Anne
Przewodniczący milczał całą drogę do pielęgniarki i odezwał się dopiero, gdy kobieta zapytała, co się stało Anne.
- To co zawsze – odpowiedział, zanim Anne zdążyła chociaż otworzyć usta.
Pielęgniarka pokiwała za zrozumieniem głową i sprawnie opatrzyła stopę Anne.
- Tylko stłuczenie – oznajmiła. - Najpóźniej do końca tygodnia przejdzie, ale...
- ...na razie ją oszczędzaj i okładaj – dokończyła Anne za nią. - Wiem. Przerabiam to przynajmniej raz w miesiącu.
Kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Ale biegnijcie już na lekcję – powiedziała, podchodząc do swojego biurka. - To znaczy idźcie – poprawiła się szybko, zerkając na Anne. - Powoli.
Dziewczyna zaśmiała się cicho i podziękowała, wychodząc. Przewodniczący też grzecznie podziękował, choć on nie wyglądał na rozbawionego. Zawsze był śmiertelnie poważny.
- Dzięki – mruknęła Anne niechętnie, kiedy otworzył jej drzwi. Przecież sama mogła to zrobić.
Nie odpowiedział.
Lekcje już trwały, więc gdy przemierzali opustoszały korytarz, jedynie odgłosy ich kroków zakłócały ciszę. W końcu przewodniczący postanowił się odezwać.
- Bardzo boli? - zapytał.
- Trochę – odpowiedziała Anne trochę zdziwiona. - Bywało gorzej.
- Nie byłoby tej sytuacji, gdybyś wcześniej wychodziła do szkoły – zauważył.
Anne aż się zgarbiła.
- Przez chwilę myślałam, że okazałeś mi jakieś ludzkie uczucia. A tu norma.
- Przewodniczący – poprawił ją. - Powinnaś mówić do mnie "przewodniczący". Zwracanie się do mnie per "ty" jest niegrzeczne.
- Rozumiem, że to działa tylko w jedną stronę?
- Rozumiem, że chcesz, żebym też mówił do ciebie "przewodniczący"?
Anne zmrużyła oczy.
- Czy ty właśnie zażartowałeś - odezwała się i po chwili namysłu dodała – przewodniczący?
- Ja? - W końcu na nią spojrzał, a choć kąciki jego ust nie uniosły się ani o milimetr, jego zielone oczy się śmiały. - Ja zawsze jestem poważny, przewodniczący.
- Anne wystarczy – mruknęła dziewczyna i po raz pierwszy uznała przewodniczącego za człowieka. Złudzenie jednak szybko prysło.
- A wracając do twojego spóźnienia... - odezwał się znowu, a w jego głosie pobrzmiewała słabo skrywana ekscytacja. - Piąte, prawda? - Anne niechętnie pokiwała głową. - Spóźniasz się notorycznie. Powinniśmy zastanowić się nad jakąś karą, która by ci to uniemożliwiała.
- Skoro ''powinniśmy'' się zastanowić, to ja bym proponowała... - zaczęła Anne, ale przewodniczący jej przerwał.
- Ostatnio stwierdziłem, że potrzebuję asystentki. Musiałabyś przychodzić godzinę przed lekcjami. Na siódmą.
- Na siódmą – powtórzyła Anne głucho. - Chcesz powiedzieć, że ty codziennie przychodzisz na... siódmą?
- Dzisiaj przyszedłem na ósmą, ale to dlatego, że zostaję dłużej popołudniu. O właśnie. Po południu też będziesz zostawiać. Podobno ostatnio parę razy zdarzyło ci się zapomnieć pracy domowej. Będziesz odrabiać ją przy mnie.
- Raz – wyjęczała Anne. - Zapomniałam jej tylko raz i to tylko dlatego, że miałam zawody do późna.
- Nie powinnaś opuszczać się w nauce dla sportu – zauważył chłopak. - Mogę zapytać, jaką miałaś średnią na koniec pierwszego semestru?
Anne zacisnęła usta.
- Rozumiem, że nie za wysoką. Mogę ci pomagać przy okazji.
- Ale to nadal kara! - zawołała Anne w końcu. - Zresztą, nie będę wcześniej przychodzić ani dłużej zostawać, bo ty masz taką zachciankę! Poza tym...
Przydepnęła sznurówkę. Straciła równowagę, zamachała rękami próbując ją odzyskać. Krzyknęła.
Zanim zdążyła na dobre się wywrócić przewodniczący złapał ją podniósł.
- No popatrz – odezwał się. - Chyba masz dług wdzięczności.
- Postaw mnie – jęknęła Anne. - Postaw mnie i daj mi spokój.
- Jesteś okropna – mruknął chłopak. - Jak cię postawię, to uciekniesz. A przynajmniej spróbujesz. Obiecaj.
- Obiecuję – wydyszała. - Po prostu mnie postaw.
Przewodniczący zaskakująco delikatnie ułożył ją na podłodze.
- Mogłaś powiedzieć, że masz lęk wysokości – mruknął, marszcząc brwi. - Gdybym wiedział...
Ale Anne nie słuchała, tylko zacisnęła zęby, wstała i uciekła.
CZYTASZ
Szklane Deszcze
Teen FictionChciałam pisać poważny romans, po prologu stwierdziłam, że będzie to komedia. O czym? O typowym życiu typowych nastolatków. O dziewczynie potykającej się o własne nogi i jej najlepszym przyjacielu, który ledwo pamięta własne imię, a co dopiero czy j...