Rozdział 10

3K 148 11
                                    

Clary

Kiedy Jace wyszedł poczułam się dziwnie.Przecież nie po to tu jestem.Mam ich chronić.Ale w Jacie jest coś co nie pozwala mi o nim przestać myśleć.Jest inny niż faceci których do tej pory spotkałam. Nie wiedziałam co zrobić więc usiadłam na łóżku wzięłam szkicownik i ołówek.Zaczęłam rysować jego portret.Gdy kończyłam ktoś zapukał.Miałam już otworzyć ale ktoś już mnie wyprzedził to była Isabell.Kiedy wchodziła zauważyłam że jest zdenerwowana.

-Coś się stało?-zapytałam.

-Nie nic się nie stało.Ja tylko,nie jestem wścibska i to nie moja sprawa ale jak szłam do ciebie przedtem to widziałam wychodzącego Jace'a i tak się zastanawiam...-nie pozwoliłam jej dokończyć.

-Umówiłam się z nim-powiedziałam na jednym oddechu.

Gdy to powiedziałam Izzy zaczęła się uśmiechać potem rzuciła mi się na szyję i zaczęła piszczeć z radości.Nigdy nie słyszałam tak głośnego pisku.Próbowałam ja uspokoić ale się nie udało.Nagle do pokoju wbiegli Jace,Jonathan i Alec.

-Co się dzieje?Izzy czemu piszczysz?-spytał Alec.

Na te pytania Isabell puściła mnie i spojrzała na nich wściekła.
-Powinniście się przyzwyczajać-odrzekła.

-Skarbie to po co piszczałaś?Wiesz jak się przestraszyłem?-zapytał tym razem Jonathan.

-Przepraszam nie chciałam was wystraszyć-gdy to powiedziała zauważyłam że zerka na Jace'a i wiedziałam że coś kombinuje.

-Chociaż powiedz o co chodziło-odezwał się Jace cały czas patrząc na mnie.

-Chciałabym ale idę z Clary na zakupy-powiedziała ciągnąc mnie za rękę nie zdążyłam zaprotestować.

-A i jeszcze jedno jak będziecie wychodzić z pokoju Clary to zamknijcie drzwi i nie grzebcie jej w rzeczach.Pewnie wrócimy późno więc się nie martwcie -rzekła.

Wyszłyśmy z instytutu w pośpiechu.Isabell ruszyła w kierunku najbliższego centrum handlowego.
-A więc wracając do tematu to gdzie cię zabiera?-spytała.

-Mamy iść do restauracji-odpowiedziałam.

-To świetnie.Postarał się.No więc musimy ci coś kupić żebyś świetnie wyglądała.

-Isabell mam się w co ubrać.

-No wiem.A na którą się umówiliście?

-Jutro o siedemnastej ma po mnie przyjść.

Po kilku godzinach miałyśmy pełno toreb z zakupami.Wracałyśmy właśnie do instytutu gdy wpadła na mnie jakiś chłopak.Był wilkołakiem jak zauważyłam.No i trzeba przyznać był dość przystojny.

-Przepraszam nie zauważyłem cię-powiedział.

-Nic nie szkodzi-odpowiedziałam.

-Jestem Ryan-przedstawił się. -Clary a to Isabell-powiedziałam.

-Może w ramach przeprosin pomogę wam z tymi torbami?-rzekł.

-Nie nie trzeba poradzimy sobie-orzekła Izzy ciągnąc mnie za rękę.

-Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy-powiedział gdy się oddalałyśmy.
Nie wiedziałam o co chodziło Isabell przecież chciał nam tylko pomóc.Wiedziałam ze można było mu zaufać i że nic nam nie zrobi.Byłyśmy przy bramie kiedy się zatrzymała.

-Posłuchaj wiem że chciał nam pomóc ale ewidentnie mu się spodobałaś i to mi się nie podoba-niemalże wyszeptała.

-Chodzi o Jace'a?-zapytałam.

-Jesteście dla siebie stworzeni jutro idziecie na randkę nie pozwolę żeby jakiś wilkołak to zepsuł.

-Rozumie a teraz choć już późno.

W drodze do swojego pokoju cały czas myślałam o dzisiejszym dniu.Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.Postanowiłam że otworze portal i porozmawiam z mamą.Zostawiłam torby z rzeczami,schowałam stelę do torebki i wyszłam przed instytut.Na ścianie narysowałam odpowiednią runę.Po chwili wylądowałam w salonie w którym siedziała moja mama.Od razu do niej podeszłam i przytuliłam.

-Córeczko coś się stało?-spytała z troską w głosie.

-Sama nie wiem.Chyba się zakochałam-powiedziałam ze łzami w oczach.

-To wspaniale.

-Właśnie że nie.Co ja mam mu niby powiedzieć.Jutro idę z nim na randkę.Nie chcę go okłamywać.Tyle lat kłamstw mam tego dość.

-Wiem że to dla ciebie jest ciężkie ale musisz wytrzymać.

-Wytrzymać?Znam tak wiele osób i nikt tak naprawdę nie wie kim jestem.Nawet Maryse czy Hodge nie wiedzą.Nikomu nie powiedzieliście.Ty jesteś członkiem kręgu a tata przywódcą.Czasami się zastanawiam czemu brakuję wam odwagi by wreszcie powiedzieć prawdę.

-Przecież wież co by się stało gdyby wszyscy poznali prawdę.

-Polubiłam ich wszystkich.Mimo że bardzo krótko ich znam to wiem jacy są.Przez to kim jestem znam ich lepiej niż oni sami siebie.Nie chce ich okłamywać.

-Clary nie masz wyjścia grozi nam wojna.Wyjawianie prawdy tylko pogorszy sprawę.

-Tylko czemu to odemnie zależy?

Nie chciałam dłużej się kłócić.Wybiegłam z domu i pobiegłam do mojego ulubionego miejsca.


Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz