Rozdział 22

72 12 1
                                    

To ostatni rozdział przed  epilogiem! Więc jeszcze raz ponawiam propozycję z rozdziału 21 o pytaniach. Bez przedłużania:
Zapraszam na moje Szklane Deszcze!

Anne

Wszystko było już w porządku, przynajmniej tak wyglądało. Donatello na następny dzień wypuścili, ale miał tydzień wolny od szkoły. Pierwszy dzień zamierzał spędzić z mamą i Agnes. Proponował Anne, żeby przyszła, ale wymigała się gadką o dniu dla rodziny. Też mogła go spędzić ze swoją, Tom był bardzo pozytywnie nastawiony. Ale główny problem był taki, że nie wiedziała, czy w ogóle chciałaby rozmawiać z ich mamą jako "dziewczyna Donatello". 

Wytykał jej, że jest niezdecydowana i strasznie nie chciała przyznać mu racji. Ale fakt faktem, że teraz do "niezdecydowanie" straszliwie ją dotknęło. Nie wiedziała, co robić. Zależało jej, jasne. Ale czy jemu też? 

Skrzywdził ją. Zabolało. 
"Nie chciałem wyjść na ofiarę" - nadal brzmiało, jak "nie ufam ci".
Ona też zaryzykowała, nie mógł zaprzeczyć. Oboje dobrze wiedzą, że jest trudny. Ona zaufała. On nie potrafił.

Potrząsnęła głową. Siedziała na łóżku i starała się ubrać, ale natrętne myśli wciąż sprawiały, że wszystko wylatywało jej z rąk. Westchnęła ciężko, rzuciła ubrania na bok i w samej bieliźnie powlekła się do łazienki. Opłukała twarz zimną wodą z nadzieją, że w końcu się z tego otrząśnie.
Zaufała mu, więc czemu teraz się z tego wycofywała. Powinna dać mu dobry przykład. 
Ale to powinno działać w dwie strony.
Naprawdę nie wiedziała, co robić. Ten mętlik zabierał jej grunt spod stóp.
 - Dzieeeeeeń dobrrrry - zawołał śpiewnym głosem Tommy, wchodząc do jej pokoju. Po chwili zauważyła jego głowę przez drzwi od łazienki. - Co tam, Annie? Nie możesz się dobudzić do końca? Śpioszku kochany.
 - Tom, spadaj, nawet nie jestem ubrana - jęknęła zmęczonym głosem. 
 - Zrobię ci kawę, podziała lepiej niż te dziwaczne kulty, które uprawiasz od wczoraj nad umywalką.
Spojrzała na niego ze złością, ale kiedy zobaczyła w jego oczach cień zmartwienia, uśmiechnęła się delikatnie. Rzadko się martwił. Nie chciała, żeby robił to przez nią.
 - Lecę robić kawę - rzucił po chwili, jakby się speszył. 
Tak, martwienie się było u niego rzadkie, chyba sam nie wiedział, co z tym zrobić. 

 - Zaraz zejdę - oznajmiła uśmiechnięta.
W końcu zebrała się na tyle, żeby ubrać się w coś wygodnego. Już kierowała się na schody, kiedy rozdzwonił się jej telefon.
 - Halo? - rzuciła, zerkając na wyświetlacz. - Co jest, Agnes?
 - Alec u mnie spał.
No dobra, troszkę się zachwiała. Agnes nie była osobą, która mówiła rzeczy prosto z mostu. Z reguły wolała najpierw pokręcić się, pojąkać.
 - Um, okay? - odpowiedziała po chwili, nadal zdezorientowana. - Ale że spał, spał? Czy...
 - Nieee - pisnęła. - Nie zrobiliśmy tego.
I nigdy nie nazywała rzeczy po imieniu. Anne westchnęła, czyli nie jest aż tak źle.
 - Ale spał u ciebie, czy u Donatello? Wiesz, co mam na myśli.
 - Annie - odezwała się Agnes, nagle śmiertelnie poważnym głosem - spaliśmy w jednym łóżku.
 - Wow, no to... Gratuluję. A co na to Donatello?
 - Na szczęście zebraliśmy się, zanim przyszedł. Równie dobrze mogłam powiedzieć, że po prostu Alec przyszedł rano.
Anne przystanęła i oparła się o ścianę. Troszkę za dużo informacji. Kiedy ostatnio widziała Agnes, przez gardło by jej nie przeszło, że Alex się jej podobał. 
I jeszcze to "Alec". Własne zdrobnienia? Czyli są już tak blisko?
Nagle poczuła ukłucie gdzieś w okolicach serca. Odetchnęła głęboko.

 - To fajnie, cieszę się, naprawdę. A wasza mama? Wróciła jeszcze po Donatello?
 - Nie, była nawet chwilę przed nim, ale dosłownie chwilę, może z dziesięć minut. Czekaj, Donnie coś krzyczy. A, muszę iść posprzątać po śniadaniu. Dzisiaj moja kolei. Odezwę się później, okay?
 - Jasne, okay.
Agnes się rozłączyła, a do Anne dotarło, czym było to ukłucie. Zwykła zazdrość.

Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz