Rozdział 15

2.5K 121 0
                                    

Jocelyn

Siedziałam czekając na Valentine'a.Jak zwykle wyjechał i oczywiście mnie nie uprzedził.Byłam wściekła każda sekunda czekania była dla mnie nie do zniesienia.Po kilku minutach usłyszałam jak ktoś wchodzi do posiadłości.Wiedziałam kto to.Po chwili do salonu wszedł mój mąż.

-Nareszcie raczyłeś się pojawić-powiedziałam z gniewem.

-Mówisz jakby cię to obchodziło-prychnął.

-Niech zgadnę byłeś u Elizabeth.No bo niby gdzie indziej jeden jej list i ty już lecisz do niej-wykrzyczałam.

-Nie mam ochoty na kłótnie z tobą-chciał wyjść ale mu nie pozwoliłam.

-Czasami zastanawiam się po co zgodziłam się za ciebie wyjść.Chciałam cie także zawiadomić że za tydzień wybieram się do Nowego Yorku-warknęłam.

-Po co?Nie uwierzę że chcesz odwiedzić naszego syna.

-Nie interesuj się moim życiem-rzekłam wychodząc.

Jonathan

Minął tydzień a jak na razie nie znaleźliśmy mamy Clary.Martwię się o nią.Nie znam jej zbyt długo ale już teraz jest dla mnie jak siostra której nigdy nie miałem.Mało je,cały czas przeszukuje księgi.Widzę że nie tylko ona cierpi ale także i Jace.Ich relacje się pogorszyły.Na dodatek jeszcze wiadomość że moja mama ma przyjechać na kilka dni.Zawsze była dla mnie oschła i dziwi mnie fakt że chce przyjechać.Siedziałem w bibliotece czytając książkę o demonach.Kiedy nagle wbiegła moja Isabell.

-Skarbie coś się stało?-spytałem.

-Choć szybko twoja mama przyjechała i nie jest w najlepszym humorze-oznajmiła.

Wyszliśmy i skierowaliśmy się do gabinetu Maryse.Moja matka siedziała na krześle rozmawiając z Hodge'm i Maryse.Kiedy mnie zobaczyła nawet nie zareagowała.Zachowywała się tak jakby mnie nie było.

-Nie martw się-wyszeptała mi do ucha Izzy.Przytulił mnie i złapała za rękę.

Przez cały czas nawet się ze mną nie przywitała.Kiedy Jace i Clary weszli do biblioteki moja matka od razu wstała.Widziałem że jest wściekła i to bardzo.

-Nie wierzę-rzekła gniewnym tonem.

-Jonathanie o co tu chodzi?-zapytał mnie Jace widząc jak moja matka patrzy na Clary.

-Jesteś do niej taka podobna-gdy to powiedziała nie wiedziałem o co chodzi.

-Może ktoś wyjaśnić o co chodzi?-wtrąciła się Izzy.

-Zna pani moją mamę?-spytała tym razem Clary.

-Była moja przyrodnią siostrą-wszyscy byliśmy zszokowani.

-Ale jak?Nigdy o pani nie wspominała-oznajmiła wstrząśnięta Clary.

-Nie dziwię się jej.Uciekła jakiś czas przed moim ślubem.Szczerze wolałabym nadal myśleć że nie żyje-prychnęła.

-Jak pani może tak mówić?-zapytał zdenerwowany Jace.

-Zawsze jej nienawidziłam.Ucieszyłam się jak uciekła.Nie sądziłam tylko że przyjeżdżając tu spotkam jej córeczkę.

-Jocelyn dość tego.Przestań się tak zachowywać-krzyknął Hodge.

-Jesteś niczym tak samo jak twoja matka.Ani ty ani twoja matka nigdy nie powinnyście były się urodzić-gdy to powiedziała po policzku Clary spłynęła łza.Po chwili wybiegła z biblioteki.

-Jace idź za nią-powiedziała moja dziewczyna.

-Jak mogłaś coś takiego powiedzieć?-wykrzyczałem.

-Powiedziałam prawdę-warknęła.

-Jocelyn lepiej będzie jak wrócisz do Idisu-oznajmiła Maryse.

-Jak chcesz-powiedziała wychodząc.

Nie mogłem uwierzyć w to co się stało.Jak mogła coś takiego zrobić.Najbardziej jest mi żal Clary że musiała coś takiego usłyszeć.Isabell złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie do jej pokoju.Kiedy się tam znaleźliśmy usiadłem na łóżku.Moja ukochana usiadła obok mnie i wtuliła się we mnie.Wiedziałem że zawsze mogę na nią liczyć.

-Muszę ją przeprosić-wyszeptałem.

-Kochanie to nie twoja wina.Twoja mama przesadziła nie powinieneś się obwiniać.

-Zawsze myślałem że tylko mnie tak traktuje teraz się okazuje że jednak się myliłem.Nie rozumie jak tata z nią wytrzymuje.Wystarczyło kilka minut aby wszystko zepsuła-oznajmiłem kładąc się na plecach.

Isabell nic mi nie odpowiedziała tylko położyła się obok mnie.Leżała na moim torsie.Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie.Nie zauważyłem kiedy oboje zasnęliśmy.

Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz