Anne
Pokój przewodniczącego był… Pusty. Tak, to byłoby chyba najlepszym określeniem.
Ściany były białe, nic na nich nie wisiało. Na biurku też panował perfekcyjny porządek, stała na nim tylko lampka i laptop. Pościel leżała idealnie równo, bez ani jednej zmarszczki. I bynajmniej nie wyglądała, jakby potrzebowała prania. Jedyne, co leżało na półkach to książki, mnóstwo książek, i jedno jedyne zdjęcie. Anne starała się mu dyskretnie przyjrzeć. Rozpoznała Agnes. Dziewczyna stała, przytulając jakąś kobietę, na tle wieży Eiffela.
No tak – pomyślała Anne. – Rodzina przewodniczącego pochodzi z Francji. Druga kobieta to pewnie jego mama.
Nie miała co prawda jasnych włosów, tak jak Agnes i przewodniczący, ale za to jej oczy były tak samo intensywnie zielone, że nie dało się ich pomylić z żadnymi innymi.
Powoli przeniosła wzrok na chłopaka. Te nieszczęsne zielone oczy wpatrywały się w nią ze skupieniem.
I wtedy to dotarło do niej jeszcze mocniej niż kiedykolwiek.
– Jesteś dupkiem, przewodniczący – wypaliła.
Wcześniej wydawał się prawie uśmiechać, ale w ułamku sekundy jego oczy wypełniły się złością.
– Teraz już jak najbardziej masz za co przepraszać.
Poczuła, jak jej policzki robią się czerwone, ale miała to gdzieś.
– Cały weekend zastanawiam się, co zrobiłam nie tak – powiedziała cicho, ale była przy tym równie rozgniewana, co przewodniczący. – Kazałeś mi iść do domu. Praktycznie wygoniłeś. Ja się tylko za tobą wstawiłam! Odesłałeś mnie, a teraz jeszcze mówisz, że nie wiesz, za co przepraszam? Czyli mam rozumieć, że to było tylko takie twoje widzimisię?! ''Wiesz co, Evans? Fajnie, że mnie poparłaś, ale spadaj, bo mam cię dość''?! Jesteś dupkiem! Skończonym dupkiem!
Nawet nie zauważyła, kiedy wstała.
Na początku myślała, że może uraziła jego dumę. W końcu przewodniczący był facetem, a oni lubią obrażać się o takie głupoty. Ale kiedy powiedział, że nie wie, za co Anne miałaby go przepraszać, puściły jej nerwy. Przez niego nakrzyczała na chłopaka, którego lubiła, a on miał to tak po prostu gdzieś?!
Moment, w którym jej dłoń uderzyła w jego policzek, też jej jakoś umknął. Kiedy zorientowała się, co zrobiła, było już za późno. Poczuła, że zbladła, cofnęła się o krok.
Przez dłuższą chwilę chłopak nic nie mówił. Patrząc się w przestrzeń, zaczął masować zaczerwieniony policzek. Wypuścił powietrze z sykiem, kiedy dotknął miejsca, w które dostał najbardziej.
– Jak zostanie mi siniak, dostaniesz po tyłku – powiedział cicho. – Dosłownie. Właściwie, mogłabyś dostać już teraz. Naprawdę, nie sądziłem, że jesteś aż tak… – Wyraźnie walczył sam ze sobą, żeby nie dokończyć zdania.
– Przepraszam – wydukała Anne. – To samo się tak jakoś wzięło i… no. Ale zdenerwowałam się, bo nakrzyczałam na Chrisa, a tu się okazuje, że ciebie to nawet nie obeszło. Przewodniczący – dodała po chwili.
– Czy ja wiem, czy nie obeszło? – mruknął przewodniczący, wciąż masując twarz. – W sumie to było całkiem miłe, skoro na chwilę przestałaś wpatrywać się w niego jak w ósmy cud świata tylko po to, żeby przyznać mi rację. Powiedziałem, że lepiej żebyś już poszła, bo nie chciałem, żebyś jeszcze bardziej się pogrążała. Chris to gnojek, ale skoro go lubisz… Byłaś dla mnie miła. Chciałem odwdzięczyć się tym samym. A i tak dostałem po twarzy.
CZYTASZ
Szklane Deszcze
Teen FictionChciałam pisać poważny romans, po prologu stwierdziłam, że będzie to komedia. O czym? O typowym życiu typowych nastolatków. O dziewczynie potykającej się o własne nogi i jej najlepszym przyjacielu, który ledwo pamięta własne imię, a co dopiero czy j...