już go nie było. Donatello w końcu odetchnął z ulgą. Naprawdę nie mógł go znieść. A jednak w pewnym sensie z nim trzymał. Wychowywali się praktycznie razem, przez wiele lat był jego najlepszym przyjacielem. Czy to można nazwać miłością? Nie, chyba aż tak nisko nie upadł.
Odwrócił się, słysząc śmiech Anne. Rozejrzał się, ale nie mógł jej znaleźć. W końcu znalazł źródło dźwięku. Jacyś pierwszacy rozwieszali dzwoneczki.

Nicolas

Isabelle zarzekała się, że nie zamierza się w żadnym wypadku na festyn wybierać, ale kiedy oznajmił, że za pół godziny będzie na miejscu, kazała mu na siebie czekać. Kobiety. Bynajmniej nie zamierzał jej tak rozpieszczać. Wyciszył telefon i zamierzał czekać, aż go znajdzie. W tym czasie zdążył już zjeść paczkę chipsów i przejść wszystkie stragany. Skinął głową Agnes Chevalier. Uśmiechnął się widząc jak trzyma za jakiegoś chłopaka. Ciekawe czy jej opiekuńczy braciszek o tym wiedział. Spotkał też ten nieszczęsny samorząd. Chciał się przywitać z tą sekretarką, ale była czymś zajęta. Za to Chris chętnie z nim porozmawiał. Co było o tyle dziwne, że to on podobno to organizował w ostatnim tygodniu.
- I jak ci się podoba, co, Sarka? - rzucił zamiast przywitania.
- Nie jest źle, tylko chaos trochę.
- Spokojnie, Donatello niedawno przyszedł. Widzisz poruszenie? Zapowiedział kontrolę, nagle wszyscy wzięli się do roboty.
Nick parsknął śmiechem.
- Brzmi jak poważny zakład pracy.
Chris uśmiechnął się od ucha do ucha.
- No, z tym że wszyscy robią za darmo.
Zaśmiał się cicho.
- A ty nie powinieneś też teraz czegoś ogarniać? - zapytał, starając się nie brzmieć wścibsko. Ale był wścibskim człowiekiem. Bardzo. - Skoro Donatello był ostatnio... nieużywalny, chyba wszystko spadło na ciebie.

Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz