Rozdział 20

2.5K 105 1
                                    

Clary

Obudziłam się dość późno.Nie dziwie się w końcu do późna nie mogłam zasnąć.To co się dzieje jest coraz trudniejsze.Widzę że Jonathan zaczyna coś podejrzewać chciałabym mu wreszcie powiedzieć prawdę i cieszyć się tym że w końcu tak naprawdę mam brata.Na dodatek to dziwne uczucie.Tak jakby część mnie którą kiedyś straciłam odradzała się na nowo.Jeszcze mama dowiedziała się o Nathanielu nie wspominając o tacie.Najgorsze w tym wszystkim jest to że oni nie wiedzą wszystkiego.Zdobywałam informacje z różnych źródeł o których oni nigdy by nie pomyśleli.Bardzo prawdopodobne jest to że jak się dowiedzą to dostanę dożywotni szlaban.

Nadal rozmyślając wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic i skierowałam się do garderoby.Wybrałam luźną ciemno fioletową sukienkę.Dobrałam do tego wysokie platformy i skórzaną kurtkę.Paznokcie pomalowałam na czarno.Założyłam kolczyki i bransoletkę.Wzięłam także torebkę.

Kiedy  już byłam gotowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do jadalni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy już byłam gotowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do jadalni.Wszyscy już tak czekali.Usiadłam na wolnym miejscu i zaczęłam słuchać o czym rozmawiają.Nie miałam zbytnio ochoty na jedzenie,nalałam sobie tylko soku.

-Najlepiej będzie zwołać naradę-oznajmiła Maryse.

-Najlepiej jak najszybciej-rzekł Hodge.Z ciekawością zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.

-To dobry pomysł.Tylko nadal nie wiemy kto nam zagraża-oznajmił mój ojciec.

-Valentinie trzeba powiadomić Clave.Nigdzie nie jest już bezpiecznie-powiedziała moja matka.

-To pewnie sprawka wampirów albo wilkołaków nigdy nas nie lubili-rzekł Alec.

-To na pewno ich sprawka-zgodzili się z nim pozostali.

-Kiedy tak was słucham mam wrażenie że nałykaliście się proszku feari-oznajmiłam z wielkim uśmiechem.

-O czym ty mówisz?-spytał Jonathan.

-Obwiniacie ich za coś czego nie zrobili.A także za swoje nie powodzenia-odpowiedziałam zdenerwowana.

-Clary uspokój się-powiedziała moja mama.

-Wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji?Wampiry czy wilkołaki nie maja z tym nic wspólnego.No bo nie uwierzę że ktoś z tych gatunków miałby tak wielką moc żeby kontrolować demony z całego świata-rzekłam.

-Clary ma rację-poparł mnie Jace i uśmiechnął się.

-Więc co sugerujesz?-spytał mnie tata.Pozostali siedzieli w ciszy i przysłuchiwali się rozmowie.Zauważyłam że Iris siedzi na kolanach Izzy i wesoło macha ogonem.

-Żyjecie o wiele dłużej na tym świecie i nie wiecie co to może znaczyć.Ja mam siedemnaście lat a rozumiem więcej niż wy.Chodzi o to że nikt żyjący w pełni nie kontroluje demonów.To potrafią tylko upadli.A jak wam zapewne wiadomo upadli byli kiedyś aniołami.Nocni łowcy mają w sobie anielską krew w połączeniu z krwią potężnego demona,no i czarów mogą stać się wyklętymi-przerwałam widząc ich miny.Nie wiedziałam że tak słabo znają historię-Wyklęci albo jak wolicie zdrajcy gatunku.Eksperymentowali na sobie i na innych żywych istotach.Dzięki czarom powodowali że ich krew łączyła się z krwią demona.Mogli dzięki temu kontrolować demony a zarazem sprawiać wrażenie normalnych Nefilim.Ostatni taki przypadek zdarzył się jakiś tysiąc lat temu-oznajmiłam.

-A więc twierdzisz że ten kto nam zagraża jest wyklętym?-spytał niedowierzając Hodge.

-To najbardziej prawdopodobne.Dziwi mnie jednak wasz brak znajomości historii.To podstawy których uczyłam się dawno temu.Nie rozumie czemu o tym nie wiecie-powiedziałam z uśmiechem.

-Ja cie tego na pewno nie uczyłam.Więc skąd to wiesz?-zapytała moja mama.

-Ja wiem wiele rzeczy.No ale wracając do tematu co zamierzacie zrobić z narada?-spytałam.

-Jeszcze dziś wyślę listy aby powiadomić członków kręgu o naradzie.Odbędzie się jeszcze dziś wieczorem.Powinnaś się na niej pojawić-powiedział tata patrząc na mnie.

-Ja?-o mało nie zachłysnęłam się sokiem który właśnie piłam.

-Masz dużo do powiedzenia.Nie da się ukryć że wiesz zdecydowanie więcej niż my.Przydasz się-oznajmił.

-No dobrze-zgodziłam się.Wstałam z krzesła i wyszłam z jadali.Usłyszałam jka ktoś za mną wychodzi.Od razu wiedziałam że to Jace.

-Nie dostałem buziaka na powitanie-powiedział z urażoną miną.

-To była kara-rzekłam.

-Za co?-spytał.

-Nie przyszedłeś do mnie.Prawie całą noc nie mogłam spać-odpowiedziałam.

-Dziś ci to wynagrodzę.

-Dziś jest narada na której muszę być.Pewnie potrwa do rana albo i dłużej.Znając ich możliwości pewnie wrócę albo późno wieczorem albo pojutrze rano.

-Więc mam mało czasu żeby się tobą nacieszyć.

-Bardzo mało.Muszę się jeszcze przygotować na wieczór-oznajmiłam z zadziornym uśmieszkiem.

-Mam być zazdrosny?-spytał po czym mnie pocałował.

-Jest tu może jakieś wyjście na dach?-zapytałam między pocałunkami.

-Jest-przerwał pocałunek i pociągnął mnie na dach.

Usiedliśmy na niewielkiej ławeczce która się tam znajdowała.Jace przytulił mnie mocno.Wtuliłam się w niego i położyłam głowę na jego ramieniu.Poczułam jak się uśmiecha i całuje mnie w czoło.

Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz