Rozdział 20 2/2

66 14 3
                                    

  Ogólnie to kończymy to ludzie. Dużo nie zostało. Ale jakoś może zrobimy 5K oczek? Dzisiaj zauważyłam, że jest 2k, więc postaram się ogarnąć coś ładnego <3
Standardowo:
Zapraszam na moje Szklane Deszcze!

Rozdział 20 cd.

Anne

Wszystko mieli zaplanowane i dopracowane, nawet częściowo przećwiczone. Nic nie mogło pójść źle. A jednak.

Kiedy weszły z Maią do sali, był tam tylko Chris i jakiś drugi chłopak, po mundurku domyśliła się, że musiał przyjść z Isabelle. Oboje jacyś niemrawi.
Chris uśmiechnął się do nich jakoś sztucznie.
- Donatellowi coś bardzo nagle wypadło, ale to Age wam pewnie później opowie, mi się nie chce. Czekałem tylko, żeby przedstawić wam Nicka.
Zabrzmiało to tak skrajnie nieszczerze, ale Maia tylko kiwnęła głową, na chwilowo poważne spojrzenie Chrisa.
Nick, jak przedstawił go Chris, wstał z krzesła i podszedł do nich powoli. Anne szybko obrzuciła spojrzeniem. Nie był specjalnie przystojny, ale... Przyjemny. Kiedy stanął tuż obok niej, poczuła jakiś nieprzyjemny zapach.
- Nicolas Sarka. Wiceprzewodniczący.
- Anne Evans - odpowiedziała mu, ściskając jego wyciągniętą dłoń. Była szorstka.
- Maia Zanetti - mruknęła dziewczyna obok i nawet nie wysunęła ręki.
- Ciekawe nazwisko - zauważyła Anne. Nie chciała być niegrzeczna, przechodząc od razu do tego, gdzie właściwie jest Donatello, Agnes i w ogóle sens wszystkiego.
- Czeskie. - Nick uśmiechnął się czarująco.
Moment, o czym ona myśli, jej chłopak właśnie zaginął.
Ale przynajmniej ominęła ją konfrontacja z Isabelle.
- A gdzie jest...? - Spojrzała na nich znacząco.
- Moja koleżanka właściwie uciekła. Szczególnie przykro mi, bo obiecała mi fast food po wszystkim.
Mai chyba zabłyszczały się oczy. Faktycznie był trochę... Rozbrajający. Jednocześnie jakby pewny siebie i nieśmiały. Okazywał to w takich drobnych ruchach...
Byłby mistrzem w odwracaniu uwagi.
Zaraz.
Uśmiechnęła się grzecznie i przeniosła wzrok z powrotem na Chrisa.
- Naprawdę nie wiesz, gdzie jest Donatello? - zapytała.
Chłopcy wymienili się szybkimi spojrzeniami. Chris wzruszył ramionami.
- Rzucił coś o dziadku. Tym z Francji. Ale pytaj Age, naprawdę.
Starała się utrzymać uśmiech na twarzy.
- A gdzie ona jest?
- Może do niej zadzwoń. - Skinął na Maię głową. - Idziemy z tym biednym, osamotnionym chłopcem na jakieś frytki.
- Ja to bym wracała do domu - mruknęła, ale razem z nimi wyszła z sali.
Chris jeszcze tylko pytająco spojrzał na Anne, lecz w odpowiedzi tylko pokręciła głową. Nick jej skinął. Drzwi za nimi się zamknęły.
Odetchnęła głęboko. Nie chciała wyjść na panikarę, ale miała niesamowicie złe przeczucie. Szybko zadzwoniła do Agnes. Nie odebrała. Po paru minutach napisała SMS-a, że zadzwoni, jak będzie mogła, ale serce i Anne i tak się już chyba zatrzymało.
Telefon zabrzęczał jeszcze raz. Szczerze mówiąc, nie miała już ochoty tego sprawdzać, jednak jakoś się zmusiła. Alex.
"Co ty na to, żeby po raz pierwszy w liceum uciec z lekcji?"
Uśmiechnęła się szeroko, aż zwilgotniały jej oczy. Sama nie wiedziała dlaczego. Chyba po prostu przypomniała sobie, że ma przecież jeszcze tego tutaj przyszywanego brata.
Zebrała torbę i prawie wybiegła z sali.
"Za pięć minut na dziedzińcu" - wystukała jeszcze szybko.

