Rozdział 3

32 7 5
                                    

Toruń, UMK, Collegium Humanisticum, sobota 2 tygodnie później...

- ...więc jak państwo widzą kultura książki w Polsce doby rozbiorów rozwijała się zaskakująco prężnie... Niestety to koniec naszego wykładu. Dziękuję państwu za uwagę. - tymi słowami profesor o włosach białych jak mleko i wiecznie zagubionym wzroku zakończył 3-godzinną prelekcję i przy akompaniamencie odsuwanych krzeseł skrzętnie chował rozpadającą się wiązaną teczkę wypełnioną notatkami do tego i innych wykładów do nie mniej sfatygowanej skórzanej torby, kiedyś prawdopodobnie pyszniącej się ciepłym odcieniem brązu, pamiętającej czasy studenckie uznanego historyka książki.

Lubił uczyć i lubił swoich studentów. Szczególnie ten rok. Wydawał się taki inny od wszystkiego co widział przez ponad 40 lat swojej pracy akademickiej. 

6 osób... tylko i aż 6. Jakim cudem rektor na to zezwolił? - pomyślał nie po raz pierwszy, kiwając z niedowierzaniem głową i patrząc na opuszczającą niespiesznie jego salę garstkę osób.

Widok był to zaiste "imponujący". Na cały rok składają się zaledwie 4 panie oraz 2 panów. Przy czym średnia wieku jak na studentów byłaby wysoka, gdyby nie zaniżająca obecność Joanny Morus, która na tym tle mocno odcinała się do grupy czterdziestolatków, z którymi o dziwo dogadywała się bardzo dobrze.

- Dzień dobry panie profesorze! - z zamyślenia wyrwała go energicznie wkraczająca z nieodzownie szerokim uśmiechem na ustach opiekunka studiów niestacjonarnych - Czy mogę porwać profesorowi jedną ze studentek?

- Ależ pani Doroto, już po wykładzie, więc może pani porywać bez wyrzutów sumienia - odpowiedział profesor, kończąc mocowanie się z zacinającym się ostatnimi czasy zamkiem w torbie.

- Pani Asiu! pani Asiu, jest tu pani jeszcze? - pani Dorota Greń jakby nagle zapomniała o obecności profesora i  kieruje się szybkim krokiem w stronę wychodzącej z sali grupki.

- Asia, pani Dorota cię chyba szuka - zauważyła Ewa, mniej pogrążona w toczącej się zażartej dyspucie pomiędzy Asią a Janą.

- Tak? A, faktycznie, chyba powinnam iść... Zajmiecie mi miejsce w Adasiu? - zapytała na odchodne.

- Jasne mała, nie daj się tylko zagadać, bo nic nie zdążysz zjeść - z uśmiechem odpowiada Ania i grupka podąża w kierunku wyjścia z budynku.

- Pani Asiu, zapraszam do mnie do gabinetu, chciałabym chwilkę z panią spokojnie porozmawiać - wysapuje pospiesznie idąca w stronę Asi pani Dorota.

Na szczęście dla Asi zajęcia z historii książki odbywały się w jednej z salek seminaryjnych, umieszczonych niedaleko gabinetów wykładowców, więc przejście do gabinetu doktor Greń nie trwało długo.

Gabinet opiekunki studiów niestacjonarnych, mimo iż niewielki i nieco ponury ze względu na słabe oświetlenie wynikające z usytuowania w północnej części budynku, odzwierciedlał jej charakter, panowało w nim tyleż chaosu (porozrzucane książki, stosy notatek zalegające dosłownie wszędzie - jednym słowem - przygotowania materiału do habilitacji szły pełną parą) i ciepła, co emanowało z całej energicznej postaci kobiety.

- Proszę usiąść - powiedziała pogodnie, przekładając kilka książek z fotela na parapet - mam dla pani nie lada nowiny.

- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała życzliwie Asia sadowiąc się na fotelu i odkładając obok na podłodze plecak.

Córka JagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz