Jonathan
Siedziałem właśnie w pokoju.Nadal nie mogę pojąć co się dzieje z moim ojcem.Od trzech dni w dzień i w noc siedzi przy Elizabeth,mamie Clary.Nawet na chwilę od niej nie odchodzi.Nie rozumiem tylko dlaczego.Wiem że może się martwić ale tak bardzo.
-Pukam i pukam a ty nie otwierasz-odwróciłem się i zobaczyłem Jace'a.
-Zamyśliłem się-odpowiedziałem kiedy mój przyjaciel usiadł na rogu łóżka.
-Zauważyłem.Isabell przyszła do mnie i niemalże rozkazała mi tu przyjść.Więc lepiej powiedz co cię gryzie.No bo wiesz mam swoje plany i wolę żeby Izzy mi ich nie pokrzyżowała-oznajmił z zadziornym uśmiechem.
-Niech zgadnę chcesz zaciągnąć Clary do łóżka?-na moje pytanie osłupiał.
-Nie.Nie chcę robić nic w brew jej woli.Nie będę nachalny.Po za tym ona nigdy tego no wiesz nie robiła-rzekł.
-Skąd wiesz że nie?-spytałem.
-Widzę jak się zachowuje a po za tym podsłuchałem jej rozmowę z Isabell.Ale wracając do tematu powiedz co cię gryzie?-dopytywał się.
-Wydaje mi się że ich coś łączy.Mojego ojca i Elizabeth.Zachowuje się inaczej niż zwykle.Zawsze był stanowczy nawet w stosunku do mnie a teraz nie obchodzi go co się dzieje.Siedzi cały czas przy niej.
-Nie ty jeden tak sądzisz.Maryse i Hodge też to zauważyli.
-Gdzie oni właściwie są?-spytałem.
-Chyba w izbie chorych.
-Więc chodźmy-wstałem i wyszedłem.
Po kilku minutach razem z Jace'm weszliśmy do izby chorych.Mój ojciec nadal siedział przy Elizabeth trzymając ją za rękę.Na parapecie siedziała Clary trzymała w ręku szkicownik i ołówek.Maryse i Hodge siedzieli na dwóch fotelach a Alec,Izzy i Magnus o czymś rozmawiali.
-Widzę że wszyscy będą czekać aż ona się obudzi-rzucił Magnus.
Podszedłem do Isabell przytuliłem ją i delikatnie pocałowałem.Kątem oka zauważyłem że Jace zrobił to samo.
-Nareszcie-usłyszałem szept Clary.Wstała szybko z parapetu i usiadła na łóżku obok swojej matki.Zauważyłem jak się uśmiecha.Nie wiedziałem o co chodzi zupełnie tak jak reszta.Po chwili mama Clary poruszyła się i zaczęła powoli otwierać oczy.Jej oczy nie były takie jak Clary.Były o wiele ciemniejsze.Elizabeth zaczęła przyglądać się każdemu z nas.
-Mamo jak się czujesz?-spytała Clary.
-Nic mi nie jest-zaczęła się podnosić na co mój ojciec zareagował.
-Powinnaś odpoczywać-protestował mój tata.
-A ty powinieneś się wyspać wyglądasz jak upiór-warknęła.
-Mamo uspokój się-po jej słowach jej matka się uspokoiła i opadła na poduszki.
-No dobrze.Masz szlaban-oznajmiła.
Wszyscy zdziwiliśmy się tymi słowami.Najbardziej jednak Clary widać było że nie wie o co może chodzić jej matce.
-Dlaczego?-spytała zdezorientowana Clary.
-Wiele twoich wybryków byłam w stanie znieść ale ten chłopak co o mało mnie nie zabił to już lekka przesada.Nawet nie chcę wiedzieć skąd ty go znasz i co was łączyło-rzekła zdenerwowana.
-Elizabeth chyba przesadzasz-wtrącił się Hodge.
-Wcale nie.Charakteru na pewno nie odziedziczyła po mnie.Ja nigdy tak się nie zachowywałam-nadal upierała się przy swoim.
-Mamo na pewno jesteś głodna przyniosę ci coś-powiedziała po czym wyszła.Za nią oczywiście poszedł Jace.
-Czemu ona zawsze to robi-wyszeptała Elizabeth.
-Tak została wychowana-rzekł mój ojciec z ogromnym uśmiechem.Było to dość dziwne bo on bardzo rzadko się uśmiechał.
Jace
Po tym jak wyszedłem z sali chorych dogoniłem Clary dopiero przy wejściu do kuchni.Była jeszcze szybsza niż myślałem.
-Zawsze tak robisz?-spytałem i oparłem się o blat.
-Nie wiem o czym mówisz-rzekła siadając obok mnie na blacie.
-Wyszłaś w połowie rozmowy pod pretekstem przyniesienia jedzenia.
-Zawsze kiedy mama daje mi szlaban tak robię żeby nie słuchać kazania o moich niewielkich przewinieniach-oznajmiła z uśmiechem.
-Niewielkich przewinieniach?-spytałem.
-Kiedy byłam jeszcze mała byłam sama.Przez osiem lat nie znałam nikogo w moim wieku.Miałam tylko mamę.Nie mogłam nigdzie wychodzić całe dnie spędzałam na treningach,rysowaniu.Czułam się samotna.Potem pojawił się Nathaniela.Był pierwszą osobą jaką poznałam.Nigdy nie mówiłam mamie o nim bałam się że potem znowu zostanę sama.Kiedy miałam dziesięć lat postanowiłam coś zmienić.Wymykałam się w nocy i poznawałam świat.Dzięki Nathanielowi poznałam wiele osób.W końcu moja mama zorientowała się że coś jest nie tak.Wychodziłam pod różnymi pretekstami.Dzięki temu zdobyłam wiele znajomości.Nawet po jego śmierci nie przestawałam.Dowiadywałam się wielu rzeczy o wielu osobach.Zwiedziłam niemalże cały świat ale wiązało się to z wieloma problemami z którymi zazwyczaj jadziłam sobie sama-po tym jak to powiedziała zrobiło mi się jej żal.Nie wiedziałem że mogła mieć jak ciężkie życie.
-Już nie jesteś sama teraz masz mnie.Przez wszystkie problemy i przeciwności losu przejdziemy razem-rzekłam patrząc jej w oczy.Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Oplotłem jej nogi wokół bioder przyciągając ją jeszcze bliżej.
-Zdajesz sobie sprawę że to jest kuchnia-wyszeptała między pocałunkami.
-No dobrze ale potem to dokończymy-oznajmiłem odrywając się od niej.
Z wielką niechęcią puściłem ją i powoli zeskoczyła z blatu.
-Muszę coś zrobić mamie do jedzenia pomożesz mi?-spytała z nadzieją w oczach.
-Dla ciebie wszystko-oznajmiłem z zadziornym uśmiechem.Pocałowała mnie w policzek.Po czym zaczęliśmy przygotowywać posiłek.
CZYTASZ
Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 1
FanfictionMyśleliście co by się stało gdyby Jonathan i Valentine nie mieli w sobie krwi demona?Gdyby Clary wiedziała kim jest ale nie byłaby córką Jocelin? Gdyby Jonathan nie wiedział że ma siostrę? Co by było gdyby wszystko było tajemnicą? Co by się stało gd...