Zrobili coś, co nie zdarzało się im już od dawna. Poszli do sklepu meblowego tylko po to, żeby poleżeć na tamtych łóżkach.
Wcisnęli się na jeden, duży materac i wylegiwali się, patrząc w sufit.
Pośmiali się, trochę pomilczeli. Porozmawiali o szkole. O filmach. O grach. Alex nawet zmusił się, żeby pogadać o sporcie. Poobgadywali cheerleaderki ze wszystkich szkół, jakie potrafili sobie przypomnieć.
W końcu chyba oboje zmęczyli się tym nieustannym mówieniem i wrócili do ciszy. Anne nie wiedziała, jak długo tak leżeli bez słowa. W końcu Alex to przerwał.
- Miłość jest do bani - rzucił.
- No jest - mruknęła.
Odwrócił głowę, żeby na nią zerknąć. Zamrugał i spojrzał z powrotem w sufit.
- Jesteś z Donatello od paru dni. Co ty możesz wiedzieć na ten temat?
- A ty jesteś sam, więc o co ci chodzi?
- Właśnie o to, że jestem sam.
- Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało - zauważyła.
Chyba jeszcze nigdy nie rozmawiali o sprawach sercowych jakoś na poważnie. Ale Alex nigdy nie był nawet zauroczony, a Anne nigdy nie byłam z nikim jakoś na poważnie.
Parsknęła śmiechem.
- A tobie o co chodzi? - westchnął, ale kątem oka widziała, że on też się uśmiecha.
- Starzejemy się, Alex.
- Dorastamy, okay? - zaśmiał się.
- Nie wiem, czy okay - mruknęła. - Chcesz się wyżalić pierwszy?
- Mogę.
Parę sekund ciszy. W końcu głęboki oddech.
- Ona mnie naprawdę nie chce. - Mówił tak cicho, że praktycznie szeptał. Musiała się porządnie wsłuchiwać, żeby szum kroków i rozmów wszystkich naokoło go nie zagłuszył. - Nie wiem, co mam robić, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Naprawdę mi się podoba.
Nie musiał mówić, że chodzi o Agnes. Wiedział przecież, że jeśli coś jest na rzeczy, to Anne to zauważy.
Nie odzywała się, chciała, żeby kontynuował.
- Wtedy, kiedy zaprosiłem ją do kina, wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Raczej się dogadywaliśmy. Spotykaliśmy się często. Pisaliśmy. Dużo. Ale nie chciałem się narzucać. I wtedy na urodzinach Donnie'ego... Myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Bo to wszystko to były takie głupie podchody. Drażnienie się. Nie wiem, naprawdę. Ja... Nie wiem... Ona mnie wtedy pocałowała, wiesz? Mówiła, że chciałaby spróbować. Że mnie lubi. Bardzo. Tylko że się boi. Myślałem, że po prostu boi się tak, jak każdy, po prostu nowego związku i tak dalej. Ale teraz myślę, że ona... Po prostu wstydziłaby się ze mną wyjść, pokazać cokolwiek. Oczywiście szybko odwołała przy następnym spotkaniu i teraz unika mnie jak ognia.
Wydawało jej się, że wyrzucił z siebie wszystko, więc postanowiła się odezwać.
- Agnes ma dość... Nie wiem, jak to nazwać. Dość zniekształconą wizję siebie i w ogóle wszystkiego. Całe życie w cieniu Donatella, więc myśli, że jeśli chciałaby zaistnieć, żeby ktoś ją zauważył, musiałaby dać z siebie sto dziesięć procent, być bardziej niż idealna. A ty jesteś raczej specyficzny.
- Dzięki - rzucił skrzywiony.
- Dobrze wiesz, że jesteś. Nie wiem, czy to tak, że cię nie chce. Ale dla mnie wygląda to tak, jakby nie chciała sama przed sobą przyznać, że się może zauroczyła. Na pewno nie jesteś jej obojętny, to widać. - Uśmiechnęła się i przymknęła oczy na myśl o tym, jak Agnes dobrze się bawiła w towarzystwie Alexa przez ostatnie miesiące. - Więc albo jest tak, jak mówię, albo lubi cię za bardzo, żeby dać ci kosza. Tak czy inaczej, odbiera cię pozytywnie. Spróbuj ją namówić na jakąś szczerą rozmowę.
Powoli pokiwał głową. Zamknął oczy i ciężko westchnął.
- Spróbuję - mruknął i pomasował czoło, jakby nagle rozbolała go głowa. Jednak zaraz zamrugał szybko kilka razy i wydawał się tak samo znudzony, jak zawsze. - A ty? Dlaczego uważasz, że miłość jest do bani?
- Nie jestem faktycznie pewna, czy jest. Ale mam wrażenie, że tak. Mieliśmy mieć dzisiaj to spotkanie z samorządem trójki.
Alex pokiwał głową. Wszyscy w ich mieście i okolicach wiedzieliby, o czym mowa. Tylko o jednej trójce mówiło się takim tonem.
- Przychodzę na miejsce, z Maią, bo spotkałam ją po drodze, a tu tylko Chris i ten ich wice. Mówią, że Isabelle gdzieś sobie poszła, a Donatellowi coś wypadło, coś z dziadkiem we Francji. Agnes nie odbiera. Chris oczywiście nic nie wie, nikt nic nie wie. Jeśli faktycznie chodzi o coś z dziadkiem, zresztą, nieważne, o co miałoby chodzić, wydaje mi się, że chyba powinnam być jedną z pierwszych osób, do których powinien napisać. Przecież ja się martwię jak głupia. - Zamrugała oczami, kiedy poczuła, że robią się wilgotne. - Nie chcę wyjść na panikarę, ale naprawdę, nie rozumiem. Wygląda na jedno - nie ufa mi, po prostu mi nie ufa. Pewnie nawet ta cała jego Isabelle wie, gdzie on jest. Chris wyglądał, jakby wiedział. Agnes wie na pewno. Nawet ty pewnie... Zaraz. Wiesz?
Wyglądał, jakby żuł w ustach coś wyraźnie niesmacznego. W końcu jednak to wypluł.
- Oficjalnie we Francji.
- A naprawdę? - Nie płakała zbyt często, a przynajmniej nie w miejscach publicznych, ale teraz czuła, że po tym, co powie Alex, wybuchnie płaczem.
- W szpitalu.
Nie pomyliła się. Wtuliła się w jego ramię i starała się zatrzymać te dwa strumyki na swojej twarzy. Bo naprawdę już po prostu nie wiedziała, co myśleć.

Szklane DeszczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz