Alec
Razem z Jonathanem biegliśmy w skazane przez Magnusa miejsce.Zdziwiło mnie że ślad Clary prowadzi do jakiegoś lasu.Miałem złe przeczucia.Kiedy dotarliśmy na miejsce oniemieliśmy.Nathaniel trzymał Clary w swoich ramionach.Obydwoje byli cali we krwi.
-Błagam pomóżcie jej-rzekł kiedy nas dostrzegł.Jego oczy miały zupełnie inny kolor niż wcześniej.
Od razu do nich podbiegliśmy spostrzegłem że Nathaniel ma dwie rany.Clary była w o wiele gorszym stanie.
-Trzeba ją szybko zabrać do instytutu-powiedział Jonathan biorąc ją na ręce.
-Dasz radę iść?-spytałem Nathaniela.
Nic nie odpowiedział tylko wstał.Dałem mu stelę.Po chwili ruszyliśmy do instytutu.Nathaniel opowiedział nam o wszystkim co się stało.Nie wierzyłem w jego słowa w końcu jeszcze niedawno próbował nas zabić.Kiedy dotarliśmy od razu zanieśliśmy ją do sali chorych.Magnus już tam na nas czekał.
-Wyjdźcie-powiedział.
Zrobiliśmy tak jak kazał.Usiedliśmy i czekaliśmy po chwili zjawił się ojciec Jonathana i matka Clary.
-Znaleźliście ją?-spytała Elizabeth.
-Tak...ale nie jest dobrze-odpowiedziałem.
Po dwóch godzinach nadal nic nie wiedzieliśmy.Czekaliśmy prawie wszyscy nie było tylko Jace'a.Jednak w końcu się pojawił.
-Co tak czekacie?Ktoś umiera?-spytał z lekkim uśmiechem.
Kiedy to mówił drzwi do sali chorych się otworzyły.Stanął w nich Magnus z przygnębioną miną.Podszedłem do niego i złapałem za rękę.
-Co z nią?-spytał Valentine.
-Ktoś mi wyjaśni o co chodzi?-spytał Jace.
-Ona...ona umiera-powiedział Magnus.
-Nie to niemożliwe musisz coś zrobić-krzyczała Elizabeth.
-Elizabeth.Miecz który przebił brzuch Clary był z przeklętego metalu.Jej nie da się pomóc-wyszeptał.
-Nie.Nie moja córeczka-rzekła po czym zaczęła płakać.
-Musi być jakiś sposób-rzekł Valentine.
-Clary jest aniołem.Przeklęty metal zabija anioły.Nic nie mogę na to poradzić-oznajmił.
Spojrzałem na pozostałych byli w szoku.Jace wydawał się przejęty.
-Zadowolony jesteś z siebie.Sam powiedziałeś że nigdy więcej nie chcesz jej widzieć.Twoje życzenie się spełniło.Masz czego chciałeś-warknął Jonathan patrząc na Jace'a.
-Wcale tego nie chciałem-wyszeptał i odszedł.
Jace
Nie mogłem w to uwierzyć.Nie chciałem żeby coś jej się stało.Czułem się tak jakby całe może życie przestało istnieć.Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Mogę wejść?-spytała Isabell.
-Jasne-odpowiedziałem.
-Pomyślałam że chciałbyś pogadać-oznajmiła i usiadła na fotelu.
-O czym? O tym że to wszystko moja wina?
-Masz rację to wszystko twoja wina.Jak mogłeś się tak zachować?Czy tobie wogule na niej zależało?-spytała.
-Nie mów tak jakby już umarła-warknąłem.
-Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak ona musiała się czuć.Może i zrobiła źle nie mówiąc nam prawdy ale chciała dobrze i powinieneś w końcu to zrozumieć-powiedziała.
-Nie chciałem żeby coś jej się stało-oznajmiłem.
-Wiem-wstała i położyła rękę na moim ramieniu.
-Chciałbym cofnąć czas.Jak to się wogule stało?
-Była z Nathanielem.Pomogła mu pozbyć się demona który w nim tkwił.Potem zjawiła się Jocelyn.Tyle wiem.Nathaniel nic więcej nie powiedział-oznajmiła.
-Chciałbym ją zobaczyć-oznajmiłem.
-Nie wiem czy to będzie możliwe.Leży nadal w sali chorych.Valentine nie zgadza się aby ją przenieść do Cichego Miasta.Nie zgadza się także aby ktokolwiek wchodził do sali-powiedziała.
-Ledwo co ją tu przynieśli a oni już myślą o pogrzebie.Ona nie umarła-prychnąłem.
-Jace prędzej czy później to się stanie.
-Pomożesz mi?Muszę ją zobaczyć.
-Zgoda.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do sali chorych.Isabell odwróciła uwagę i powoli wszedłem tak aby nie zwrócić na siebie uwagi.Nikogo nie było w środku.Zobaczyłem Clary leżała na jednym z łóżek.Powoli podszedłem do niej i usiadłem na krześle.Chwyciłem za jej dłoń.
-Tak bardzo cię przepraszam.Zachowałem się jak dupek.Wiem że nie powinienem tak reagować,nie powinienem był z tobą zrywać.Poniosło mnie.Myślałem że ta prawda wszystko między nami zmieni,że to wszystko było częścią twojego zadania.Teraz kiedy widzę cię w takim stanie rozumie że to moja wina.Bardzo cie kocham.Gdybym mógł zrobiłbym wszystko abyśmy znowu mogli być razem.Może znamy się krótko ale to wystarczyło abyś stała się sensem mojego życia.Nigdy nie sądziłem że się zakocham,pojawiłaś się tak nagle i zmieniłaś moje życie na lepsze.Chciałbym abyś mi wybaczyła ale wiem że to nie jest możliwe.Chciałbym móc ostatni raz zobaczyć twoje piękne szmaragdowe oczy.Nie zasługuję na to aby tu siedzieć.
Wstałem i najdelikatniej jak potrafiłem ucałowałem jej czoło.Dotknąłem jej policzka po czym wyszedłem.Nie obchodziło mnie to czy ktoś mnie widzi.Czułem się fatalnie.Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafki butelkę z alkoholem.Nalałem trochę i usiadłem przy stole.Wiedziałem że moje życie skończy się wraz z jej śmiercią.
Pierwszej osobie która skomentuje dedykuję rozdział.
CZYTASZ
Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 1
FanfictionMyśleliście co by się stało gdyby Jonathan i Valentine nie mieli w sobie krwi demona?Gdyby Clary wiedziała kim jest ale nie byłaby córką Jocelin? Gdyby Jonathan nie wiedział że ma siostrę? Co by było gdyby wszystko było tajemnicą? Co by się stało gd...